18 lipca 2014

Rozdział X

Od kilku tygodni dni  mijały Hermionie tak samo: lekcje, z których nic nie pamiętała, posiłek, który w siebie wmuszała, wizyty u blondyna, rozmyślanie w swoim dormitorium- oczywiście o tym, czy Draco jest z nią szczery i zamartwianie się o niego oraz sen, w którym nękały ją koszmary. Nigdzie nie chciała wychodzić. Wszelki próby wyciągnięcia jej gdzieś przez przyjaciół kończyły się fiaskiem. Zaczęły ją nawet irytować wesołe rozmowy dziewczyn w ich wspólnym dormitorium, więc zaczęła zaszywać się w Pokoju Życzeń. W końcu pewnego dnia nareszcie usłyszała jakąś dobrą wiadomość- Draco wreszcie odzyskał przytomność. Gdy tylko to usłyszał od razu pobiegła do niego. Drzwi od Skrzydła Szpitalnego były zamknięte. Nie zważając na to, że za drzwiami jest szpital, a w nim chorzy zaczęła walić w nie bez opamiętania tak długo, aż pielęgniarka w końcu jej otworzyła.
- Panno Riddle co to za zachowanie?! Przypominam pani, że tu jest szpital.
-Dzień dobry. Przepraszam za ten hałas. Czy mogę wejść i zobaczyć Dracona?
- To jest absolutnie wykluczone. Pan Malfoy dopiero co się obudził i musi wypoczywać.
- Ale... ale jak to? Ja muszę tam wejść. To sprawa życia i śmierci.
-Nie wydaje mi się. Żegnam.- kobieta już miała zamykać drzwi, gdy szatynka bezczelnie przepchnęła się obok niej i wparowała do Skrzydła Szpitalnego.
- Panno Riddle proszę natychmiast wyjść!
- Błagam panią chociaż pięć minut.
- Dobrze masz piętnaście minut, ale ani minuty dłużej.- kobieta ulitowała się nad nią i pozwoliła jej wejsć i odwiedzić Dracona, widząc jak bardzo jej na tym zależy.
-Dziękuję pani bardzo.
Hermiona weszła dalej i znalazła się w sali chorych. Był tu tylko blondyn- jego siostra wyszła  dwa tygodnie wcześniej.  Chłopak nadal miał na sobie dużo bandaży, jednak już nie na całym ciele, zamiast nich widniały tam siniaki wywołane jadem. Na widok dziewczyny próbował się podnieść. Jednak ona podeszła do niego pocałowała go w policzek i mruknęła:
- Nie siłuj się. Masz odpoczywać. Jak się czujesz?\
- Dobrze. Co z Laurą?
- Wszystko z nią w porządku wyszła ze szpitala po trzech dniach.
-Zaraz, zaraz to ile ja tu leżę?
- Prawie trzy tygodnie.
-Co? Tak długo?
- Tak. Byłeś nieprzytomny to dlatego nic nie pamięt...
-Hermiono- przerwał jej w pół zdania blondyn.- Jak ty wyglądasz?
Rzeczywiście dziewczyna nie wyglądała za dobrze. Cienie pod oczami, potargane włosy, wyglądała na bardzo zmęczoną i taka była, koszmary i ciągłe zamartwianie się ją wykańczały.
-Tylko mi nie mów, że z mojego powodu zarywałaś noce?
Dziewczyna spuściła głowę. Taka odpowiedź wystarczyła chłopakowi
- Posłuchaj  mnie uważnie. Masz zacząć prowadzić normalny, zdrowy tryb życia. Nie wyniszczaj się z mojego powodu.
-Ale Draco ja tak bardzo się martwię...
- Niepotrzebnie. Przecież widzisz, że nic mi nie jest. W końcu jestem Malfoyem, więc nic mi nie będzie.. Obiecasz mi, że zrobisz to o co cię proszę?
- Obiecuję- przyrzekła wierząc, że teraz, gdy Draco już się obudził wszystko będzie dobrze.- Czy coś cię boli, jeśli tak to pani Pomfrey poda ci jakieś tabletki.
-Nic mi nie jest.- powiedział krzywiąc się przy tym, bo poruszył jakąś bolącą częścią ciała.
- Poczekaj chwilę.- powiedziała i ruszyła w stronę gabinetu pielęgniarki.
Po chwili wóciła z panią Pomfrey. Kobieta obejrzała go  dokładnie i przniosła jakieś eliksiry dla blondyna.
-Przykro mi Hermiono, ale musisz już iść. Pan Malfoy musi odpoczywać.
-Jasne nie ma sprawy do zobaczenia Draco. Wpadnę do ciebie jutro. Będę mogła prawda, proszę pani?
-Jeśli jego stan będzie taki jak dziś i nadal będzie się poprawiał nie widzę żadnych przeciwwskazań.- pielęgniarka uśmiechnęła się lekko do dziewczyny, a ona trochę zaskoczona odwzajemniła uśmiech.
-To do jutra Draco.- podeszła i pocałowała go w policzek.- Do widzenia pani.
-Do widzenia.
Brązowooka szła do swojego pokoju w lochach.  Była pełna nowej energii. Wiadomość o tym, że Draco się obudził, sprawiła, że odżyła. Była sobota, nie było żadnych zajęć. Większość uczniów poszła do Hogsmeade. Pewnie jej przyjaciele też tam są.  Nagle zrobiło jej się strasznie głupio,że tak ich ostatnimi czasy zaniedbywała. Może dołączy do nich w wiosce i tam przeprosi ich wszystkich? Tak, to dobry pomysł. Ruszyła jeszcze szybciej do swojego pokoju. Jakie było jej zdziwienie, gdy w pokoju zobaczyła wszystkich swoich najlepszych przyjaciół. Nawet Ginny i Harry tu byli.
-Co wy tu robicie?
-Hermiono mamy dość. Nie możesz się tak dłużej zachowywać. Wyglądasz jak cień samej siebie.- zaczęła Camile.
- To prawda co mówi Mili. Koniec z tym. Nie możesz tak żyć.- dodała Ginny.
- Posłuchajcie mnie, dobrze? Wiem, że ostatnio nie byłam za dobrą przyjaciółką. Po prostu strasznie martwiłam się o Draco. Wiem, ze to kiepskie wytłumaczenie, ale innego nie mam na swoje usprawiedliwienie. Przepraszam. - dziewczyna spuściła wzrok, czekając na wyrzuty przyjaciół. Jednak zamiast tego poczuła przytulające ją ramiona. Zaskoczona podniosła wzrok i zobaczyła rudą głowę Ginny.
-Już dobrze Miona. Nic się nie stało.
-Dokładnie. Rozumiemy to, że martwiłaś się o Draco.
-To co, może, żeby uczcić powrót Hermiony do świata żywych wyskoczymy do Trzech Mioteł?- zaproponował Diabeł, a wszyscy z radością mu przytaknęli.
Po kwadransie szli już w kierunku wioski, popychając się i rzucając w siebie śnieżkami. Co chwilę ktoś wybuchał głośnym śmiechem. Hermionie właśnie tego brakowało. Spotkań z przyjaciółmi. W barze wypili po kremowym piwie (dziewczyny) i szklance Ognistej (chłopacy). Nie zabawili tam długo, bo jak zazwyczaj w środku był straszny tłok. Ruszyli więc do Miodowego Królestwa, gdzie kupili mnóstwo słodyczy, a następnie do sklepu Zonka. Wszyscy przyglądali im się z mieszanką zaciekawienia i zdziwienia. W końcu byli sześcio i siódmoklasiści.  Jednak oni niewiele robili sobie z tych spojrzeń, bo właśnie czegoś takiego im brakowało. Chwili zapomnienia, odskoczni od tych wszystkich trosk, które ciągle ich otaczały. Do zamku wracali, gdy już było ciemno, ale za to w wyśmienitych nastrojach. Przyjaciele Hermiony, strasznie cieszyli się z tego, że znowu zaczęła normalnie żyć, więc wszyscy poszli do pokoju Ślizgonek. Zamieszkiwały go tylko w cztery: Camile, Laura, Hermiona i Pansy. Zasługą ich rodziców   było to, że nie mieszkały z nimi Astoria i inne puste wychowanki Domu Węża w ich wieku. Za to mieszkała z nimi Laura. Podobnie mieli chłopacy, którzy również mieszkali tylko we czwórkę. Tak więc nie musieli przejmować nagłej skargi żadnej ze współlokatorek, bo po prostu jej nie było. Diabeł, jak to Diabeł, przyniósł zaraz trzy butelki Ognistej.
- To co pijemy? - zapytał uśmiechając się iście... diabelsko.
 Wszyscy mu przytaknęli. Siedzieli do trzeciej w nocy. W końcu stwierdzili, że pora spać i tu pojawił się problem. Harry i Ginny musieli dostać się na górę, a to, że wpadną na woźnego było pewne na sto procent z tego powdu, że Złoty Chłopiec ma sklerozę i zapomniał peleryny niewidki. Wreszcie postanowiono, że Potter wyśpi się na wolnym łóżku Dracona, a Ginny zmieści się w pokoju dziewczyn, jeśli te połączą ze sobą dwa łóżka. Gdy rozwiązali ten problem chłopacy uparli się, że nie mogą pozwolić, żeby dziewczyny nosiły takie ciężary i sami zsunęli łóżka. Gdy w końcu poszły przyjaciółki wzięły szybki prysznic i padły jak kłody na łóżka od razu zasypiając.
*******
  Hermiona praktycznie całą niedzielę przesiedziała u Dracona. Pielęgniarka zauważyła, jak jej zależy na tym, aby spędzić jak najwięcej czasu z chłopakiem, więc bez przeszkód pozwoliła jej na spędzenie dnia w Skrzydle Szpitalnym. Szatynka wzięła ze sobą podręcznik do transmutacji i przerobiła z blondynem tematy które opuścił. Odkąd robiła tak codziennie. Po lekcjach szła do swojego chłopaka i siedziała tam do późna ucząc się z nim. Od jego wybudzenia minęły dwa tygodnie. Była już końcówka letego.  Draco również był zadowolony, ponieważ już  na pierwszy rzut oka było widać, że Hermiona zaczęła o siebie dbać. Zniknęły jej worki pod oczami, skóra nie była już szara, a włosy nabrały blasku. Jego stan był coraz lepszy. Nawet sama pielęgniarka była zdziwiona,że po tak poważnych obrażeniach bardzo szybko wraca do siebie.
Pewnego dnia Hermiona wracała ze Skrzydła Szpitalnego i postanowiła pójść do swojego dormitorium należącego do niej jako do Prefekt Naczelnej. Jakże wielkie było jej zdziwienie, gdy nie mogła dostać się do środka.
-Biały szal.- wypowiedziała hasło.
- Złe hasło. -odezwała się kołatka na drzwiach.
- Jak to złe?
- Normalnie zostało zmienione.
- Ale przecież nikt nie może zmienić hasła oprócz Prefekta Naczelnego, którym jestem ja.
- Mylisz się. Nie jesteś już Gryfonką, więc nie jesteś też ich Prefektem.
- Więc kto jest teraz Prefektem Gryffindoru?
- Drugi Prefekt z twojego rocznika, czyli...
-Co?! Chcesz powiedzieć, że Weasley został Prefektem Naczelnym?!
- Dokładnie.
Hermiona pędem ruszyła w stronę lochów do gabinetu profesora Snape'a. Zaczęła walić w ciężkie dębowe drzwi tak długo, aż Mistrz Eliksirów jej otworzył.
- O co chodzi?
- Weasley zamieszkał w moim dormitorium Prefekta profesorze. Został Prefektem Naczelnym. Czy można coś z tym zrobić?
- Chyba nie możesz być z powrotem ich Prefektem, bo nie jesteś już Gryfonką, ale porozmawiam z dyrektorem i zobaczę co da się zrobić.
-Dziękuję i do widzenia.
- Do widzenia.
Dziewczyna chcąc, nie chcąc poszła do pokoju, który dzieliła z dziewczynami. Aż się w niej gotowało na myśl o tym, jak Weasley korzysta ze wszystkiego, co znajduje się w dormitorium Prefekta. W dormitorium była tylko Camile, która odsypiała wczorajszą noc, więc brązowooka najciszej jak umiała podeszła do biurka po podręcznik od eliksirów i usiadła na swoim łóżku zagłębiając się w lekturze.  Czytała tak długo, aż Camile się obudziła i razem poszły na kolację. W Wielkiej Sali byli już prawie wszyscy. Podeszły do dziewczyn, które plotkowały o jakimś nowym przystojnym Krukonie. Pod koniec kolacji dyrektor wstał.
- Poczekajcie jeszcze chwilę. Mam wam do ogłoszenia pewną rzecz. A więc, wspólnie z profesorem Snapem ustaliliśmy, że Ślizgoni to najbardziej niesforny dom.- starzec posłał lekki uśmiech w stronę ich stołu.- I dlatego bedą oni mieli w tym roku dwóch Prefektów Naczelnych. Pierwszym będzie aktualny Prefekt Draco Malfoy, natomiast drugim  została Hermiona Riddle. Macie do swojej dyspozycji pokój Prefekta Naczelnego Slytherinu. Dziękuję wam za uwagę. Możecie już iść do swoich domów.
Wszyscy uczniowie ruszyli w stronę wyjścia.
- Mionka jak załatwiłaś to, że jesteś drugim Prefektem? Przecież chyba nigdy tak jeszcze nie było.
- Dzisiaj byłam w swoim dormitorium i kołatka powiedziała, że Weasley został Prefektem Naczelnym i do niego teraz należy mój pokój. Gdy to usłyszałam poszłam do Snape'a, a on poszedł do Dumbledora i wszystko załatwił.- wytłumaczyła.
- Idziemy do dziewczyn Teo?- spytał Diabeł- Oczywiście ty też z nami idziesz.- zwrócił się do Erika.
- A może najpierw spytacie się nam, czy was chcemy?- zaśmiała się Pansy.
-No jak to? Takich trzech facetów nie chcieć? Musicie się skusić.
- Twoja szczerość jest rozwalająca. Wchodźcie.
Zrobili sobie powtórkę z poprzedniego dnia, tyle, że dużo krótszą, ponieważ następnego dnia musieli wstać na lekcje. Gdy chłopacy poszli do siebie chwilę jeszcze rozmawiały o babskich sprawach i położyły się spać. W poniedziałek mieli Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami. Lekcję prowadził - jak z satyafakcją zauważyła Hermiona- mocno pokierszowany Hagrid. Gajowy wyraźnie unikał nawet spojrzenia przyjaciół. Gdy po lekcji ruszyli w stronę zamku podszedł do nich Harry z Ginny. Po chwili również dołączyła do nich oburzona Pansy.
- Wiecie, co ten Weasley sobie wymyślił?! Zaprosił mnie na randkę!
Szczęki wszystkich dosłownie uderzyły z hukiem o ziemię. Patrzyli z niedowierzaniem w pannę Riddle pewni, że mają omamy słuchowe.
-Możesz powtorzyć Pan?
- Dobrze słyszeliście. Wiewiór zaprosił mnie na randkę w Hogsmeade.
- Chyba nie masz zamiaru tam iść?- zapyał Teo.
Złoty Chłopiec toczył wewnętrzną walkę. Podejrzewał o co może chodzić Ronowi. W końcu postanowił powiedzieć prawdę, widząc jak cierpiałaby Hermiona , gdyby jej siostrze coś się stało.
- Wiecie, ja wiem o co chodzi Ronowi. Po tym jak powiedziałaś nam w Norze, że jesteś córką Voldemorta Dumbeldore kazał mi i Ronowi namówić Hermionę i Pansy, żeby przeszły na naszą stronę. No i jemu przypadła Pansy.
- Czyli on po to mnie zaprosił?
- Tak mi się wydaje.
- Dzięki, że nam poiwiedziałeś Harry.
-Nie ma sprawy.
- Wiecie co mam pomysł jak wkurzyć Weasleya.- Blaise uśmiechnął się złośliwie.- Harry mówiłeś, że Wiewiór zrobił ci ostatnio awanture o to, że z nami gadasz.
- No tak.- przytaknął niepewnie Potter, wiedząc, że po nim może spodziewać się wszystkiego.
-Co wy na to, żeby jeszcze bardziej go zdenerwować? Tylko nasz Potter musi zrobić jedną malutką rzecz.
- Jaką?
- Co teraz mamy? Obiad. A co zrobi Harry Potter na obiedzie? Usiądzie przy stole Ślizgonów.
-Chyba śnisz Zabini!
- No Potter tylko jeden raz.
-Nie.
- Później coś dla ciebie zrobię. No weź nie bądź taki.
-Nowy zestaw do czyszczenia mioteł.- postawiłtwardy warunek.
- Załatwione!- Diabeł cieszył się jak małe dziecko.
Jak postanowili tak zrobili. Miny Rudego i innych Gryfonów były bezcenne. Przez resztę lekcji osrenacjnie nie odzywali się do Wybrańca.
Po lekcjach Hermiona od razu ruszyła w kierunku Szkrzydła Szpitalnego, aby odwiedzić Malfoya. Niestety czekała ją przykra niespodzianka, gdy weszła do środka zobaczyła, że szpital jest pusty. Czyżby Draco został już wypisany? Przecież pielęfgnoarka mówiła, że do końca tygodnia na pewno nie opuści szpitala. Od razu ruszyła do gabinetu pani Pomfrey.
- Dzień dobry.- przywitała się.
-O dzień dobry panno Riddle.
- Czy mogłaby mi pani powiedzieć, gdzie jest Draco?
- Dziś stan pana Malfoya gwałtownie się pogorszył i został on przetransportowany do Szpitala Świętego Munga.- powiedziała pielęgniarka, a dziewczyna poczuła jak załamują się pod nią nogi.
*******

Hej . W końcu skończyłam ten rozdział ;) Ufff. Miał być szybciej, ale moja ciocia zaczęła oglądać wszystkie odcinki "Serca Clarity" i ja chcąc, nie chcąc też sie wciągnęłam.xd
Proszę o komentarze, wyrażacie tym szacunek dla mojej pracy i możecie pomóc mi poprawić coś co jest źle, a czego ja nie zauważyłam.
Pozdrawiam
Ever :*

1 lipca 2014

Rozdział IX

Gdzie jest Laura?
To pytanie zawisło między nimi. Nikt nie odezwał się ani słowem, każdy miał zrozpaczoną minę. W końcu ciszę przerwał Hagrid  jak zwykle wszystko  lekceważąc.
-E tam, ona nazywa się Malfoy. Jest jego siostrą.- wskazał brodą Dracona, który tępo wpatrywał się w przestrzeń.- Robi sobie z nas żarty.  Zaraz wyskoczy z jakichś krzaków śmiejąc się z nas w najlepsze. W końcu to Malfoy, a oni są znani z tego typu głupstw.
Draco drgnął w końcu.
- Słuchaj ty zakuty łbie. Nie znasz mojej siostry, więc nie mów, że robi sobie z nas jaja. Może ja bym tak zrobił jakiś rok temu, ale nie ona. Przez ciebie i twoje nienormalne pomysły ona siedzi tam teraz z tymi potworami, które planują zrobić sobie z niej przystawkę. Więc radzę ci zrobić wszystko co w twojej mocy, żeby nic jej się nie stało. W przeciwnym razie możesz mieć nie małe problemy. Na pewno znasz kilku z przyjaciół mojej rodziny.- blondyn powoli cedził słowa.
- My do nich należymy i nasi rodzice również.- powiedziało zgodnie rodzeństwo Riddle.
-Grozicie mi?- zagrzmiał gajowy.- Nie możecie mi nic zrobić.
- Możemy bardzo wiele i nie, nie grozimy ci. Na razie. A teraz idź do tych swoich serdecznych  przyjaciół i wróć tu z Laurą.
- Nie zrobię tego! Ona mnie zabiją!- widocznie nawet Hagrid musi w końcu przejrzeć na oczy.
- Och, co ty nie powiesz? Wiesz, życie mojej siostry jest dla mnie ważniejsze, niż twoje.- głos blondyna ociekał jadem.
- Nie zrobię tego.
-Świetne. Sami sobie poradzimy.- do akcji wkroczyła Hermiona.- Erik chyba musimy złożyć naszemu ojcu wizytę.
- Chyba masz rację. Może być trochę zaskoczony. W końcu spodziewali się nas z mamą dopiero na Wielkanoc. To co idziemy do bramy i teleportacja?
- Tak będzie najszybciej.
- My postaramy się pokrzyżować trochę plany tych pająków.
-Tylko nie wchodźcie do ich gniazda!- krzyknęła przez ramię Hermiona.
Po chwili byli już za bramą skąd teleportowali się do Riddle Manor. Szybko przebiegli przez ogród i już po chwili byli w domu.
- Ja idę w prawo, a ty w lewo. Jak ich znajdziesz to mnie zawołaj.- mruknął Erik.
Dziewczyna poszła w lewą stronę krzycząc:
- Mamo!!! Tato!!! Mamo!!!
- Hermiona? Co ty tutaj robisz? Czy nie powinnaś być w szkole?- dopytywała Amanda
- Zaraz wam wszystko wytłumaczę. Erik znalazłam ich!!!- krzyknęła w stronę gdzie poszedł jej brat.
- To Erik też tutaj jest?
- Tak, jest. To bardzo ważne. Każda sekunda się liczy więc zejdzie na dół to wszystko wam wytłumaczę.
Rodzice zeszli na dół siadając na kanapie i gestem pokazując córce, aby zrobiła to samo. Ta wykonała te polecenie, wiedząc, że oni muszą wszystko zrozumieć, aby ruszyć na ratunek Laurze. W tym momencie nadszedł Erik.
- No dobra to mogę zaczynać. Ten durny gajowy…
-Hermionko wyrażaj się…- mimo, że rodzice sami nie byli wzorem do naśladowania byli bardzo wyczuleni na mowę swoich dzieci.
-Dobrze. Więc Hagrid zabrał nas na szlaban, on był niesłusznie dany nam wszystkim przez McGonagall.- wtrąciła szybko widząc, że ojciec już otwiera usta, żeby zapytać za co go dostała- zabrał nas do Zakazanego Lasu do gniazda…- wzięła głęboki wdech wiedząc jak zareagują na to co usłyszą- akromantuli.
- Gdzie ten przygłup was zabrał?!- Amanda była taka wściekła, ze nawet nie zwróciła Tomowi uwagi.
- Do gniazda akromantuli tato. Kazał nam przekonać je, żeby się z zaprzyjaźniły. To potomkowie tego pająka, którego Hagrid chował, gdy byliście w piątej klasie. Nie dawno zmarł, a wraz z nim szacunek tych pająków do Hagrida. Otoczyły nas i zaczęły na nas polować. Ledwo uszliśmy z życiem. Niestety pająki mają Laurę i przyszliśmy prosić o pomoc was i Śmierciożerców, bo sami nie damy rady, a Hagrid odmawia nam pomocy.
- To na co my jeszcze czekamy?- zapytał Voldemort i dotknął Mrocznego Znaku na swoim przedramieniu- Gdzie reszta?
- Próbują pokrzyżować choć trochę plany pająków. Tato Narcyza i Lucjusz jeszcze o niczym nie wiedzą.
- Czujesz się na siłach im to powiedzieć?
- Postaram się. Jak tylko się pojawią zabiorę ich do jakiegoś pokoju i im powiem. O, są już pierwsi Śmierciożercy.
W rzeczy samej, przez śnieg w ogrodzie przedzierali się już pierwsi z przybyłych poddanych Czarnego Pana. Po kilku minutach pojawili się rodzice Laury i Draco.
- Mogę was prosić o chwilę rozmowy?
- No nie wiem Hermiono, twój ojciec nas wzywał i powinniśmy się tam stawić- zawachał się Lucjusz wskazując krąg wokół Voldemorta.
-Macie jego zgodę. To wyjątkowa sytuacja.
- Cóż w takim razie prowadź.
Hermiona zaprowadziła ich do pustego pokoju gościnnego.  Odwróciła się  w ich stronę i przez chwilę zbierała się w sobie, aby im powiedzieć. W końcu jak można odpowiednio powiedzieć rodzicom, że ich córka jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a być może nawet już nie żyje? Ta ostatnia myśl otrzeźwiła ją nieco i w końcu się odezwała.
- Przykro mi, że to ja muszę być tą osobą, która wam to mówi.
-Co się stało?
- Cóż byliśmy wszyscy na szlabanie w Zakazanym Lesie. Mówiąc wszyscy mam na myśli moich przyjaciół, którzy byli tu w czasie przerwy świątecznej. Hagrid zaprowadził nas do gniazda akromatuli  i Laura…- załamał jej się głos – Wszyscy się broniliśmy i gdy udało nam się z stamtąd wydostać każdy uciekał, dopiero później Ginny zauważyła, że jej z nami nie ma- po jej twarzy spływały łzy- Och, ona tam została i to z tego powodu są tu wszyscy. Chcemy ją uratować. Ci co zostali w szkole chcąc przeszkodzić pająkom tak długo jak dadzą radę.
- O nie. – Narcyza zaniosła się szlochem, a  Hermiona podeszła do niej i mocno przytuliła.
- Jeśli jej coś się stanie to zabiję tego durnia.- wycedził Lucjusz,  który ledwo radził sobie z emocjami, a na jego twarzy malowała się troska.
- Chodźmy, pewnie wszyscy są już gotowi. Chcecie iść z nami, czy wolicie tu zostać?
- To my tam przede wszystkim powinniśmy być. Oczywiście, ze idziemy. Prowadź.
Wyszli z pokoju i zaraz byli w pomieszczeniu, gdzie byli wszyscy. Każdy rzucał Malfoyom współczujące spojrzenia. Hermiona podeszła do Erika i przytuliła się do niego. W ciągu tak krótkiego czasu bardzo polubiła młodszą przyjaciółkę i bardzo martwiła się jej losem.
- Wszyscy gotowi? To idziemy.- zarządził Czarny Pan i wszyscy poszli w stronę bramy, aby kilka minut później aportować się pod wrotami szkoły. Szybko przemierzyli las i po chwili byli przy pozostałych członkach szlabanu, którzy przez dziury w sieci strzelali zaklęciami w pająki. Gdy ich zobaczyli natychmiast do nich podeszli na kiwnięcie Czarnego Pana.
- Słuchajcie plan jest taki wchodzimy tam atakujemy pająki,  ale każdy niech też się rozgląda za Laurą. Musimy ja stamtąd wyciągnąć. Żywą, czy martwą. Zasługuje na to, żeby spocząć gdzie indziej niż wśród tych pająków. Idziemy.
Ustawili się w szeregu i na umówiony znak zaatakowali sieć niszcząc ją na wszelkie możliwe sposoby. Zdziwione pająki w ogóle nie były przygotowane na otwarty atak, więc nie były w szyku bojowym. Zwiększało to tylko szanse Śmierciożerców.
-Do ataku!- krzyknął Voldemort i wszyscy rzucili się w wir walki. Wszędzie latały przeróżne zaklęcia, jednak nigdzie nie było Laury. Pozostawała tylko jedna możliwość- była w ich jamie. W tamtą stronę ruszyli wszyscy napierając na pająki. W końcu ją zauważyli. Leżała oplątana nićmi w rogu wejścia do nory. Pierwszy podleciał do niej Erik i szybko uwolnił ją z więzów. Chwilę się wykłócali. Chłopak kazał jej stąd iść, a ona koniecznie chciała zostać i walczyć. W końcu zniecierpliwiona blondynka odepchnęła go na bok i ruszyła przed siebie nie zważając na krzyki chłopaka. Włączyła się do walki- wszyscy chcieli zabić jak najwięcej potworów.  Każdy dawał z siebie wszystko, bo mimo, że pająki sprawiały wrażenie bezbronnych miały kilka broni- jad, kleszcze, twardy pancerz, klejące nici.  Nagle Laura znalazła się w poważnym niebezpieczeństwie kilka pająków nie chciało jej puścić i atakowali ją jednocześnie. Jej krzyk przedarł się przed odgłosy walki. Hermiona odwróciła się i zobaczyła wszystko jak na zwolnionym filmie. Widziała jak nad blondynką pochyla się lekko największy z pająków z którymi walczyła i strzela w jej stronę jadem w miejsce powyżej serca, gdzie znajduje się głęboka rana. Jeśli trafi nie ma szans na jej przeżycie, jad rozprzestrzenia w krwiobiegu w zastraszającym tempie.
- Nie!!!- krzyk Draco przedarł się przez wszystko. Chłopak, był obok siostry i rzucił się przed nią, tak, że jad trafił w niego. Padł jak bezwładna lalka na ziemię. Hermiona poczuła jak łzy płyną po jej policzkach. Zaczynała czuć cos to tego chłopaka, czy tego chciała, czy nie. Pająk pochylił się nad blondynem, chcąc się posilić. To podziałało na nią jak kubeł zimnej wody. Biegła w jego stronę powtarzając w myślach „ Błagam, niech on żyje.” Była jakieś piętnaście metrów od niego i wiedziała, że nie zdąży dobiec na czas. Cały czas zastanawiała się, dlaczego nikt nie zareagował na krzyk Laury, ani Dracona. W końcu zrozumiała, że nikt oprócz niej go nie usłyszał. Pająk był tuż, tuż jego ciała. Zebrała się w sobie i po raz pierwszy w życiu, czując już teraz przed wypowiedzeniem zaklęcia straszne wyrzuty sumienia podniosła różdżkę, wycelowała ją w pająka i wykrzyknęła:
- Avada Kedavra
Potwór padł, niestety poleciał na blondyna. Hermiona szybko rzuciła kolejne zaklęcie i przeniosła go w inne miejsce. Kolejne pajęczaki sunęły w jego stronę i jego siostry, która zemdlała osłabiona przetrzymaniem przez pająki i poprzednią walką. Szybko wyczarowała ochronną bańkę prze którą nie mogły się do nich dostać. Zaczęła atakować pająki. Po chwili dołączyła do niej Bellatrix i Pansy. Wspólnie szybko poradziły sobie z tą grupą.
- Hermiono teleportuj się pod bramę szkoły z Draconem i Laurą. Tu już nie są tereny szkoły, wię nie będziesz miała trudności. Ta wasza pielęgniarka, choć mówię to z niechęcią najlepiej im pomoże. Pansy idź z nią, bo ona jest w takim stanie, że jeszcze się rozczepi. Szybko.
Posłuchały Belli i po chwili byli już przy bramie szkoły. Biegiem przebyły błonia i wszystkie piętra wpadając jak burza do Skrzydła Szpitalnego.  Pielęgniarka pojawiła się od razu  słysząc hałas w staroświeckiej koszuli nocnej.
- Co im się stało?
-Atak akromantuli.
-Merlinie co?! Co wy tam robiliście w środku nocy?!
- To Hagrid nas tam zaprowadził. Mieliśmy szlaban.
Pielęgniarka spojrzała na nie zdziwiona i zabrała się za poszkodowanych.
-Czy możemy jakoś pomóc?- zapytała Pansy.
- Tak idźcie do swojego domu. Tu mitynko przeszkadzacie.
-Proszę pani, czy mogła bym zostać, proszę?
-Przykro mi, ale nie. Możesz za to przyjść tu jutro po lekcjach, Tylko ostrzegam, że ta dwójka raczej nie będzie skora do rozmowy.- powiedziała uwijając się przy pacjentach.

Siostry spojrzały na siebie bezradnie wiedząc, że nic nie wskórają, a jak będą się wykłócać to mogą nawet nie zostać wpuszczone jutro. Wyszły więc mówiąc cicho dobranoc. Poszły prosto do swojego domu. Cały zamek był cichy i pusty- w końcu był środek nocy. Po chwili były już w swoim dormitorium. Camile jeszcze nie było- nadal walczyła z pająkami. Hermiona padła na łóżko, a po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Pansy podeszła do niej i mocno przytuliła. 
-Ciii, spokojnie. Będzie dobrze. Musi być. Weź się w garść oboje z tego wyjdą, to Malfoyowie, są silni. No, już dobrze.
Hermiona mocno się do niej przytuliła. Płakała jeszcze jakiś czas, aż w końcu zaczęła się uspokajać. Zmęczona w końcu usnęła przytulona do siostry. Dziewczyna położyła ją na poduszce i przykryła. Następnie sama poszła się umyć i też położyła się spać. Po kilkunastu minutach obie spały.
Następnego dnia Hermiona nie mogła znaleźć sobie miejsca. Na lekcjach maksymalnie się wyłączała i sprawiała wrażenie, jakby była w innym miejscu. Przed oczami cały czas miała sceny z wczorajszej walki z pająkami. Nic nie mogło sprawić, żeby przestała o tym myśleć. Nawet ukochane książki ją zawiodły. Strasznie martwiła się o Malfoya. Tak jak powiedziała zaczynała coś do niego czuć. Bała się tego uczucia. Co jeśli się zakocha? Przecież to Malfoy.  Musi coś zrobić, żeby tak się nie stało. Może ograniczyć kontakty z nim? Ciekawe jak. Chodzą ze sobą, są w tym samym domu, poza tym Hermiona wcale nie chciała zrywać wszelkich kontaktów z chłopakiem i to właśnie ta myśl ją przerażała. Po lekcjach, mimo wcześniejszych wątpliwości od razu popędziła do Skrzydła Szpitalnego. Weszła po cichu i od razu zauważyła panią Pomfrey uwijającą się przy pacjentach.
-Przepraszam, czy mogę wejść
- Tak proszę, ale tylko na dwadzieścia minut.
Hermiona podeszła do rodzeństwa. Draco wyglądał okropnie. Cały był w bandażach, które w niektórych miejscach przesiąkły jakimś żółtym płynem- ropą. Nadal był nie przytomny. Za to jego młodsza siostra, choć wyczerpana i poobijana była już przytomna i pół leżała, pół siedziała na łóżku.
-Hej jak się czujesz?
-Szczerze? Czuję się, jakby przebiegło po mnie stado hipogryfów. Ale i tak było by ze mną dużo gorzej, gdyby nie Draco. A ty,  jak sobie z tym radzisz?
- Nie wiem o czym mówisz.
- Nie kłam. Wiem, że zaczyna ci na nim zależeć.
- Jak się tego domyśliłaś? Przecież nikomu o tym nie powiedziałam.- spytała zaskoczona .
- Potrafię obserwować. Ale... Och, Hermiono bądź ostrożna. Wiesz jaki on jest.  Wiem jak to musi dziwnie brzmieć z ust jego siostry, ale po prostu znam go bardzo dobrze i wiem, że potrafi być niezłym kłamcą.  Nie mówię, że w związku z tobą kłamie, bo nawet ja tego nie potrafię stwierdzić, ale nie mówię, że nie chcę, żebyście byli razem. Tylko uważaj ok?
- Dobrze i dzięki za to co mi powiedziałaś.
-Nie ma sprawy.
-Wiesz nie mam dla ciebie lekcji. Ginny pewnie ci je przyniesie, ale trochę później.
-O, to fajnie. Przynajmniej będę miała co robić. Wiesz tu mogę tylko siedzieć i gapić się w sufit. Powiesz Ginny, żeby przyniosła mi jakąś książkę do pczytania? Pewnie wrócę do szkolnego życia za jakieś trzy, cztery dni, ale do tego czasu umrę z nudów.
Hermiona uśmiechnęła się lekko słysząc paplaninę przyjaciółki.
-Jasne powiem jej i jutro też przyjdę was odwiedzić. A dziś możesz się spodziewać, że drzwi, ani na chwilę się nie zamkną.
Jakby na potwierdzenie jej słów drzwi otworzyły się i wpadła przez nie Pansy.
- Hej.- przywtała się.- Jak się czujesz?
- Dobrze dziękuję. Usiądź, bo czuję się mała, jak tak nade mną stoisz.- zaśmiała się blondynka.
-Widzę, że humor ci dopisuje.
-I to jak. Poproszę o wszystkie nowe plotki w szkole.- zaśmiała się.
Dziewczyny spełniły jej prośbę i zalały ją nowymi nowinkami szkolnymi, dopóki nie wygoniła ich pielęgniarka, mówiąc, że minęło już ponad  pół godziny, a miało być dwadzieścia minut i, że zabierają chorym odpoczynek. Siostry posłusznie opuściły Skrzydło Szpitalne.
Hermiona udawała twardą i żartowała z dziewczynami, ale w środku była załamana o rozbita, a w głowie miała kompletny mętlik. Ciągle myślała o tym, co mówiła jej Laura. Sama miała takie podejrzenia, a blondynka tylko je pogłębila. Tak bardzo chciała zaufać, ale nie potrafiła, bała się zranienia. Draco mówił, że kocha, ale może mówił jej to co sama chciała poświadomie usłyszeć. Może to dzięki tym dwóm słowom i sile perswazji dziewczyny lgnęły do niego jak pszczoły do miodu. Może te czułe słówka, które Draco tak obficie jej serwował wcześniej słyszały inne jego dziewczyny i dzięki nim sądziły, że dokonały niemożliwego- sprawiły, że Dracon Lucjusz Malfoy się zakochał. Ich nadzieje okazywały się złudne po jakimś tygodniu. Czy i jej miała się taka okazać? Z drugiej strony jestz nią już prawie trzy tygodnie, co chyba jest jego rekordem. Wszystkie te wątpliwości ją dobijały. A jeśli wcale nie była córką Czarnego Pana? Czy wtedy, kiedyś tam powiedziałby jej to, co wkrzyczał jejw twarz w jej pokoju, czy nadal była by tylko małą brudną nic nie znaczącą szlamą? Ocknęła się dopiero przed wejściem do Pokoju Wspólnego. Tak bardzo zatraciła się w domysłach, że w ogóle nie pamiętała wędrówki ze szpitala. Siostry planowałyod razu udać się do swojego dormitorium, jednak jak na złość drogę zastąpiła im nieproszona osoba. Osobą tą była Astoria Greengras. Jak zwykle była wyzywająco ubrana.
- Co myślisz, że jak należysz do mojego domu, to przestajesz być brudną dziwką?
- Wiesz, to zabawne, bo to ja raczej powinnam była zadać ci to pytanie. To ja jestem potomkinią Salazara Slytherina w lini prostej, a ty brudną dziwką,  która puszcza się z każdym, kto ma coś pomiędzy nogami.
Hermiona nie przebieraław słowach. Astorii z oburzenia odebrało mowę. Siostry wykorzystały to i wyminęły ją.kierując się do swojego pokoju. Camile nie było w pokoju- pewnie była gdzieś z Erikiem. 
- Pan wiesz jak czują się inni? Jestem w takim stanie, że.kompletnie o tym zapomniałam.
- To zrozumiałe w twojej sytuacji. Nie martw się tak, pani Pomfrey powiedziała, że jego stan jest stabilny i stopniowo się poprawia.
- Skąd o tym wiesz? Nie przypominał sobie, żeby coś takiego mówiła.
- Zapytałam ją o to zanim wyszłyśmy, a wracając do tematu, to nikomu nic się nie stało. Po tym jak się teleportowałyśmy szybko uwinęli się z resztą. Podobno oprócz kilku uciekinierów nic nie zostało z tego stada. Hermiono połóż się spać, bo wyglądasz na strasznie zmęczoną.
Pansy miała rację to ciągłe zamartwianie się strasznie ją wymęczało. Postanowiła posłuchać siostry i położyła się mówiąc ciche "Dobranoc". Po chwili już smacznie spała.
*******
Hej. Mam nadzieję, że się nie rozczarujecie tym rozdziałem. Nie dawno stuknęło mi 2 000 wyświetleń. Dziękuje Wam za te wejścia :3. Jeśli macie jakieś pytania możecie kierować je tu --->    http://ask.fm/Ever279
Pozdrawiam
Ever :*