24 marca 2014

Rozdział I

Ubrana w długą ciemną pelerynę Hermiona szła jedną z uliczek Londynu, teraz wyludnioną i cichą, pojedyncze osoby przemykały szybko pod ścianami, aby nie zostać  zauważonym –trwała wojna.  Nikt się nie śmiał, nie żartował, w ogóle nie było czuć magii zbliżających się świąt Bożego Narodzenia.. Wtem nagle zza rogu wyszła grupa nastolatków śmiali się, przekrzykiwali, po tych nie było widać, że czymś się martwią. Dziewczyna spojrzała ukradkiem na nich i zaklęła w duchu- na czele grupy szedł Malfoy. Modliła się do Merlina, aby jej nie zauważyli. Niestety Merlin pozostał głuchy na jej prośby.
- Ooo kogo ja widzę szlama Granger- zaszydził, a jego kumple zaśmiali się szyderczo
-Spieprzaj Malfoy .– warknęła.
- Grzeczniej proszę bo może ci się coś stać.
-Tak ciekawe co taka fretka jak ty może mi zrobić.-zadrwiła i już po chwili wiedziała że przesadziła.  Oczy chłopaka zwęziły się i syknął przez zęby:
- Przegięłaś. - już miał wypowiedzieć zaklęcie, gdy nagle na niebie pojawił się Mroczny Znak , lecz wąż nie zawisł nad głową tylko zaczął sunąć w dół wszyscy wiedzieli co to oznacza- Voldemort zaraz się tu zjawi za pomocą teleportacji.
-O nie – szepnęła
- Co jest Granger strach cie obleciał? A  podobno Gryfoni się nie boją.- Hermiona właśnie zamierzała się teleportować lecz blondyn ją zatrzymał łapiąc za łokieć.
Nagle koło nich zmaterializował się Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Blondyn natychmiast puścił  brązowooką i przyłożył dłoń do serca i razem z innymi ukłonił się mówiąc:- Panie.- Czarny Pan przywitał ich machnięciem ręki i zapytał:
-Co was tutaj sprowadza ?- Voldemort zdawał się nie zauważać dziewczyny.
- Świąteczne zakupy Panie.- tym razem odezwał sie Blaise Zabini.
-Rozumiem przekażcie swoim rodzicom, że jesteście wszyscy zaproszeni na Bal Bożonarodzeniowy 24 grudnia w Riddle Manor.
- Dobrze- odpowiedzieli chórem.
Hermiona postanowiła skorzystać z ich nieuwagi i teleportowała się do domu. Nagle poczuła rękę zaciskającą się na jej ramieniu. Błagała aby to nie był Voldemort. Gdy aportowała się do swojego pokoju na piętrze już wiedziała że nie wysłuchano jej modlitw. Zaczęła krzyczeć do rodziców znajdujących się na dole.
-Mamo, tato uciekajcie natychmiast!!!Uciekajcie, bo on was zabije!!!
Rodzice jednak jej nie posłuchali i przybiegli szybko do góry. Gdy go zobaczyli na ich twarzach wymalowało się przerażenie.
-Proszę oszczędź ich.- zaczęła go błagać widząc że podnosi różdżkę, nie zabił ich lecz wypchnął zaklęciem za drzwi, a te za pomocą czarów zabarykadował. To samo zrobił z oknem.
- Czego chcesz?! Jeżeli sądzisz że wydam ci Harry'ego bo oszczędziłeś moich rodziców to się grubo mylisz!!!
- Spokojnie, przyszedłem tu z innego powodu.
- Tak? Ciekawe z jakiego? Co może cię sprowadzać do domu mugoli- zapytała ironicznie.
-Ty.
- Ale ja ci powiedziałam że nic się ode mnie nie dowiesz. Możesz od razu mnie zabić.
- Nikt tu nikogo nie będzie zabijał.
- To po co tu przyszedłeś?
- Po ciebie.- Voldemort cały czas był spokojny i nie podnosił głosu.
- Co ?!
- To co słyszałaś. Wytłumaczę ci wszystko w domu.
-Jestem w domu.
- W twoim nowym domu.
- Nie planuje przeprowadzki.
- Idziesz po dobroci czy mam cię zmusić?
Hermiona chwilę się zastanawiała i stwierdziła że pójdzie sama, bo jeśli się nie zgodzi to i tak znajdzie w tym miejscu do którego chce przenieść się Voldemort.
-Pójdę sama, ale chcę się pożegnać z rodzicami.
Czarny Pan skrzywił się nie wiadomo czemu na słowo "rodzice", lecz odpowiedział:
-Dobrze.
Cofnął zaklęcia i już po chwili schodzili po schodach po salonu, gdzie czekali rodzice dzoewczyny. Na ich widok szybko się podnieśli.
- Hermiono, czy nic ci nie jest?- spytała Jean
- Nie mamo- odpowiedziała ze łzami w oczach i świadomością, że być może widzi po raz ostatni. Mocno ją przytuliła, następnie podeszła do taty i zrobiła to samo.
-Żegnajcie.
- Do zobaczenia Hermionko.
Brązowooka odwróciła się do Voldemrta, który wyciągnął woreczek z proszkiem Fiuu. Złapał ją za łokieć i wszedł z nią w płomienie wypowiadając adres. Znaleźli się w dość dużym przestronnym pomieszczeniu w którym stały regały z książkami, duże czarne dębowe biurko, fotel obrotowy i  czarna kanapa do kompletu, całość dopełniał duży beżowy kominek.
-Witaj w moim gabinecie Hermiono.
- Daruj sobie te gadki. Czego ode mnie chcesz?
-Usiądź- powiedział i pociągnął ją za sobą na kanapę. Niezadowolona usiadła jak najdalej od niego i spuściła wzrok. Gdy go podniosła ujrzała kogoś innego niż się spodziewała. Przed nią siedział przystojny szatyn w średnim wieku, o brązowych oczach, podobnych do jej.
-Kim jesteś ?- zapytała, bo zżerała ją ciekawość.
- Tom Marvolo Riddle. Jestem twoim ojcem.
Do dziewczyny dopiero po chwili dotarł sens jego słów. Zaśmiała mu się w twarz.
- Moi rodzice to mugole. Rozumiesz? M-U-G-O-L-E. Jestem mugolaczką.
- Nie, nie jesteś. Pozwól że opowiem ci wszystko od początku. Zgoda?
Hermiona zastanowiła się. Coś jej tu nie grało. Miły Voldemort?  Ciekawe jaki kit będzie chciał jej wcisnąć, będzie musiał się postarać, w końcu jest uważana za najmądrzejszą czarownicę od czasów Roweny Ravenclaw. Postanowiła się zgodzić.
- Dobrze.
-A więc...
-Nie zaczyna się zdania od a więc.
- Nie przerywaj mi. Moja żona Amanda zaszła w ciążę prawie 18 lat temu. Bardzo się ucieszyliśmy na wieść ze to ciąża bliźniacza. Urodziły nam się dwie córki, zupełnie do siebie nie podobne- dwujajowe. Dlatego nie zobaczyłaś swojej kopii nigdy w Hogwacie. Gdy miały rok już wtedy nie odstępowały siebie ani na krok. Pewnego dnia, przyszedł tu James Potter i zabrał jedną z dziewczynek. Ta druga strasznie rozpaczała, rozpacza do dziś. Wraz z Amandą i Śmierciożercami rozpoczęliśmy poszukiwania.  Bez skutku. Z obawy aby drugie nasze dziecko nie zostało porwane sfałszowaliśmy drzewa genealogiczne, a ją oddaliśmy naszym dobrym przyjaciołom pod opiekę, ale nie wyczyściliśmy małej pamięci o tym kim jest. Nasi znajomi bardzo się ucieszyli gdy poprosiliśmy ich o tą przysługę, ponieważ sami nie mogli mieć dzieci. Poszukiwania naszej drugiej córki nadal trwały. Zrozpaczony udałem się do domu Potterów. Z wściekłości ich pozabijałem. Chciałem aby cierpieli tak samo jak ja.- gdy mówił ostanie zdanie w jego głosie było słychać autentyczny ból.
-Wszystko fajnie, ale co ja mam z tym wspólnego?
- To ty jesteś tą zaginioną dziewczynką Hermiono.
-Chyba sobie kpisz . Udowodnij to.
- Dobrze, daj mi swoją prawą dłoń.
-Po co- zapytała zdziwiona?
Jednak Czarny Pan nie odpowiedział tylko sięgnął po jej rękę podwinął jej rękaw.
- Spójrz na to znamię.- powiedział dotykając wewnętrznej strony jej nadgarstka.- Przedstawia wijącego węża i masz to od nie dawna prawda? Dokładnie od dnia twoich 17 urodzin. U każdego, kto należy do rodu Salazara Slyterina w dniu w którym staje się pełnoletni na jego nadgarstku pojawia się znamię w kształcie węża.- mówiąc to podwinął swój rękaw i pokazał jej identyczne.-  Czy teraz mi wierzysz?
-Ja.. Ja nie wiem co powiedzieć. Tak wierzę ci, ale to takie nieprawdopodobne.
-Rozumiem.
Zapadła cisza. Po pewnym czasie Hermiona odezwała się:
- Mam siostrę?- zapytała niepewnie.
Czarny Pan kiwnął głową.
- A czy mogę poznać ją i m.. mamę?
- Oczywiście. Łobuz -krzyknął. Przed nim pojawił sie skrzat, który ukłonił się nisko.
-Tak Panie? -zaskrzeczał.
-Znajdż moją żonę i córkę. Powiedz im że odnalazłem drugą córkę oraz aby przyszły do mojego gabinetu.
-Oczywiście.- trzasnęło i zniknął.
-Czy ty- powiedziała niepewnie nie wiedząc jak się do niego odezwać.
-Mów mi Tom lub Tato.-poprosił
- Dobrze. Więc ta.. tato powiedz mi jak ma na imię moja siostra.
- Nazywa sie, ma na razie jeszcze stare nazwisko, ale to nie długo się zmieni, a więc nazywa się Pansy Parki...
Nie dokończył, ponieważ do gabinetu wbiegła z piskiem Pansy i zaczęła tulić, przytulać Hermionę, płacząc ze szczęścia. Po chwili zaczęła mówić do Hermiony.
- O Merlinie tak się cieszę... W końcu się odnalazłaś... Czy wybaczysz mi te wszystkie wyzwiska szkole... Tak bardzo Cię przepraszam...  Tak bardzo się za tobą stęskniłam...
- Oczywiście, że Ci wybaczę. Cieszę się że mam siostrę.- zaczęły się znowu przytulać.
-Yhhm- usłyszały chrząknięcie ojca. Odwróciły się w jego stronę i Hermiona zobaczyła  mamę, która uśmiechnęła sie do niej serdecznie, przytuliła i powiedziała:
-Witaj w domu.
- Domu?- zapytała zdezorientowana.
-Och, Tom Ci nie powiedział, że jeśli chcesz  to możesz z nami zamieszkać?
To jak zgadzasz się? - wtrąciła się Pansy
-Jasne, ale chcę mieć pokój obok Ciebie, bo to duży dom, pałac właściwie i nie orientuję się w nim jeszcze.
-Jeśli to jedyny warunek to zgoda.- powiedział Tom. - Wprawdzie i tak tam planowo miał być twój pokój, więc wszystko jest gotowe.
- Chodź, zaprowadzę Cię do twojego pokoju.- Pansy złapała brunetkę za rękę i  pociągnęła w stronę drzwi.
-Chwileczkę- zatrzymał je głos Czarnego Pana.
- Tak? - zapytała Herm.
- Jutro jest Bal Bożonarodzeniowy. Chciałbym przedstawić Cię wszystkim na przyjęciu. Co ty na to ?
- Jasne.
Jest jeszcze jedna sprawa, a właściwie dwie proszę, abyś do przyjęcia nie opuszczała pokoju, bo wszyscy wiedzą, że jesteś przyjaciółką Pottera i mogą Cię zaatakować. A druga to taka, że oprócz siostry masz również ... starszego brata.
- C...Co?- wykrztusiła z trudem. Wszystko zaczęło ją przerastać. Nie dość, że w ciągu pół godziny dowiedziała się że jest córka Czarnego Pana, ma siostre bliźniaczkę, to teraz słyszy na dokładkę, że ma brata.
- Poznasz go jutro przed balem. Uczy się w Dumstrangu, a teraz postanowił przenieść się do Hogwartu. Tak uczy się jeszcze ponieważ chorował jak był mały i poszedł do szkoły rok później.
- Dobrze. Ja... Czy mogę już iść?
- Teraz już tak.
- Do zobaczenia.
Wyszły razem z Pansy i skierowały się w stronę pokoju. Przez chwilę szły w ciszy w końcu Pansy przerwała panującą  między nimi ciszę.
- Hermiono?
- Tak ?
-Pamiętasz jak się poznałyśmy?
- Taa... Polubiłyśmy się, ale potem powiedziałam, że pochodzę z rodziny mugoli i to stworzyło między nami mur.
- Tak to prawda, później te wszystkie wyzwiska i obelgi. Wiesz po co to robiłam? - nie czekacjąc na odpowiedź powiedziała- Bo nie mogłam znieść myśli, że przez głupie poglądy i podziały straciłam przyszłą przyjaciółkę. Ale widzisz od początku nas do siebie ciągnęło- dodała radośnie.- To tutaj. Chcesz zobaczyć najpierw swój czy mój pokój?
-Mój, ale potem idziemy do  Ciebie.
- Tak jest.
Weszły do środka. Ich oczom ukazał się duży pokój z balkonem, na którym stały, krzesła, leżaki i stół. Ściany były pomalowane jasnymi odcieniami różu, fioletu brzoskiniowego. Znajdowało się tam łóżko, a właściwie łoże, na którym pomieściło by się z 5 osób, nad nim wisiał jasno fioletowy baldachim, a pod nim tego samego koloru satynowa pościel i mnóstwo poduszeczek. Naprzeciwko łóżka stał regał z książkami połączony z komodą na której leżały ramki do zdjęć, a obok niego biurko narożnikowe. Nad nim znajdowało się drugie okno. Kolejną ścianę zajmował kominek, a na następniej była para drzwi. Jedne prowadziły do urządzonej z przepychem łazienki, a drugie do gigantycznj garderoby. Całości dopełniał barek znajdujący się przy wyjsciu na balkon.
-O matko jak tu ślicznie- zachwyciła się Hermiona-A jaki jest twój, pokażesz mi go?
- Jasne. Wiesz mój pokój jest praktycznie identyczny. Chciałam mieć taki jak twój i to ja oba urządzałam, ale jeśli ci się nie podoba to możesz go urządzic według swojego gustu...
-Jest idealny.- przerwała jej.
- To świetnie. Starałam się.-uśmiechnęła się- A i nie przeszkadza ci, że mamy wspólny balkon? Zmieniłam go bo teraz jest dużo większy, mogłam wykorzystać całą przestrzeń, a nie tylko połowę pamiętając przy tym o przerwach.
- Nie przeszkadza mi to. Wręcz przeciwnie.
- To teraz idziemy do mnie.
Po chwili były już w pokoju Ślizgonki. Naprawdę był taki sam oprócz osobistych drobiazgów. Postanowiły zjeść tu kolację, zresztą Hermiona i tak nie mogła opuszczać pokoju. Zawołały skrzatkę, aby przyniosła im jedzenie. Już po chwili jadły smakołyki i rozmawiały.
- Czy powiesz mi jak ma na imię nasz brat ?
- Erik. Jutro rano pewnie przyjdzie nas odwiedzić, aby ciebie poznać.
A masz jego zdjęcie czy coś?
-Mam, ale nie wiem gdzie. Muszę je znaleźć i w końcu powkładać zdjęcia w ramki.
- Okay, czyli muszę poczekac do jutra. A kto będzie jutro na balu ?
-Och, no wiesz najbardziej zasłużeni słudzy tata, czyli Bellatrix,-Miona wstrząsneła się na dźwięk jej imienia- Nie jest taka zła, jak się wydaje gdy jesteśmy w swoim gronie, Parkinsonowie, Zabini, Snapeowie,..
-Snapeowie ?-zdziwiła się – chyba Snape.
- Nie. Snape ma żonę i córkę, ale ona uczy w Beauxbatons. A więc dalej. Będą też Malfoyowie, Nottowie- westchnęła wypowiadając ostatnie nazwisko.- No i inni, ale tylko ci co ich wymieniłam zostaną tu na noc, a reszta będzie wracać do domu.
- Pan, co z tymi Nottami?-A co ma być? – zapytała speszona, ale Hermiona nie dała sobie w kaszę dmuchać.- Nie ściemniaj, przecież widzę, po za tym westchnęłaś tak, jakbyś usychała z tęsknoty.
- Bo usycham. Szczególnie za tym najmłodszym.- powiedziała cicho.
-Serio? Myślałam, że ty i Malfoy..
- Ze na niego lecę? Niee to już było dawno, poza tym to było raczej krótkotrwałe zauroczenie a nie miłość.- A jutro on będzie tak ?- kiwnięcie głową- W takim razie musimy zrobić Cię na bóstwo.
- Zgoda, ale pod jednym warunkiem.
-Jakim?
- Z tobą zrobimy to samo i przyrzekasz się dobrze bawić na balu.
-Okey.
- Za bal!- 
Za bal!- stuknęły się kieliszkami z winem wznosząc toast.Rozmawiały do późna w nocy, aż w końcu padły na łóżko zmęczone i już po chwili znajdowały się w objęciach Morfeusza.
******
Hejka, to moje pierwsze opowiadanie. Mam nadzieje, że wam się spodoba.

Ever ;*

9 komentarzy:

  1. Dzięki za pobranie mojego szablonu :) Rada ode mnie: zmień format daty na krótki, typu: 12/03/14.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na twoje bloga trafiłam zupełnie przypadkiem (bodajże z linku na jakiejś innej stronie) ;) Musisz wiedzieć, że co do tego rozdziału mam naprawdę mieszane uczucia... Chcę jednak podkreślić, że to co tu napiszę jest tylko i wyłącznie moim zdaniem, a ty nie musisz się z nim zgadzać ;) Zacznę może od pozytywów. Zaciekawiłaś mnie. Tak, zaciekawiłaś, a to ogromny plus, bo ostatnio nic nie jest wstanie przykuć mojej uwagi. Już nie mogę się doczekać żeby przeczytać o tej wspaniałej imprezie, na której będzie tyle śmierciożerczych rodzin.
    Napisane ładnie, może dodałabym nieco więcej opisów, bo akcja dzieje się zbyt szybko. Nie ma wielu błędów. Czasem tylko robisz przecinki zamiast kropek i wychodzą ci strasznie długie zdania ;)
    Moje zastrzeżenia dotyczą jednak treści ;) No bo nie masz pojęcia jak mnie zbulwersowało kiedy Hermiona tak szybko zapomniała o swoich ukochanych rodzicach, z którymi żyła przez całe życie i znalazła sobie nową rodzinkę! :D Może Voldemort jest miły dla niej, ale innych traktuje okropnie. Przecież to największy wróg jej przyjaciela!
    No ale... nigdy nie czytałam żadnego opowiadania o Hermionie Riddle.
    Może o to chodzi, że zmienia się całkowicie charaktery postaci? Dla mnie po prostu Hermiona zawsze była kimś szlachetnym i honorowym. Ona by tak szybko nie zapomniała.
    Mam nadzieję, że mój komentarz ci pomoże. Tak trzymaj i za nic w świecie się nie poddawaj.
    Pozdrawiam i życzę duuuuuuuuuuuuuuuuuużo weny na start :*
    Mam nadzieję, że nowy rozdział już niedługo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątpliwości najdą Hermionę, ale dopiero później.

      Usuń
  3. bardzo ciekawie sie zaczyna. Już nie mogę sie doczekać dalszych części :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie*
    Caroline.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajne opowiadanie :)
    Hermiona córką Voldemrota? Super :)
    Zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra to tak:
    1. BoHaterowie nie boCHaterowie
    2. Akcja dzieje się trochę zbyt szybko
    3. Twoje dialogi są MEGA! Prawie oplułam monitor ze śmiechu
    4. Prawie nie robisz błędów, więc gratulacje
    5. Ogólnie piszesz bardzo fajnie
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny ;)
    Alexandra

    OdpowiedzUsuń
  6. No proszę, proszę.. co my tu mamy?
    EVER, jak mogłaś nie napisać mi, że masz bloga :<
    Hahaha, ale i tak cię znalazłam! Szukam ciekawych, innych historii i wpisuję "H. Riddle", czytam rozdział 1 i patrzę na podpis!
    Akcja już w pierszwym rozdziale poleciała gładko i szybko, bylebyś nie przesadziła ;) Hermiona córka Toma - tak tego szukałam!
    Hermiona ma siostrę - Pansy! Przecieram oczy ze zdziwienia i uśmiecham szerzej!
    Hermiona ma brata - Erika, eh, wydaję dziwny dźwięk i mama patrzy na mnie z miną "czyje ty masz geny, dzieciaku?", a policzki bolą od banana na twarzy.
    Spełniłaś wszystkie moje wymagania już w pierwszym rozdziale :3
    Ehh, lecę nadrabiać zaległości :D
    Całusy,
    Lupi♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Wpadłam na jakieś miniaturki i w zakładce spam, znalazłam Twój adres.
    Plusem jest to, że piszesz jak chcesz i podoba mi się nie kanoniczna Hermiona aleee trochę szybko to wszystko. Ona jest strasznie naiwna, ogólnie odczułam sporo cukru i nadmiernego zaufania. Ah i niektóre dialogi Ci się zlewają. Jednak posiadając wiarę w Ciebie lecę czytać dalej :)
    Mam nadzieję, że dalej będzie lepiej :)
    Ogółem, wciągnęłaś mnie swoją wersją :D
    Pozdrawiam Schanee :) :*

    OdpowiedzUsuń