26 marca 2014

Rozdział II

Rano, gdy Hermiona się obudziła i otworzyła oczy uznała, że jeszcze śni gdy rozejrzała się po pokoju, a potem dotarły do jej świadomości wczorajsze wydarzenia. Voldemort  jest jej ojcem... Siostra bliźniaczka... Jest czystej krwi... Ma starszego brata... Bal Bożonarodzeniowy... A na nim Snape z córką, Bellatrix, Malfoy. Gdy wyobraziła sobie jego minę, gdy dowie się kim jest druga z córek jego Pana zaczęła się śmiać, nie mogła się opanować. Obudziła tym Pansy.
- Hej, co ci tak wesoło?
- Nic... tylko... wyobraziłam... sobie... minę... Malfoya... jak... mnie... zobaczy.- wykrztusiła pomiędzy kolejnymi skurczami przepony.
- Masz rację- i również zaczęła się śmiać.  Gdy chichotały do pokoju wszedł po cichu wysoki, dobrze zbudowany czarnowłosy chłopak o brązowych oczach.
- Witajcie siostrzyczki, cieszę się, że jest wam wesoło-uśmiechnął
-Erik!- krzyknęła Pansy i podbiegła do chłopaka, aby go wyściskać. Hermiona siedziała i spoglądała nieśmiało na niego.
- A tu moja druga, zaginiona, młodsza siostrzyczka! -gdy to mówił uśmiechał się szczerze. Podszedł do dziewczyny i złapał ja w tali okręcając ją kilka razy wokół własnej osi i krzycząc- Nareszcie Cie znaleźli. Już po woli traciłem na to nadzieję.
- No, ale jestem.
-W końcu.- powiedzieli chórem Pansy i Erik, wywołując salwę śmiechu.
W tym momencie do pokoju wszedł ich ojciec.
-Widzę, że się już poznaliście. Zadowoleni z rodzeństwa?- zażartował.
- Najlepsze pod słońcem.- powiedziała Miona.
Przysłać wam skrzata z obiadem?
-Obiadem?- zapytała zdziwiona Pansy.
-Tak- odpowiedział, a widząc zagubione miny swoich pociech dodał- Niech zgadnę, dopiero wstaliście?
Odpowiedziało mu kiwnięcie głową przez dziewczyny.
- W każdym bądź razie smacznego.- powiedział i wyszedł.
-Erik, zjesz z nami? - spytała Hermiona.
- No jakże mógłbym ci odmówić.
Po chwili skrzat przyniósł im jedzenie. Postanowili zjeść na balkonie, który zaczarowali tak, aby był zabudowany i było tam ciepło, tam wygłupiając się przy okazji, najedli się, późnej rozmawiając na różne tematy, przy okazji nadal się wydurniając.
- No dobra braciszku było miło, ale teraz spływaj.-zaczęła Pan.
- Ej no wiecie, własnego brata tak wywalać.- udał oburzenie.
- Dokładnie spływaj, musimy się zacząć szykować.
-Już? Przecież jest dopiero 17:00.- zaczął, widząc jednak spojrzenia swoich sióstr spasował- Dobra już mnie nie ma. Tylko wyglądajcie bosko bo wam nie wybaczę, że mnie wywalacie i...
- Erik spadaj-przerwała mu Pansy.
- No idę przecież- powiedział nadal nie ruszając się z miejsca.- A i pamiętajcie że po przemowie taty wchodzimy razem na salę i...- reszty nie dokończył, gdyż gdy mówił panny Riddle wypychały go z pokoju i zatrzasnęły mu drzwi przed nosem.
-Przygotowania czas zacząć. Co pierwsze kąpiel, a później  pedicure na balkonie?- zapytała Miona
-Spoko.
Po 30 minutach siedziały już na balkonie, plotkując przy okazji.
-Hermiono- zmieniła nagle temat Pansy.
- Tak?
- Bo widzisz chciałam ci podziękować za to, że mi wybaczyłaś i w ogóle.
-Nie ma o czym mówić Pan.- uśmiechnęła się delikatnie.- Pamiętasz od początku się polubiłyśmy, po za tym jesteś moją siostrą bliźniaczką w dodatku, więc wybaczenie nie było trudne. A tak wogóle to która z nas jes starsza?
-Ja.
- Czyli jestem tą najmłodszą.
- Tak, ale chodźmy wybrać sukienki i zrobić makijaż i fryzurę bo już 18:30.
-Co już tak późno ? Nie zdążymy!
Spokojnie, zdążymy. Tylko chodź już.
Udały się w stronę garderoby. W końcu po wielu przymiarkach wybrały sukienki. Hermiona brzoskwiniową bez ramiączek, do której założyła czarne szpilki, a w uszy wsadziła srebrne kokardki rzucające świetliste refleksy .

Włosy zaczesała na jeden bok i podpięła wsuwkami. Pansy ubrała koronkową sukienkę w kolorze delikatnego różu z czarnym paskiem pod talią. Do tego czarne sandałki na obcasie i wiszące czarne kolczyki w kształcie serduszek, a na  szyi wisiorek do kompletu .
Włosy również zostawiła rozpuszczone. W tym momencie ktoś wszedł do pokoju.
-Gotowe?- zapytał Erik. Gdy zobaczył swoje siostry zamurowało go- Nie no -zagwizdał- gdyby nie to, że jesteście moimi siostrami to zaczął bym was podrywać.
- Nie wygłupiaj się. Idziemy?
-Oczywiście.- ustał pomiędzy dziewczynami i podał im swoje łokcie.
Po chwili szli korytarzem. Byli już lekko spóźnieni, jednak to ich ojciec miał zacząć więc nie narobią sobie wstydu. Hermiona denerwowała się trochę. W końcu ci ludzie przez tyle lat nią gardzili. Chociaż wystarczy spojrzeć na Pansy ucieszyła się ze się odnalazła. "Ale to twoja siostra" szepnął jej cichy głosik w głowie. Skończyła tą wewnętrzną rozmowę, ponieważ dziewczyna wiedziała do czego zdolna jest jej wyobraźnia.
-Jak tam moje panie gotowe?
Miona niepewnie kiwnęła  głową, ponieważ wiedziała, że to głównie do niej jest skierowane to pytanie. Erik widząc jej stan złapał je za ręce i uścisnął delikatnie dłoń Hermiony.
-Damy radę. W końcu jesteśmy Riddle.
- Musimy.
Skierowali się w stronę drugiego wejścia, znajdującego się za sceną, aby od razu na nią wejść, a nie przepychać się przez tłum. Usłyszeli głos Czarnego Pana.
-... tak więc czas zacząć zabawę, ale najpierw poproszę trójkę moich dzieci na salę. Tak trójkę. Najmłodsza potomkini Salazara Slytherina w końcu się odnalazła. Kochani chodźcie do nas.
Hermiona wchodząc na scenę nogi miała jak z waty. Gdy goście ją rozpoznali na sali rozległ się pomruk zdziwienia. Gdy Hermiona powiodła wzrokiem po osobach jej wzrok zatrzymał się na pewnym blond włosym arystokracie, którego twarz wyrażała wielki szok.
Uśmiechnęła się do niego złośliwie.
*******
Słuchałem mowy powitalnej Czarnego Pana. Szczerze mówiąc średnio mnie to interesowało. Dopiero ostatnie zdania przykuły moją uwagę.
-...Tak trójkę. Najmłodsza potomkini Salazara Slytherina w końcu się odnalazła. Kochani chodźcie do nas.
Zza sceny wyszła Pansy, Erik i ona. Jej twarz na razie była w cieniu, więc zacząłem podziwiać ją od dołu. Długie, zgrabne nogi, wąska talia, smukła szyja. Mój wzrok sunął coraz wyżej i gdy w końcu dotarł do jej twarzy przeżyłem wstrząs. To była Granger. Tak szlama Granger, a właściwie nie szlama. I jak ja mam się teraz zachować? Dziewczyna, której uprzykrzałem życie na wszystkie możliwe sposoby jest córką mojego Pana. No to mam przejebane. Przecież ona będzie się na mnie mścić na wszystkie możliwe sposoby. Złośliwy uśmieszek jaki mi posłała, tylko mnie w tym upewnił.
*******
Patrzyłam na Malfoya i miażdżyłam go wzrokiem. Pożałuje tych wszystkich lat upokorzeń i wyzwisk. Już ona się o to postara. Jednak nagle naszły ją wyrzuty sumienia. Dawna Hermiona a życiu by się tak nie zachowała. Ale dawna Hermiona, Hermiona Granger nie istniała. Została wczoraj pogrzebana. Poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę. To Erik
-Chodź mam Cię wszystkim przedstawić, bo Pansy jest zajęta.- wskazał ruchem głowy miejsce gdzie była nasza siostra.
- Faktycznie jest zajęta- Nottem.- zaśmiałam się.
- Dobrze najpierw starsi, a potem przejdziemy do sali dyskotekowej bo to tam jest impreza dla tych młodszych. Tu to taki bal z wolnymi, cichymi piosenkami i rozmowami.
Doszliśmy do Lestrange'ów i Malfoyów.
- Hermiono to jest Rudolf, Bella, Narcyza i Lucjusz. A to jest Hermiona.
-Miło mi- powiedziałam i uścisnęłam każdemu z nich dłoń.
- Hermiono to dla nas duże zaskoczenie kim jesteś i chcielibyśmy cię przeprosić w imieniu naszym i naszego syna, bo on się pewnie nie odważy.- powiedział Lucjusz
-My również.- dodał Rudolf.
-Nie ma sprawy. Do zobaczenia później.
Poszliśmy dalej. Teraz kolej na Snape'a i jego żonę.
-Witaj Hermiono. Poznaj moją żonę Kate.
-Miło cię poznać. Mów mi po imieniu lub ciociu. Naszą córkę poznasz w drugiej sali.
-Mam nadzieję , że się polubimy. Muszę już iść.
- Oczywiście do zobaczenia później.
Kate wydawała się być sympatyczną osobą. Ciekawe jaka będzie jej córka. W końcu wszystkim zostałam przedstawiona i poszliśmy do swoich rówieśników. Sala była świetnie urządzona, lepiej niz w nie jednej mugolskiej dyskotece. Parkiet był ciemny, a ściany czarno-czerwone i posypane brokatem w ten sposób że wyglądały jak podświetlane od środka. Na lewo od parkietu znajdował się D.J., a po prawej czarne skórzane kanapy i dobrze wyposażony bar. Całości dopełniała gigantyczna kula dyskotekowa, teraz wyłączona, oraz małe lampki ukryte w podwieszanym suficie. Zdziwiła mnie nieco wyłączona kula i ... cisza.  Po chwili okazało się, że czekali, aż przyjdę, aby w spokoju się poznać a nie krzycząc i połowy nie słyszeć.
Podeszli do mnie po kolei i przedstawili się.
-Hej jestem Camile  Snape i w tym semestrze będziemy razem na jednym roku. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy.
-Ja również mam taką nadzieję.
-A ja jestem Teodor Nott. Dla przyjaciół Teo.- musiałam przyznać, że Pansy ma dobry gust. Był naprawdę niezłym ciachem. Wysoki, dobrze zbudowany, przystojny.
- Miło mi cie poznać Teo.
- Spadać. Teraz moja kolej. Jestem Blaise Zabini, dla przyjaciół Diabeł. Znamy się ze szkoły, a i przepraszam za te świństwa.
- Spoko. Nie ma sprawy, w sumie nie bardzo dałeś mi popalić.- powiedziałam' zastanawiając się czy blondyn wyłapał aluzję.
- No dobra, teraz ja. Jestem Laura Malfoy i w tym semestrze również w tym semestrze będziemy się razem uczyć, tylko ja na szóstym roku.
-Malfoy?- zapytałam zdziwiona. Malfoy ma siostrę? Szczerze jej współczuję
-Tak. Jestem młodszą siostrą Draco, ale jego  chyba już znasz.
- Witaj Granger, a raczej Riddle.- odezwał się blondyn.
-Hej- mruknęłam.
- To co zaczynamy? Pokażmy jak się bawią rasowi Ślizgoni.- krzyknęła Pansy.
Lampki przygasły, a zapaliła się kula i zaczęła lecieć muzyka. Od razu poszliśmy na parkiet. Byłam w swoim żywiole. Moje ruchy były zmysłowe i seksowne, ale nie wulgarne. Zresztą każdej z nas takie były. Po jakimś czasie panowie nas opuścili i usiedli na kanapie, skąd mieli doskonały widok na nasz taniec. Bawiłam się świetnie i nawet Malfoy rzucający mi ponure spojrzenia nie był w stanie tego zepsuć. Dziewczyny faktycznie okazały się miłe i nawiązała się między nami nić porozumienia. W końcu zmęczone usiadłyśmy i wypiłyśmy kilka, no dobra więcej niż kilka głębszych. Potem poleciała jakaś wolna muzyka, dobraliśmy się w pary. Mi przypadł, o zgrozo, Malfoy, ale stwierdziłam, że nie będę niszczyć imprezy przez strojenie fochów. Już po chwili kołysaliśmy się sztywno w rytm muzyki. Chłopakowi to chyba nie odpowiadało bo przyciągnął mnie do siebie przytulając mocno. Byłam nieźle wstawiona, więc nie zwróciłam uwagi, że tuli mnie Malfoy. Sama się do niego przybliżyłam, opierając głowę o jego klatkę piersiową. Ponad łokciem blondyna zobaczyłam Erika i Camile również przytulonych i patrzących sobie w oczy. Czyżby tą dwójkę również do siebie ciągnęło?
Podniosłam wzrok na mojego partnera i to był błąd. Draco spojrzał mi głęboko w oczy, a ja nie wierząc w to co robię pocałowałam go. Rozum został wyparty przez głupotę i wypity alkohol. Poza tym chłopak  z taką zachłannością penetrował moje podniebienie, że resztki rozsądku wyparowały. Co więcej skoczyłam na niego owijając się wokół niego palce wplatając palce w jego włosy. Chłopak widząc moją reakcję złapał mnie za pośladki abym nie spadła i pogłębił pocałunek. Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy chłopak uśmiechnął się do mnie kpiąco i z politowaniem, a ja zrozumiałam.
Wykorzystał mnie i to że byłam pijana.  Chciał zobaczyć, że nawet ja mu się nie oprę. No i miał rację nie oparłam się i oddałam pocałunek. Nie mogłam mu nawet zarzucić że zaczął to wszystko. Po moim policzku spłynęła łza upokorzenia. Jak mogłam zrobić taką głupotę. A ja myślałam, że to kim jestem zmieni jego nastawienie do mnie. No i zmieniło- nie brzydzi się mnie dotykać- pomyślałam gorzko. Ale stop! Ogarnij się dziewczyno i nie daj mu satysfakcji, że cie upokorzył. Postanowiłam się  bawić dalej. Wysłałam Erikowi błagalne spojrzenie. Ten od razu zrozumiał, szepnął coś Camile  i podszedł do mnie z nią mówiąc:
-Odbijany.
Od razu do niego podeszłam do niego i zaczęliśmy tańczyć. Biedna Camile.- pomyślałam.
- Co się stało?- zapytał jak na troskliwego starszego brata przystało.
- Nie widziałeś?- pokiwał przecząco głową.- A więc Malfoy pocałował, no dobra ja zaczęłam bo spojrzał mi tak w oczy, że nie myśląc pocałowałam go. On oddał go. Gdy skończyliśmy on spojrzał na mnie kpiąco i politowaniem. On wykorzystał to, że jestem pijana i dodał mnie do swojej kolekcji panienek, które zaliczył.
-Ei, ei nie dodał cię do kolekcji bo cie zaliczył. Poza tym pokaż mu że masz go gdzieś...
Nie dokończył, ponieważ usłyszeliśmy krzyki Camile, która po chwili strzeliła Malfoyowi w twarz. Ją również próbował pocałować.
- Ty skończony kretynie! Wypraszam sobie!- darła się na  chłopaka, który rozcierał sobie policzek.- Jak śmiesz?
Podeszłam do dziewczyny.
-Chodź Camile, nie warto tracić nerwów na tego idiotę.
-Wypraszam sobie Granger.
-Nazywam się Ridde kretynie. Camile chcesz tu zostać, czy idziemy już bo ja też nie mam ochoty na zabawę.
-Idę z tobą.
- To do zobaczenia rano- pożegnałyśmy się i skierowałyśmy sie w stronę mojego pokoju i pokojów gościnnych. - To jak robimy sobie babskie pogaduchy?
- Wiesz właśnie miałam cię o to zapytać.- zaśmiała się.
Poszłyśmy, więc do mojego pokoju. Skrzat przyniósł nam mrożony sok dyniowy, ponieważ uznałyśmy, że wystarczy nam alkoholu i ciastka.
- No, to teraz opowiadaj.- zaczęła  Cam.
-Ale o czym?- udałam zdziwioną, choć doskonale wiedziałam o co jej chodzi.
- Nie udawaj. Widziałam jak całowałaś się z Malfoyem. To dlatego strzeliłam go w twarz. Czy wy…?
- Nie.- odpowiedziałam jej pewnie.
-A to sorry. Po prostu ten taniec i pocałunek. To naprawdę tak wyglądało.
- On mnie po prostu wykorzystał z tym pocałunkiem. Chciał chyba sobie coś udowodnić.  Tak naprawdę my się nawet nie lubimy, ba nienawidzimy się. On przez ponad sześć lat uprzykrzał mi życie, gnębił mnie. Teraz pewnie będzie tak samo, tylko wstrzyma się z wyzwiskami, bo nie jestem szlamą i mogę mu zaszkodzić jakby tak na mnie mówił. W szkole to taki Casanova. Wiesz co tydzień ma inną swoim dormitorium,  bawi się uczuciami tych dziewczyn. Taki arystokratyczny dupek  bez serca i nie liczący się z innymi.  Pewnie czasami też zachowuje się normalnie, ale na pewno nie przy mnie.  
- A to gnojek!  Jak on mógł tak cie wykorzystać. 
- Och nie rozmawiajmy już o tym. Przepraszam, jeśli coś do niego czausz, czy podoba ci się a ja tak o nim mówię.
-Nie podoba mi się Malfoy. W sumie widziałam go tylko parę razy. Poza tym gustuję raczej w Riddleach.- puściła mi oczko. Chwilę kojarzyłam fakty. Albo Cam woli dziewczyny, albo leci na Erika. Stawiałam na to drugie.
- Erik?- zapytałam nie pewnie. Potwierdziła kiwnięciem głowy.- Mam nadzieję, że będziecie razem.- uśmiechnęłam się szczerze, bo ta dwójka naprawdę do siebie pasowała.- Trzymam za was kciuki.
-Dzięki. Uff, mam twoje błogosławieństwo.- zażartowała, teatralnie ścierając pot z czoła. Resztę wieczoru, a właściwe nocy spędziłyśmy gadając o głupotach. Gdy zaczynało świtać położyłyśmy się spać  w ubraniach.

25 marca 2014

Bohaterowie



Hermiona Jane Riddle ( 19 września 1980)
 Siedemnastoletnia dziewczyna. Jej włosy- niegdyś wielka brązowa szopa teraz stały się fryzurą składającą się z delikatnych loków. W jej  brązowych oczach często tańczą radosne iskierki.  Gdy dowiedziała się kim jest jej prawdziwa rodzina jej światopogląd runął.  Niestety fakt o rodzicach  dziewczyny zniszczył wieloletnią przyjaźń z Ronem Weasleyem. Natomiast przyjaźń z Wybrańcem i Ginny Weasley przetrwała próbę. Znalazła też kilku innych przyjaciół. Mimo tego, że wiele osób sądzi, ze się zmieniła, to w środku nadal jest tą samą wrażliwą osobą. W czasie świąt została sprytnie wmanerowana w niechciany związek z Malfoy'em, jednak po  pewnym czasie jej serce mocniej zabiło dla blond arystokraty.  Po zmianie nazwiska Tiara umieściła ja w Slytherinie. Choć nie chce się przyznać, to nie do końca popiera zamiary swojego ojca i matki, których kocha. Ostatni semestr w Hogwarcie ma być dla niej okresem, który na zawsze zmieni coś w jej życiu.


Draco Lucjusz Malfoy ( 5 czerwca 1980)
 Blond włosy, siedemnastoletni chłopak o stalowych szaro-niebieskich oczach, wywodzący się, ze starego arystokratycznego rodu Malfoy'ów.  Jego najlepszymi przyjaciółmi są Blaise Zabini i Teodor Nott  Czerpie z życia pełnymi garściami. Niekoronowany król Slytherinu. Mistrz krętactw, kłamstw i wykorzystywania innych do swoich celów. Rozpieszczony do granic możliwości. Wyznaje zasadę po trupach do celu. Jedyny syn Lucjusza i Narcyzy. Na razie nie służy Czarnemu Panu, jednak w przyszłości jest to całkiem możliwe. Postanowił okrutnie zabawić się kosztem Hermiony.  Jednak, czy cena, jaką ma zapłacić za tą zabawę nie będzie zbyt wysoka?


Pansy Riddle
Wiek: 17 lat
Data urodzenia: 9 września 1980
Status krwi: czysta
Dom: Slytherin
Teodor Nott
Wiek: 17 lat
Data urodzenia: 5 kwietnia 1980
Status krwi: czysta
Dom: Slytherin
Erik Riddle
Wiek: 18 lat
Data urodzenia 6 lipca 1979
Status krwi: czysta
Dom: Slytherin
Camile Snape
Wiek: 17 lat
Data urodzenia: 10 maja 1980
Status krwi: czysta
Dom: Slytherin
Blaise Zabini
Wiek: 17 lat
Data urodzenia: 9 listopada 1980
Status krwi: czysta
Dom: Slytherin
Ginevra Molly Weasley
Wiek: 16 lat 
Data urodzenia: 11 sierpnia 1981
Status krwi: czysta
Dom: Gryfindor
Laura Katerine Malfoy
Wiek: 16 lat
Data urodzenia: 27 października 1981
Status krwi: czysta
Dom: Slytherin

Harry James Potter
Wiek: 17 lat
Data urodzenia:
Status krwi: półkrwi
Dom:Gryfindor
Ronald Bilius Weasley
Wiek: 17 lat
Data urodzenia: 1 marca 1980
Status krwi: czysta
Dom: Gryfindor







24 marca 2014

Rozdział I

Ubrana w długą ciemną pelerynę Hermiona szła jedną z uliczek Londynu, teraz wyludnioną i cichą, pojedyncze osoby przemykały szybko pod ścianami, aby nie zostać  zauważonym –trwała wojna.  Nikt się nie śmiał, nie żartował, w ogóle nie było czuć magii zbliżających się świąt Bożego Narodzenia.. Wtem nagle zza rogu wyszła grupa nastolatków śmiali się, przekrzykiwali, po tych nie było widać, że czymś się martwią. Dziewczyna spojrzała ukradkiem na nich i zaklęła w duchu- na czele grupy szedł Malfoy. Modliła się do Merlina, aby jej nie zauważyli. Niestety Merlin pozostał głuchy na jej prośby.
- Ooo kogo ja widzę szlama Granger- zaszydził, a jego kumple zaśmiali się szyderczo
-Spieprzaj Malfoy .– warknęła.
- Grzeczniej proszę bo może ci się coś stać.
-Tak ciekawe co taka fretka jak ty może mi zrobić.-zadrwiła i już po chwili wiedziała że przesadziła.  Oczy chłopaka zwęziły się i syknął przez zęby:
- Przegięłaś. - już miał wypowiedzieć zaklęcie, gdy nagle na niebie pojawił się Mroczny Znak , lecz wąż nie zawisł nad głową tylko zaczął sunąć w dół wszyscy wiedzieli co to oznacza- Voldemort zaraz się tu zjawi za pomocą teleportacji.
-O nie – szepnęła
- Co jest Granger strach cie obleciał? A  podobno Gryfoni się nie boją.- Hermiona właśnie zamierzała się teleportować lecz blondyn ją zatrzymał łapiąc za łokieć.
Nagle koło nich zmaterializował się Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Blondyn natychmiast puścił  brązowooką i przyłożył dłoń do serca i razem z innymi ukłonił się mówiąc:- Panie.- Czarny Pan przywitał ich machnięciem ręki i zapytał:
-Co was tutaj sprowadza ?- Voldemort zdawał się nie zauważać dziewczyny.
- Świąteczne zakupy Panie.- tym razem odezwał sie Blaise Zabini.
-Rozumiem przekażcie swoim rodzicom, że jesteście wszyscy zaproszeni na Bal Bożonarodzeniowy 24 grudnia w Riddle Manor.
- Dobrze- odpowiedzieli chórem.
Hermiona postanowiła skorzystać z ich nieuwagi i teleportowała się do domu. Nagle poczuła rękę zaciskającą się na jej ramieniu. Błagała aby to nie był Voldemort. Gdy aportowała się do swojego pokoju na piętrze już wiedziała że nie wysłuchano jej modlitw. Zaczęła krzyczeć do rodziców znajdujących się na dole.
-Mamo, tato uciekajcie natychmiast!!!Uciekajcie, bo on was zabije!!!
Rodzice jednak jej nie posłuchali i przybiegli szybko do góry. Gdy go zobaczyli na ich twarzach wymalowało się przerażenie.
-Proszę oszczędź ich.- zaczęła go błagać widząc że podnosi różdżkę, nie zabił ich lecz wypchnął zaklęciem za drzwi, a te za pomocą czarów zabarykadował. To samo zrobił z oknem.
- Czego chcesz?! Jeżeli sądzisz że wydam ci Harry'ego bo oszczędziłeś moich rodziców to się grubo mylisz!!!
- Spokojnie, przyszedłem tu z innego powodu.
- Tak? Ciekawe z jakiego? Co może cię sprowadzać do domu mugoli- zapytała ironicznie.
-Ty.
- Ale ja ci powiedziałam że nic się ode mnie nie dowiesz. Możesz od razu mnie zabić.
- Nikt tu nikogo nie będzie zabijał.
- To po co tu przyszedłeś?
- Po ciebie.- Voldemort cały czas był spokojny i nie podnosił głosu.
- Co ?!
- To co słyszałaś. Wytłumaczę ci wszystko w domu.
-Jestem w domu.
- W twoim nowym domu.
- Nie planuje przeprowadzki.
- Idziesz po dobroci czy mam cię zmusić?
Hermiona chwilę się zastanawiała i stwierdziła że pójdzie sama, bo jeśli się nie zgodzi to i tak znajdzie w tym miejscu do którego chce przenieść się Voldemort.
-Pójdę sama, ale chcę się pożegnać z rodzicami.
Czarny Pan skrzywił się nie wiadomo czemu na słowo "rodzice", lecz odpowiedział:
-Dobrze.
Cofnął zaklęcia i już po chwili schodzili po schodach po salonu, gdzie czekali rodzice dzoewczyny. Na ich widok szybko się podnieśli.
- Hermiono, czy nic ci nie jest?- spytała Jean
- Nie mamo- odpowiedziała ze łzami w oczach i świadomością, że być może widzi po raz ostatni. Mocno ją przytuliła, następnie podeszła do taty i zrobiła to samo.
-Żegnajcie.
- Do zobaczenia Hermionko.
Brązowooka odwróciła się do Voldemrta, który wyciągnął woreczek z proszkiem Fiuu. Złapał ją za łokieć i wszedł z nią w płomienie wypowiadając adres. Znaleźli się w dość dużym przestronnym pomieszczeniu w którym stały regały z książkami, duże czarne dębowe biurko, fotel obrotowy i  czarna kanapa do kompletu, całość dopełniał duży beżowy kominek.
-Witaj w moim gabinecie Hermiono.
- Daruj sobie te gadki. Czego ode mnie chcesz?
-Usiądź- powiedział i pociągnął ją za sobą na kanapę. Niezadowolona usiadła jak najdalej od niego i spuściła wzrok. Gdy go podniosła ujrzała kogoś innego niż się spodziewała. Przed nią siedział przystojny szatyn w średnim wieku, o brązowych oczach, podobnych do jej.
-Kim jesteś ?- zapytała, bo zżerała ją ciekawość.
- Tom Marvolo Riddle. Jestem twoim ojcem.
Do dziewczyny dopiero po chwili dotarł sens jego słów. Zaśmiała mu się w twarz.
- Moi rodzice to mugole. Rozumiesz? M-U-G-O-L-E. Jestem mugolaczką.
- Nie, nie jesteś. Pozwól że opowiem ci wszystko od początku. Zgoda?
Hermiona zastanowiła się. Coś jej tu nie grało. Miły Voldemort?  Ciekawe jaki kit będzie chciał jej wcisnąć, będzie musiał się postarać, w końcu jest uważana za najmądrzejszą czarownicę od czasów Roweny Ravenclaw. Postanowiła się zgodzić.
- Dobrze.
-A więc...
-Nie zaczyna się zdania od a więc.
- Nie przerywaj mi. Moja żona Amanda zaszła w ciążę prawie 18 lat temu. Bardzo się ucieszyliśmy na wieść ze to ciąża bliźniacza. Urodziły nam się dwie córki, zupełnie do siebie nie podobne- dwujajowe. Dlatego nie zobaczyłaś swojej kopii nigdy w Hogwacie. Gdy miały rok już wtedy nie odstępowały siebie ani na krok. Pewnego dnia, przyszedł tu James Potter i zabrał jedną z dziewczynek. Ta druga strasznie rozpaczała, rozpacza do dziś. Wraz z Amandą i Śmierciożercami rozpoczęliśmy poszukiwania.  Bez skutku. Z obawy aby drugie nasze dziecko nie zostało porwane sfałszowaliśmy drzewa genealogiczne, a ją oddaliśmy naszym dobrym przyjaciołom pod opiekę, ale nie wyczyściliśmy małej pamięci o tym kim jest. Nasi znajomi bardzo się ucieszyli gdy poprosiliśmy ich o tą przysługę, ponieważ sami nie mogli mieć dzieci. Poszukiwania naszej drugiej córki nadal trwały. Zrozpaczony udałem się do domu Potterów. Z wściekłości ich pozabijałem. Chciałem aby cierpieli tak samo jak ja.- gdy mówił ostanie zdanie w jego głosie było słychać autentyczny ból.
-Wszystko fajnie, ale co ja mam z tym wspólnego?
- To ty jesteś tą zaginioną dziewczynką Hermiono.
-Chyba sobie kpisz . Udowodnij to.
- Dobrze, daj mi swoją prawą dłoń.
-Po co- zapytała zdziwiona?
Jednak Czarny Pan nie odpowiedział tylko sięgnął po jej rękę podwinął jej rękaw.
- Spójrz na to znamię.- powiedział dotykając wewnętrznej strony jej nadgarstka.- Przedstawia wijącego węża i masz to od nie dawna prawda? Dokładnie od dnia twoich 17 urodzin. U każdego, kto należy do rodu Salazara Slyterina w dniu w którym staje się pełnoletni na jego nadgarstku pojawia się znamię w kształcie węża.- mówiąc to podwinął swój rękaw i pokazał jej identyczne.-  Czy teraz mi wierzysz?
-Ja.. Ja nie wiem co powiedzieć. Tak wierzę ci, ale to takie nieprawdopodobne.
-Rozumiem.
Zapadła cisza. Po pewnym czasie Hermiona odezwała się:
- Mam siostrę?- zapytała niepewnie.
Czarny Pan kiwnął głową.
- A czy mogę poznać ją i m.. mamę?
- Oczywiście. Łobuz -krzyknął. Przed nim pojawił sie skrzat, który ukłonił się nisko.
-Tak Panie? -zaskrzeczał.
-Znajdż moją żonę i córkę. Powiedz im że odnalazłem drugą córkę oraz aby przyszły do mojego gabinetu.
-Oczywiście.- trzasnęło i zniknął.
-Czy ty- powiedziała niepewnie nie wiedząc jak się do niego odezwać.
-Mów mi Tom lub Tato.-poprosił
- Dobrze. Więc ta.. tato powiedz mi jak ma na imię moja siostra.
- Nazywa sie, ma na razie jeszcze stare nazwisko, ale to nie długo się zmieni, a więc nazywa się Pansy Parki...
Nie dokończył, ponieważ do gabinetu wbiegła z piskiem Pansy i zaczęła tulić, przytulać Hermionę, płacząc ze szczęścia. Po chwili zaczęła mówić do Hermiony.
- O Merlinie tak się cieszę... W końcu się odnalazłaś... Czy wybaczysz mi te wszystkie wyzwiska szkole... Tak bardzo Cię przepraszam...  Tak bardzo się za tobą stęskniłam...
- Oczywiście, że Ci wybaczę. Cieszę się że mam siostrę.- zaczęły się znowu przytulać.
-Yhhm- usłyszały chrząknięcie ojca. Odwróciły się w jego stronę i Hermiona zobaczyła  mamę, która uśmiechnęła sie do niej serdecznie, przytuliła i powiedziała:
-Witaj w domu.
- Domu?- zapytała zdezorientowana.
-Och, Tom Ci nie powiedział, że jeśli chcesz  to możesz z nami zamieszkać?
To jak zgadzasz się? - wtrąciła się Pansy
-Jasne, ale chcę mieć pokój obok Ciebie, bo to duży dom, pałac właściwie i nie orientuję się w nim jeszcze.
-Jeśli to jedyny warunek to zgoda.- powiedział Tom. - Wprawdzie i tak tam planowo miał być twój pokój, więc wszystko jest gotowe.
- Chodź, zaprowadzę Cię do twojego pokoju.- Pansy złapała brunetkę za rękę i  pociągnęła w stronę drzwi.
-Chwileczkę- zatrzymał je głos Czarnego Pana.
- Tak? - zapytała Herm.
- Jutro jest Bal Bożonarodzeniowy. Chciałbym przedstawić Cię wszystkim na przyjęciu. Co ty na to ?
- Jasne.
Jest jeszcze jedna sprawa, a właściwie dwie proszę, abyś do przyjęcia nie opuszczała pokoju, bo wszyscy wiedzą, że jesteś przyjaciółką Pottera i mogą Cię zaatakować. A druga to taka, że oprócz siostry masz również ... starszego brata.
- C...Co?- wykrztusiła z trudem. Wszystko zaczęło ją przerastać. Nie dość, że w ciągu pół godziny dowiedziała się że jest córka Czarnego Pana, ma siostre bliźniaczkę, to teraz słyszy na dokładkę, że ma brata.
- Poznasz go jutro przed balem. Uczy się w Dumstrangu, a teraz postanowił przenieść się do Hogwartu. Tak uczy się jeszcze ponieważ chorował jak był mały i poszedł do szkoły rok później.
- Dobrze. Ja... Czy mogę już iść?
- Teraz już tak.
- Do zobaczenia.
Wyszły razem z Pansy i skierowały się w stronę pokoju. Przez chwilę szły w ciszy w końcu Pansy przerwała panującą  między nimi ciszę.
- Hermiono?
- Tak ?
-Pamiętasz jak się poznałyśmy?
- Taa... Polubiłyśmy się, ale potem powiedziałam, że pochodzę z rodziny mugoli i to stworzyło między nami mur.
- Tak to prawda, później te wszystkie wyzwiska i obelgi. Wiesz po co to robiłam? - nie czekacjąc na odpowiedź powiedziała- Bo nie mogłam znieść myśli, że przez głupie poglądy i podziały straciłam przyszłą przyjaciółkę. Ale widzisz od początku nas do siebie ciągnęło- dodała radośnie.- To tutaj. Chcesz zobaczyć najpierw swój czy mój pokój?
-Mój, ale potem idziemy do  Ciebie.
- Tak jest.
Weszły do środka. Ich oczom ukazał się duży pokój z balkonem, na którym stały, krzesła, leżaki i stół. Ściany były pomalowane jasnymi odcieniami różu, fioletu brzoskiniowego. Znajdowało się tam łóżko, a właściwie łoże, na którym pomieściło by się z 5 osób, nad nim wisiał jasno fioletowy baldachim, a pod nim tego samego koloru satynowa pościel i mnóstwo poduszeczek. Naprzeciwko łóżka stał regał z książkami połączony z komodą na której leżały ramki do zdjęć, a obok niego biurko narożnikowe. Nad nim znajdowało się drugie okno. Kolejną ścianę zajmował kominek, a na następniej była para drzwi. Jedne prowadziły do urządzonej z przepychem łazienki, a drugie do gigantycznj garderoby. Całości dopełniał barek znajdujący się przy wyjsciu na balkon.
-O matko jak tu ślicznie- zachwyciła się Hermiona-A jaki jest twój, pokażesz mi go?
- Jasne. Wiesz mój pokój jest praktycznie identyczny. Chciałam mieć taki jak twój i to ja oba urządzałam, ale jeśli ci się nie podoba to możesz go urządzic według swojego gustu...
-Jest idealny.- przerwała jej.
- To świetnie. Starałam się.-uśmiechnęła się- A i nie przeszkadza ci, że mamy wspólny balkon? Zmieniłam go bo teraz jest dużo większy, mogłam wykorzystać całą przestrzeń, a nie tylko połowę pamiętając przy tym o przerwach.
- Nie przeszkadza mi to. Wręcz przeciwnie.
- To teraz idziemy do mnie.
Po chwili były już w pokoju Ślizgonki. Naprawdę był taki sam oprócz osobistych drobiazgów. Postanowiły zjeść tu kolację, zresztą Hermiona i tak nie mogła opuszczać pokoju. Zawołały skrzatkę, aby przyniosła im jedzenie. Już po chwili jadły smakołyki i rozmawiały.
- Czy powiesz mi jak ma na imię nasz brat ?
- Erik. Jutro rano pewnie przyjdzie nas odwiedzić, aby ciebie poznać.
A masz jego zdjęcie czy coś?
-Mam, ale nie wiem gdzie. Muszę je znaleźć i w końcu powkładać zdjęcia w ramki.
- Okay, czyli muszę poczekac do jutra. A kto będzie jutro na balu ?
-Och, no wiesz najbardziej zasłużeni słudzy tata, czyli Bellatrix,-Miona wstrząsneła się na dźwięk jej imienia- Nie jest taka zła, jak się wydaje gdy jesteśmy w swoim gronie, Parkinsonowie, Zabini, Snapeowie,..
-Snapeowie ?-zdziwiła się – chyba Snape.
- Nie. Snape ma żonę i córkę, ale ona uczy w Beauxbatons. A więc dalej. Będą też Malfoyowie, Nottowie- westchnęła wypowiadając ostatnie nazwisko.- No i inni, ale tylko ci co ich wymieniłam zostaną tu na noc, a reszta będzie wracać do domu.
- Pan, co z tymi Nottami?-A co ma być? – zapytała speszona, ale Hermiona nie dała sobie w kaszę dmuchać.- Nie ściemniaj, przecież widzę, po za tym westchnęłaś tak, jakbyś usychała z tęsknoty.
- Bo usycham. Szczególnie za tym najmłodszym.- powiedziała cicho.
-Serio? Myślałam, że ty i Malfoy..
- Ze na niego lecę? Niee to już było dawno, poza tym to było raczej krótkotrwałe zauroczenie a nie miłość.- A jutro on będzie tak ?- kiwnięcie głową- W takim razie musimy zrobić Cię na bóstwo.
- Zgoda, ale pod jednym warunkiem.
-Jakim?
- Z tobą zrobimy to samo i przyrzekasz się dobrze bawić na balu.
-Okey.
- Za bal!- 
Za bal!- stuknęły się kieliszkami z winem wznosząc toast.Rozmawiały do późna w nocy, aż w końcu padły na łóżko zmęczone i już po chwili znajdowały się w objęciach Morfeusza.
******
Hejka, to moje pierwsze opowiadanie. Mam nadzieje, że wam się spodoba.

Ever ;*