17 czerwca 2014

Rozdział VIII

Rano Hermiona poszła na śniadanie w wyśmienitym humorze. Większość osób już była. Dziewczyna usiadła obok Pansy i przytuliła ją na powitanie.
- Hej, jak się spało?
- Cześć. Całkiem dobrze. Pan gdzie mamy teraz lekcje? Wiesz jestem teraz w Slytherinie i nie znam planu zajęć.
- Mamy teraz transmutację, potem dwie godziny numerologii,  przerwa obiadowa, opieka nad magicznymi stworzeniami i obrona przed czarną magią. Jakby co, to wystarczy, że...
Nie dokończyła, bo przerwał jej wlot sów. Tysiące ptaków spieszyły, że by dostarczyć paczkę adresatowi. Do nich również podleciał ptak i rzucił na kolana Pansy gazetę, a Hermiona wsadziła mu do sakiewki pięć knutów i rozwinęła gazetę. Na pierwszej stronie ze zdziwieniem rozpoznała swoją własną twarz, swoją i Draco.





















Hermiona Jane Granger córką Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać!!!
Hermiona Jane Granger, najlepsza przyjaciółka samego słynnego Harry'ego Pottera, okazuje się nie być mugolaczką, lecz czysto krwistą arystokratką. Jej ojcem jest nie kto inny jak Tom Marvolo Riddle, znany bardziej jako Sami-Wiecie-Kto. Jak ten cios przyjął Złoty Chłopiec? Cóż, gdy panna Riddle powiedziała trójce swoich najlepszych przyjaciół prawdę,Ronald Weasley i Harry Potter byli zszokowani, natomiast najmłodsza córka Weasley’ów stanęła w jej obronie ( podejrzewamy Crucio)Przed domem Artura Weasley'a rozegrała się bitwa, gdy Ron rzucił zaklęciem w swoją byłą przyjaciółkę. Śmierciożercy z Sami-Wiecie-Kim na czele w odwecie zaatakowali wszystkich znajdujących się w Norze czarodziejów. Niestewty zbiegli z miejsca walki tuż po tym jak pomścili atak na pannę Riddle. Porwali również jedyną córkę Weasley'ów, która na szczęście jest już bezpieczna w Hogwarcie. Gwoździem do trumny dla jej dwóch najlepszych przyjaciół okazał się fakt, że Hermiona Riddle spotyka się z Draconem Malfoyem. Przypominamy, że wcześniej byli to najwięksi wrogowie. Pan Malfoy Senior potwierdził te plotki i radził poprosić o potwierdzenie tych samych pogłosek Sami-Wiecie-Kogo, czego nie zrobiłam, ponieważ nie jest mi znane miejsce jego pobytu.  Co się stało, że nagle zainteresowali się sobą? Czy to kolejna zabawka Hermiony Jean Riddle? Przypomnę państwu, że ta dziewczyna ma już na koncie Wiktora Kruma i Harry'ego Pottera, a więc samych bogatych chłopców. Okazało się, że oprócz niej  Czarny Pan ma jeszcze dwójkę dzieci. Są to siostra bliźniaczka panny Riddle znana Państwu jako Pansy Parkinson oraz Erik Riddle, który uczył się dotąd w Durmstrangu. Cała trójka przystąpiła wczoraj do Ceremonii Przydziału i wszyscy trafili do Slytherinu. Czy jakikolwiek uczeń może czuć się teraz bezpieczny w Hogwarcie, jeśli jednocześnie jest tam to przerażające samym nazwiskiem rodzeństwo? Nie wspomniałam jeszcze, że na pewno osiągnęli iście piekielne umiejętności po swoim ojcu. Na pewno dojdzie do nie małych incydentów, w które z pewnością będzie wmieszane rodzeństwo Riddle i ich bliscy przyjaciele ze Slytherinu. Możecie być pewni, że o wszystkich tych sprawach będę informowała Państwa na bieżąco.
Rita Skeeter


-Herm, co się stało?- zapytała zaniepokojona Pansy widząc zmieniającą  ze spokojnej na coraz bardziej wściekłą twarz swojej siostry.
- Nic się nie stało Pan. Czy wiedziałaś, że jesteśmy rodzeństwem przerażającym samym swoim nazwiskiem, nie mówiąc o umiejętnościach?- wycedziła przez zęby.
- C..Co- zdziwiła się starsza, ale Hermiona bez słowa podała jej gazetę i szybkim krokiem wyszła z Wielkiej Sali, lecz zanim to zrobiła szepnęła po siostry- Przeczytaj sobie, a ja muszę iść napisać do ojca. Ta baba pożałuje tego co tu na wypisywała.
Zdezorientowana dziewczyna popatrzyła za wychodzącą, wciąż nic nie rozumiejąc. W końcu spojrzała na gazetę i pobieżnie przeczytała tekst.
- O nie... Przecież Miona jej nie daruje, a znając ją to Skeeter pożałuje za nas wszystkich.- szepnęła do siebie. Pansy wyczekiwała Hermiony, ale ta nie pojawia się do końca śniadania. Spotkała ją dopiero pod salą, gdzie mieli pierwszą lekcję. Najmłodsza panna Riddle w ogóle nie dawała po sobie poznać, że przeczytała artykuł, śmiejąc się z czegoś razem z Camile. Było to o tyle dziwne, że Pansy widziała jak wściekła wychodziła ze śniadania. Podeszła do nich i zapytała
- Hermiono co jest? Jak cię ostatni raz widziałam to miałaś rządze mordu wypisaną na twarzy, a teraz...
- Nie tutaj. Późnej.-syknęła przerywając siostrze z powodu ciekawskich spojrzeń innych uczniów. 
W tym momencie drzwi otworzyły się i McGonagall gestem zaprosiła uczniów do środka. Hermiona miała zamiar usiąść z siostrą, ale dosłownie sekundę przed  tym jak miała usiąść Teodor  z prędkością światła usiadł na jej miejscu ją samą prawie przewracając. Złapał ją za rękę, aby odzyskała równowagę i szepnął:
- Proszę usiądź dziś gdzie indziej, ok?- dziewczyna widząc jego proszące spojrzenie uśmiechnęła się lekko i podeszła do ostatniej wolnej ławki.  Oczywiście obok musiał usiąść
Malfoy, żeby rozpraszać ją całą transmutację głupimi uwagami. Przez to prawie nic nie zapamiętała z lekcji. Na numerologii zaczęli omawiać właśnie symbolikę liczb i wciągnęło to nawet Malfoya, więc szatynka mogła w spokoju robić notatki. W drodze na obiad do ich grupki dołączyła Ginny i Laura.
- Cześć wszystkim. – przywitały się.
- Herm mam dość.  Ron łazi za mną cały dzień i ględzi mi, żebym wróciła do Harry’ego.
- Z… Zerwałaś z Harry’m?- zapytała zszokowana. Zawsze uważała, że nic nie sprawi, że Ginny go zostawi, przecież zawsze go uwielbiała i była w nim zakochana odkąd go zobaczyła.
- No tak mam już dość tych jego gadek o tym, że mam trzymać się od ciebie z daleka, a artykuł tej głupiej idiotki to już w ogóle ich nakręcił. Czytałaś?
- Czytałam.
- I co? Darujesz jej to, bo z tego co pamiętam to w czwartej klasie narobiłaś jej niezłego bagna.
- Oczywiście, że nie daruję. Rita była ciekawa, gdzie mieszka mój ojciec i chciała go zapytać o plotki dotyczące mnie i Draco. Załatwiłam jej to i będzie miała przyjemność gościć w Riddle Manor. Oczywiście potem wyczyści się jej pamięć gdzie znajduje się mój dom.- uśmiechnęła się złośliwie.
- Nie wierzę w to co słyszę, w takim razie ja nie będę szukała zemsty bo to wystarczy za nas wszystkich.- wtrąciła się Pansy.
Właśnie wchodzili do Wielkiej Sali.
-Mogę usiąść przy waszym stole? Będę miała odpoczynek od Rona, no i przy okazji zrobię im obu na złość.
- Jasne, dlaczego się w ogóle pytasz.- tym razem odpowiedziała Camile.
Gryfoni patrzyli z niedowierzaniem jak Ginny siedzi przy stole Slizgonów i gawędzi sobie z Blaisem. Ron czerwony jak burak ze złości podszedł do ich stołu złapał niezbyt delikatnie siostrę za ramię i pociągnął
- Idziemy.
-Sam sobie idź ja się nigdzie nie wybieram.- odparła wojowniczo ruda.
- Idziesz ze mną robisz wstyd naszej rodzinie!- zaczął krzyczeć.
- To ty przynosisz wstyd mieszając z najgorszym swoja najlepszą przyjaciółkę, tylko dlatego, że ma inne nazwisko!-  dziewczyna również podniosła głos.
- Ty siebie słyszysz?! Oni zrobili ci pranie mózgu jak cię porwali!!!
- Nikt mnie nie porwał, a tym bardziej nie zrobił mi żadnego prania mózgu idioto!!! To tobie by się przydało!!!
- Dość idziemy.- powiedział i szarpnął siostrę, aż ta się zatoczyła. Tu interweniowali Diabeł i Erik.
- Chyba lepiej będzie jak już pójdziesz Weasley.- powiedział cicho, ale groźnie Blaise.
- Nie wtrącaj się debilu, to nie twoja sprawa!!!
- Właśnie, że moja. Pójdziesz sam czy mamy ci pomóc?
W odpowiedzi Ron splunął im pod nogi. Dwójka Ślizgonów chyba uznała to za „nie” bo złapali Rudzielca za ubrania, odprowadzili po jego stół i mało delikatnie puścili. Wracali już do siebie, gdy Ron niespodziewanie wyciągnął różdżkę.
- Sectumse…
-Expelliarmus!- Camile rozbroiła Rudego, a  Hermiona natychmiast rzuciła na niego zaklęcie pełnego porażenia ciała i podeszła od razu do niego.
- Nigdy więcej nie waż się podnosić różdżki na moich przyjaciół, bo wtedy będziesz miał do czynienia ze mną, zrozumiałeś?
W tym samym momencie do  pomieszczenia weszła profesor McGonagall i szybkim spojrzeniem zlustrowała Hermionę pochylającą się z groźną miną na Ronem. Camile, Blaisa, Teodora i Erika z wycelowanymi w niego różdżkami oraz Draco i Pansy powstrzymującymi Ginny przed rzuceniem się na brata.
-Potter natychmiast powiedz mi co się tutaj stało.
- Pani profesor Ron poszedł do stołu Ślizgonów powiedzieć Ginny, gdzie jest jej stół i, żeby z nim przyszła. Riddle i Zabini wzięli go i rzucili nim tuż obok naszego stołu, mówiąc, że tu jest jego miejsce. Ron chciał się Bronic a wtedy Snape go rozbroiła, a Riddle obezwładniła.  Gdyby pani nie weszła to zrobiliby mu poważną krzywdę.
- Dziękuję Potter, to mi wystarczy. Riddle, Snape, Malfoy, Riddle , Riddle, Weasley , Nott, Malfoy, Zabini szlaban!  Pójdziecie z Hagridem do Zakazanego Lasu.
-Za co pani profesor? To nie było zupełnie tak jak mówił…
- Nikt nie pytał panienki o zdanie panno Riddle.- przerwała jej nauczycielka.  
Oburzona dziewczyna nic nie powiedziała, tylko rzuciła jej gniewne spojrzenie. Gdy profesorka wyszła podeszła do Pottera.
- Możemy chwilę pogadać na osobności?- zapytała groźnym tonem.
Harry już miał jej odpowiedzieć, ze ma spadać do swoich nowych przyjaciół, gdy przypomniał sobie o zadaniu dyrektora dotyczącego przeciągnięcia Hermiony na ich stronę, po za tym kiedyś się przyjaźnili i teraz kiedy szok i emocje opadły było mu głupio, że tak ją potraktował, co nie zmieniało faktu, że czuł się oszukany.
- No dobra.- burknął.
-Świetnie.- powiedziała i ruszyła przodem.
Dotarli do pustej klasy.
- O czym chciałaś porozmawiać?-  zapytał.
Dziewczyna milczała, ale po chwili zapytała cicho:
-Dlaczego to robisz Harry? Nigdy nie spodziewałabym się, że kiedykolwiek się ode mnie odwrócisz. Cóż po Ronie tak, przecież nie raz bywały pomiędzy nami spięcia i wiem jaki jest wybuchowy, ale ty? Pomyślałeś jak się czułam gdy mój najlepszy przyjaciel się ode mnie odwrócił po tym wszystkim co przeszliśmy? Gdzie jest ten chłopiec, który razem ze mną pokonywał trudności w dostaniu się do kamienia filozoficznego, ten, który uratował ze mną Hardodzioba, ten, który był ze mną w
Departamencie Tajemnic, ten, który prowadził GD, który po prostu zawsze był przy mnie i mnie wspierał?- podniosła głowę i zobaczył lśniące w jej oczach łzy.
Wtedy naszły go wielkie wyrzuty sumienia i wszystko zrozumiał.  Ta cała sytuacja ją przerastała. Wszystko odwróciło się o 180 stopni. Kiedyś była jedną z największych przeciwniczek Voldemorta, teraz okazało się, że jest jego córką, od zawsze sądziła, że jest szlamą, a tu okazuje się, że wcale tak nie jest. Uważała się za świetną Gryfonkę i nienawidziła Slizgonów, a teraz sama należała do ich domu. To samo było z Malfoyem, jego odtrąceniem i nowymi znajomymi, którzy wcześniej jej dokuczali.
- Przepraszam cię, za wszystko. – powiedział i podszedł do niej, aby ją przytulić, ale zawahał się, nie wiedząc jak zareaguje. Dziewczyna widząc jego niepewność przytuliła się do niego.
- Dziękuję Harry.
- Za co ty mi dziękujesz. Należy mi się porządny ochrzan, a nie podziękowanie.
- Nieprawda. Dziękuję, za to , że jesteś. Wiem jakie to dla ciebie trudne. W końcu razem z moim ojcem chcecie się nawzajem pozabijać.
-  Wiem i właśnie dlatego tak trudno będzie utrzymać naszą przyjaźń. Ale powiedz jak ty sobie radzisz z tym wszystkim?
- Na początku gdy tata zjawił się na Pokątnej i teleportował się do mnie do domu strasznie się bałam, głownie o Grangerów. Potem gdy w Riddle Manor mi to wszystko opowiedział nie chciałam w to Wierzyc i myślałam, że to jakiś podstęp. Ciągle byłam nieufna mimo, że nic nie wskazywało na to, że kłamią. Uwierzyłam w to dopiero gdy wszyscy pojawili się w mojej obronie.  W końcu nie ryzykowali by nawet życiem i zdemaskowaniem tylko dla jakiegoś planu. Wiesz, wszyscy są w Slytherinie dla mnie bardzo życzliwi. Pansy  to naprawdę świetna siostra, na Erika też nie mogę narzekać. Poznałam tez kilka osób, którzy nigdy nie istnieli nawet w mojej wyobraźni. Pomyśl, że Snape na córkę. Rok temu  kazałabym iść każdemu, kto tak powie do Munga. Nawet Malfoy nie jest taki zły.
- Nie no, tu to już przesadzasz.- zaśmiał się serdecznie Harry.- Chodź zaraz mamy Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami. A właśnie przepraszam za ten szlaban. Głupio zrobiłem.
- Nie gadajmy o tym chodźmy już.
Wyszli z klasy i skierowali się w kierunku błoni. W połowie drogi trafili na Blaisa.
- Czego chcesz Potter? Nie ma tu twojego rudego kumpla.- zasyczał.
- Spokojnie Diable. Pogodziliśmy się. Idziesz z nami na lekcję?
- Mogę iść. A i jeśli Miona z tobą rozmawia to ja też. To co Potter czysta karta?- zapytał i wyciągnął w jego stronę rękę.
- Jasne, nie ma sprawy.
- Boże gadam normalnie z Potterem. Mało tego jeszcze się z nim pogodziłem.  Hermiona jak tak dalej pójdzie to nawet z Weasley’em się dogadam. – zaśmiał się a pozostała dwójka mu zawtórowała.
Gdy dotarli pod domek Hagrida wszyscy zrobili wielkie oczy. Ron cały spurpurowiał na twarzy, rzucił im wściekłe spojrzenie i ostentacyjnie zaczął patrzeć w drugą stronę.
-Idziesz z nami?- to Blaise zadał to pytanie Harry’emu.- No co?- zapytał widząc zszokowanie spojrzenie Hermiony i chłopaka. – Weasley nie wydaje się skory do rozmowy z nim.
- Ok zgoda. Ten dzień można zapisać do  kalendarza jako dzień cudów.
Ruszyli więc w stronę zdziwionych Ślizgonów.
-Przez chwilę panowała grobowa cisza w czasie której Pansy nieśmiało uśmiechnęła się do Wybrańca, ten odwzajemnił uśmiech. W końcu głos zabrała Pan.
-Och przestańcie. Stoicie i gapicie w Pottera jakby był gatunkiem zagrożonym. Skoro Hermiona i Blaise się z nim dogadują i się pogodzili to my chyba też możemy. Pansy. – przedstawiła się Harry’emu.
-Harry.
W końcu wszyscy się przełamali. Nawet Malfoy podszedł do zielonookiego i uścisnęli sobie ręce na zgodę, chociaż było widać, że obu przychodzi to z niemałym trudem.
Zaczęła się lekcja. Przerabiali salamandry. Ich zadaniem było dopilnowanie, aby nie zgasł ogień żadnej z nich. Nie było to takie łatwe, ponieważ był styczeń, ale w końcu od czego ma się różdżki. Obrona przed Czarną Magią minęła im szybko. Nim się obejrzeli byli już w Wielkiej Sali na kolacji. Szybko poszli do lochów ubrać się cieplej- w końcu mieli mieć szlaban w Zakazanym Lesie. Hermiona oczywiście była już gotowa i czekała w Pokoju Wspólnym na resztę.
- Hej. Jak gotowa?- pierwszy przyszedł Draco.
- Tak gotowa, ale nie chce mi się.
- Jak chcesz mogę cię nieść.- uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie dzięki. Chyba dam radę sama.
- A nie zapomniałaś o dzisiaj o kimś?
- O kim?
- O mnie zaniedbywałaś mnie cały dzień. Cały czas tylko Potter i Potter.
- Ooo, czyżby ktoś był tu zazdrosny?
- Nie zazdrosny tylko opuszczony.- zrobił smutną minę.
- I co ja biedna mam z tobą teraz zrobić?
- Błagaj o wybaczenie.
- Czy szanowny pan mi wybaczy?- zapytała z trudem hamując wybuch śmiechu, Draco również miał coraz większe trudności w utrzymaniu swojej smutnej miny.
- Kiepsko się starasz.
- A teraz?- pocałowała go w policzek.
- Nadal nie za dobrze.
- Hmm, to może tak.- pocałowała go lekko w usta.
-Lepiej, ale mogło by być jeszcze lepiej.
- No dobra.- usiadła mu na kolanach i mocno pocałowała. – Teraz wybaczysz?
-Wybaczę. – powiedział i oboje wybuchli śmiechem.
- Idziemy?- do pokoju weszła Camile i reszta ich znajomych.
- Jasne chodźmy im szybciej tam pójdziemy tym szybciej wrócimy.
Ruszyli w stronę wyjścia i po 15 minutach byli na skraju Zakazanego Lasu. Jeśli Hermiona sądziła, że Hagrid będzie wobec niej taki jak zawsze to jej nadzieje teraz się rozwiały. Na jej powitanie nic nie odpowiedział tylko zapatrzył się w drzewa.
-Wszyscy są? No to idziemy.
Ruszyli w stronę drzew w milczeniu. Po kilkudziesięciu minutach marszu Hermiona skojarzyła dokąd kieruje ich ta ścieżka, którą idą. Szybko podeszła do gajowego.
-Hagridzie, czy ty na pewno wiesz gdzie nas prowadzisz?
-Profesorze Hagridzie, i tak wiem gdzie was prowadzę.
Hermionę tak zdziwiło to, że Hagrid każe mówić do siebie per „profesorze”, że dopiero po chwili odzyskała głos.
- Ale profesorze tędy dojdziemy do gniazda akromantuli.
- Znam ten las lepiej niż którekolwiek z was, więc nie musisz mi tego uświadamiać.
- Przecież to niebezpieczne! Podobno od śmierci Aragoga nie możesz tam wchodzić, bo ci tego zabroniły.
- I to właśnie będzie wasze zadani. Trzeba je przekonać, aby znowu stały się nam przychylne. No i dawno nie rozmawiałem z wdową po Aragogu. Chcę wiedzieć jak się czuje.
-Hagridzie ty kompletnie ogłupiałeś! Jak możesz żądać od nas, żebyśmy dobrowolnie weszli do gniazda tych potworów?! Przecież to tak, jakby samemu strzelić sobie Avadą w głowę!
-Minus dziesięć punktów dla Slytherniu za mylenie inteligentnych zwierząt z potworami i  jeszcze minus dwadzieścia za krzyczenie i obrażanie nauczyciela.
- Te twoje inteligentne zwierzęta mało nie zżarły w drugiej klasie Harry’ego i Rona!
- Riddle ostrzegam cie, jeszcze raz podniesiesz na mnie głos to odejmę z pięćdziesiąt punktów i dostaniesz kolejny szlaban.
Hermiona widząc, ze w ten sposób nic nie wskóra cofnęła się w stronę przyjaciół.
-Miejcie się na baczności i cały czas różdżki w gotowości.
- O co chodzi?
-Naszym dzisiejszym zadaniem jest ucywilizowanie stada akromantuli. Dobrze myślicie  Hagrid prowadzi nas do ich gniazda.
-Ale czy to nie one…?
- Tak Ginny to one prawie zjadły Harry’ego i twojego brata.
- Czy on do reszty zgłupiał?- zapytał Malfoy.- Przecież jak nasi starzy się o tym dowiedzą to mu nie darują.
- Dobra cicho teraz jesteśmy już blisko. Różdżki.- syknęła jeszcze.
- Jesteśmy na miejscu.- zawołał z przodu gajowy.
Powoli wchodzili do królestwa wielkich pajęczaków. Byli już w środku, stali obok siebie. W pewnym momencie usłyszeli złowrogi kliknięcie. Zaraz potem następne. Powstał chór kliknięć szczypiec. Powoli odwrócili się i zobaczyli sześć pająków zamykających nićmi przejście. Kolejnych kilkanaście okrążało ich z każdej strony.
- Miałeś tu nie przychodzić Hagridzie.- zaczął jeden z nich.
- Ja ten … przyszedłem odwiedzić starych znajomy. Dawno się cholibka nie widzieliśmy. Oni- wskazał na przyjaciół- tak samo jak ja chcą się z wami zaprzyjaźnić.
Zaciśnięcie kręgu przez pająki.
- Na pewno. Szczególnie, że każde z nich jest w pełnej gotowości do walki i celuje do nas z różdżki.
- To.. to konieczne środki bezpieczeństwa. Może usiądźmy i pogadajmy jak za starych dobrych czasów.- gajowy coraz bardziej się denerwował.
Kolejne zbliżenie pająków do przyjaciół.
- Mówiąc stare dobre czasy masz na myśli te, w których Aragog nie pozwalał nam ciebie zjeść?- upewnił się- Cóż, teraz on już nie żyje w dodatku ty wykradłeś nam jego ciało. Teraz przyszedłeś do nas więc możemy się zemścić za zabranie posiłku. Ty i twoi uczniowie będziecie wyśmienitym wyrównaniem rachunków. Masz jeszcze jakieś pytania. Przyznaję, ze jestem głodny.- pająki znowu się do nich zbliżyły,
-Stop! Poczekajcie nie wiecie kim jestem. Nazywam się Erik Riddle. A to moje siostry i przyjaciele. Moim ojcem jest Voldemort. Możecie być pewni, że się zemści.
- Mścić może się tylko na Hagridzie. W końcu to on was tutaj przyprowadził. Ja jestem zwierzęciem, rządzą mną instynkty. W prawdzie nie tak duże jak na przykład u wilków, ale zawsze. A teraz już dość tych pogaduszek. Musimy się posilić. Pajęczaki już w ogóle nie kryły się z okrążaniem przyjaciół. Były coraz bliżej, tuż, tuż.
- Teraz!!!- krzyknął Draco.
Przeróżne zaklęcia poleciały ze wszystkich stron w kierunku pająków. Kilka się pomniejszyło, jeden spali, jeszcze inny wił się pod wpływem zaklęcia Cruciatusa, jeden padł nawet martwy. Byli to w większości dorośli już Ślizgoni, którzy byli dziećmi Śmierciożerców i znali naprawdę paskudne zaklęcia. Zazwyczaj ich nie używali, ale teraz chodziło o ich życie. Mimo to ich szanse na przeżycie były niewielkie. Doskonale o tym wiedzieli i dawali z siebie wszystko, aby choć trochę je zwiększyć. Sprawy nie ułatwiał im Hagrid, który biegał wkoło nich krzycząc, aby nie krzywdzić pająków i rozpaczając nad martwymi. Akromantul wciąż przybywało. Nadchodziły nie wiadomo skąd. Byli zamknięci jak w pułapce, przecież pająki zatkały wyjście. Każdy miał po kilka pająków przeciwko sobie samemu. W końcu pająki popełniły błąd i w ich upiornym kręgu powstała dziura- brakowało w niej jednego pająka. Jeden już biegł, aby ją zapełnić, ale było za późno. Pansy zdążyła rzucić zaklęcie Bombarda Maxima w sieci niszcząc je. Kilka pająków wyłamało się z koła i ruszyło naprawiać szkody i to był ich największy błąd.  Z tymi pozostałymi łatwo dali radę. Trzeba było jeszcze pobiec do dziury i pokonać trzy pająki w tamtym miejscu zanim nadejdzie wsparcie. Po chwili biegli już przez las uciekając pogoni. Przez jakiś czas słyszeli złowrogi kliknięcia wielkich szczypiec za nimi. Pędzili potykając się o kamienie i wystające korzenie tak długo, aż nie słyszeli nic oprócz własnych płytkich oddechów i nóg uderzający w podszycie leśne. To właśnie wtedy gdy zatrzymali się wykończeni, łapiąc łapczywie powietrze Ginny zadała to pytanie, które uświadomiło wszystkim, że kogoś spośród nich brakuje- kogoś schwytały pająki.
- Gdzie jest Laura?
*******
Uff. W końcu jest nowy rozdział, Miał być pod koniec tygodnia, ale miałam napływ wszechogarniającej weny i rozdział jest dzisiaj. Przepraszam, że tak długo. Miałam popsuty komputer i wszystko co tam było zostało sformatowane, a mądra ja nie zrobiłam kopii na pendrive, więc ponad pół rozdziału zniknęło. Mam do Was prośbę. Czy każdy kto czyta moje opowiadanie mógłby zostawić komentarz po tym rozdziałem, bo chcę wiedzieć ile osób to czyta. Z góry dzięki.
Pozdrawiam.
Ever :*