13 maja 2015

Rozdział XV

Po wypowiedzeniu hasła od razu ruszyła w kierunku pokoju dzielonego z dziewczynami. Kątem oka zauważyła, ze kilkanaście osób kręciło się po Pokoju Wspólnym i przygotowywało go do imprezy. Wszystkie już siedziały i na nią czekały.
- Hej. Gotowe na dzisiejsze szaleństwo? - zapytała z szerokim uśmiechem. Miała dziś doskonały humor i zamierzała świetnie się bawić.
- Jasne. Skoro jesteś to możemy zaczynać.
- Okej. To ja mogę zrobić wam makijaż. - zaoferowała się Camile.
- W takim razie włosy to moja działka. - zdecydowała Laura.
- To ja poszukam jakichś sukienek na dzisiaj. - orzekła Hermiona.-  A ty Pan możesz już zacząć się szykować.
- Ok.- powiedziała dziewczyna i usiadła na obrotowym stołku naprzeciwko Camile i Laury.- Słuchajcie laski macie się postarać. Teodora ma ściąć z nóg jak mnie zobaczy. Jasne? - zapytała patrząc na nie z wymuszonym srogim spojrzeniem.
- Jak sobie życzysz o pani.-  Laura wykonała teatralny ukłon w jej kierunku.
- Koniec gadek. Zabieramy się do roboty.- zarządziła Camile.
Hermiona zabrała się za to za przeszukanie ich wielkiej wspólnej szafy. Można było w niej znaleźć dosłownie wszystko. Od dresów po seksowne kreacje na imprezę. Z powodu rozmiarów szafy nie miała łatwego wyboru. Jednak w końcu wybrała odpowiednie kreacje.
Teraz była jej kolej, gdyż wszystkie dziewczyny były już pomalowane i uczesane. Laura postanowiła wyprostować jej włosy. Teraz sięgały aż do łopatek.  Natomiast Camile mocno podkolorowała jej oko używając do tego kolorów w różnych odcieniach czerni i szarości. Nadszedł czas na sukienki.
Laura ubrała króciutką turkusową sukienkę ze złotym pasem, która podkreślała jasną karnację dziewczyny i idealnie komponowała się z jej blond włosami.
Pansy założyła czarną, koronkową sukienkę z długimi rękawami. Jej włosy były ułożone w loki, które spływały z jednej strony wprost na sukienkę.
Camile przypadła bordowo-czarna sukienka na ramiączkach z górą wykonaną ze skóry. Jej włosy dzięki łatwemu zaklęciu nabrały objętości. Były rozpuszczone i ułożone po obu stronach jej głowy.
Dla siebie Hermiona wybrała także sukienkę na ramiączkach. Gorset posiadał wzór w panterkę i srebrny zamek. Natomiast dół był wykonany z czarnego zwiewnego materiału i z tyłu był trochę dłuższy. Jej włosy były po prostu rozpuszczone.

Gotowe dziewczyny ruszyły w kierunku Pokoju Wspólnego. Miękkie kanapy zostały ustawione po trzy  pod ścianami, aby zrobić więcej miejsca do tańczenia. Zniknęły regały z książkami, a zamiast nich pojawił się wielki bar.
Było parę minut przed dwudziestą i zdążyły zauważyć Blaise'a wymykającego się gdzieś z kwaśną miną.
- Diabeł odpuszcza sobie imprezę? Przecież to do niego niepodobne.- zdziwiła się Pansy pamiętając codzienne imprezy organizowane przez chłopaka w Riddle Manor.
- Nie robi tego dobrowolnie. Ma szlaban u Snape'a - zachichotała Camile. 
- Och, no tak. Za tą szopkę na eliksirach.
- Koniec gadania o Zabinim i jego szlabanie. Przyszłyśmy się tu zabawić.- zarządziła Laura. - Na co  macie ochotę? Kremowe piwo, a może Ognista?- zapytała z iście malfoyowskim błyskiem w oku.
- Chodźmy. Wybierzemy coś przy barze. 
Po wypiciu kilku drinków ruszyły w wir zabawy- mimo wczesnej pory wszyscy świetnie się bawili. Hermiona także postanowiła się odprężyć i niczym się dziś nie przejmować. 

*******
Wściekła Ginny czekała na tego idiotę, który od samego rana działał jej na nerwy.  Stała pod gabinetem Snape'a. Gdyby nie Zabini i jego durne zaczepki nie tkwiła by tutaj, tylko byłaby na imprezie u Ślizgonów, o której wspomniał jej Teodor. Postanowiła, że i tak na nią pójdzie po szlabanie- jeśli Snape nie każe zrobić im czegoś pracochłonnego. W końcu w głębi korytarza ujrzała ciemną sylwetkę chłopaka, który leniwym krokiem zbliżał się w jej kierunku. 
- Witaj Ginny.
- No nareszcie jesteś. Ile można czekać. Niektórzy mają też inne plany.
- Hmm, czyżbyś mówiła o imprezie w moim domu? Masz zamiar się tam pojawić? Będziemy się świetnie bawić.- chłopak jak zwykle bezbłędnie odkrył jej zamiary.
- Nie twój interes, a poza tym nawet jeśli to i tak na pewno nie z tobą.- warknęła. Lubiła Blaise'a, ale ostatnimi czasy strasznie ją wkurzał.
- No nie wiem, czy nie mój bo w końcu to dzieje się w moim domu. Poza tym...- nie dokończył, ponieważ w drzwiach pojawił się profesor.
- Dzień dobry.- powiedziała Ginny.- mężczyzna skinął jej głową i ruchem ręki wskazał, żeby weszli do środka i poszli za nim.
Tak też zrobili, a po chwili byli w wąskim, ale długim pomieszczeniu pełnym regałów z małymi szufladkami. 
- To spis wszystkich składników eliksirów, które znajdują się w szkolnym magazynie. Waszym zadaniem jest ułożenie go w porządku alfabetycznym. Nie wyjdziecie stąd dopóki nie skończycie. Miłej pracy.- mruknął i wyszedł, a para załamanych uczniów spojrzała po sobie. 
Wzięli się do pracy.Chłopak wyciągnął pierwszą z brzegu szufladę, gęsto wypełnioną małymi, zakurzonymi karteczkami, zapisanymi gęsto drobnym pismem. Jęknął na ich widok.
Przez jakiś czas pracowali w milczeniu, jednak po godzinie Blaise ją zagadnął.
- Czemu zerwałaś z Potterem?
- Po prostu miałam dość tego jak traktował mnie i Hermionę.
- No tak, ale ją przeprosił. Wrócisz teraz do niego?
- Nie. Wiesz, chyba z niego wyrosłam. Harry podobał mi się odkąd pamiętam, jednak teraz nic do niego nie czuję. - odpowiedziała i wróciła do pracy.
- Ginny? - zapytał znowu.- A.. a co będzie z waszą przyjaźnią, twoją i Hermiony? Przecież wy stoicie po przeciwnej stronie barykady. - spojrzał na nią i zobaczył jej trzęsącą się brodę. - Hej, co jest? Przepraszam, jeśli jestem zbyt wścibski. 
- Nie Blaise nic się nie stało.- powiedziała i rozpłakała się na dobre.
Chłopak widząc w jakim jest stanie podszedł i po ludzku ją przytulił. Dziewczyna przylgnęła do niego, szlochając.
- Widzisz, bo ja nie wiem co mam robić. Boję się tego, że pewnego dnia możemy być zmuszone do walki ze sobą. Już teraz rodzice nie dają mi spokoju. Przysyłają mi wyjca co tydzień, wrzeszcząc, żebym się w końcu opamiętała. 
- Ciii. Być może wcale nie będziecie musiały ze sobą walczyć. Wątpię, żeby Czarny Pan pozwolił Hermionie, czy Pansy wziąć udział w bitwie. Proszę.- podał jej chusteczkę- Wytrzyj się i bierzmy się do roboty. Chyba, że nie chcesz już iść na imprezę?
- Dzięki. Masz rację skończmy to szybko. -powiedziała siadając przy stole.
*******
Było już po drugiej. Większość uczniów powoli rozchodziła się do swoich domów. Hermiona od jakiegoś czasu już nie tańczyła, tyko siedziała na kolanach Draco.  Teraz przyglądała się Pansy tańczącej wolno z Teo. Z powodu wypitego alkoholu obraz zaczął jej się rozmazywać, a powieki opadać. Wtuliła się mocnej w blondyna. 
- Hej nie zasypiaj. - mruknął jej do ucha. - Chodź zatańczymy. -pociągnął ją w stronę parkietu.
Leciała akurat jakaś wolna piosenka i Hermiona ponownie przytuliła się do chłopaka, kołysząc się powoli. 
Myślała o tym, jak w ciągu ostatnich miesięcy zmieniło się jej życie. Poznała swoich prawdziwych rodziców. Ona sama zmieniła się. Przypomniała sobie Sylwestra w Norze. To jak potraktowali ją chłopaki i jak Ginny stanęła w jej obronie, wtedy nie musiała z nimi walczyć i poprosiła ojca, aby nikogo nie zabili. Wtedy się udało nie musiała celować różdżką do swoich dawnych przyjaciół, a jak będzie tym razem? Nie wyobrażała sobie też, że Harry miałby zginąć w walce z Voldemortem, albo na odwrót. Jak ma wybierać pomiędzy najlepszym przyjacielem, a rodzicem? Podobno serce zawsze mówi, jaką decyzję należy podjąć, jej własne mówiło jej tylko, że jest śmiertelnie przerażone...
Piosenka skończyła się i Hermiona podeszła do baru czegoś się napić. Rozejrzała się po pokoju. Zostali już sami Ślizgoni, którzy jeszcze nie tak dawno mieszali ją z błotem.  Nic już nie było takie jak kiedyś. Wrogowie stali się przyjaciółmi..
- Wszystko ok? - zapytał Draco. Dziewczyna spojrzała na niego mrugając oczami. Chłopak także jeszcze nie tak dawno temu był jej wrogiem. A teraz?  Teraz kochała go i była gotowa oddać za niego życie.
- Tak, czemu pytasz? - odpowiedziała.
- Po prostu nic nie mówisz.
- Zamyśliłam się. Usiądziemy? Padam z nóg.
- Chcesz iść spać?
- Nie. Obiecałam Ginny, że na nią poczekam.
Usiedli, a pokój powoli pustoszał. 
W pewnym momencie poczuła, że chłopak zsuwa jej ramiączko sukienki i całuje jej ramię.
- Draco opanuj się nie jesteśmy sami. - fuknęła na niego.
- Skarbie tu nikogo nie ma. - powiedział śmiejąc się cicho.
Hermiona rozejrzała się po pomieszczeniu i zobaczyła, że faktycznie zostali sami. Odwróciła się w stronę Malfoy'a. Złapała obiema dłoni jego twarz i spojrzała mu głęboko w oczy. A potem pocałowała go mocno. Blondyn oddał z pasją jej pocalunek. Jego ręka nie wiadomo kiedy znalazła się pod jej sukienką, masując pierści. Dziewczyna wplotła palce w jego włosy, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. 
Nagle usłyszeli głośnie chrząknięcie i oderwali się od siebie jak oparzeni. W progu stała Ginny z Diabłem. Na twarzy malował się czysty szok, za to na twarzy Blaise'a wykwitł iście diadelski uśmieszek. Do Hermiony zaczęło docierać, co właśnie była gotowa zrobić. Owszem chciała zrobić to z Draconem, ale nie w taki sposób, nie gdy oboje byli nieźle wstawieni. Obecnie dziękowała Merlinowi, za to,  że ta dwójka weszła do salonu.
- Widzę, że wam przeszkadzamy. My już w sumie idziemy. Mieliśmy nadzieję, że zdążymy się jeszcze załapać na imprezę, ale Snape tak nam dowalił, że myślałem, że do końca roku się nie wyrobimy.- Zabini jak zwykle nie zapomniał języka w gębie. 
- Tak, dokładnie. Wiecie co, skoro wszystko się już skończyło, to ja pójdę już do wieży Gryffindoru, zanim Filch mnie nakryje. Pa- jak oparzona niemal wybiegła z pokoju wspólnego.
- To ja też idę już spać. - powiedziała Hermiona pochylając się nad Draconem i całując go w policzek.- Dobranoc.
Dziewczyna skierowała się w stronę dormitorium, które dzieliła z dziewczynami, po chwili znikła za drzwiami.
Blondyn spojrzał ze złością na przyjaciela.
- Dzięki stary.- warknął i ruszył w kierunku swojego dormitorium prefekta, zostawiając Blaise'a samego z głupią miną na środku pokoju.
*******
 Następnego dnia była sobota i Hermiona postanowiła, że odwiedzi Riddle Manor. Ostatnio jak tam była zostawiła parę książek, które były jej potrzebne. Dlatego zaraz po śniadaniu powiedziała Blaise'owi gdzie idzie i ruszyła przez błonia w kierunku głównej bramy. Delikatny wiaterek rozwiewał jej włosy, a słonie przyjemnie ogrzewało twarz. Był marzec i gdzie nie gdzie widać było pączki pierwszych liści. Zaraz po opuszczeniu terenu szkoły zamknęła oczy wyobrażając sobie piękny zimowy ogród, jaki zapamiętała i okazały dwór. Po chwili poczuła szarpnięcie, a gdy otworzyła oczy zobaczyła to, o czym przed chwilą myślała, tylko że zimowy ogród zmienił się nie do poznania. Wszędzie było widać budzące się do życia rośliny. Dziewczyna szła jak zaczarowana w kierunku drzwi.
Gdy tylko je otworzyła usłyszała głośny wrzask Voldemorta
- Hermiona nigdy nie ma się o tym dowiedzieć!!!
Zaciekawiona do najwyższego stopnia weszła do hallu i skierowała się do gabinetu ojca. To stamtąd, przez otwarte drzwi dochodziły te krzyki. W środku na kanapie siedziała Amanda, a  obok niej stał Tom z różdżką skierowaną w stronę podłogi. U jego stóp leżała kupa jakiś szmat. Oboje stali tyłem do niej. 
- O czym mam się nigdy nie dowiedzieć? - zapytała spokojnie. Jej rodzice odwrócili się gwałtownie i trudno powiedzieć na której twarzy malował się większy szok. Dziewczyna podeszła bliżej i z przerażeniem zauważyła, że to co wzięła wcześniej za kupę szmat, było trupem młodego śmierciożercy. Znała go. On także pomagał im w walce z pająkami. - I dlaczego on nie żyje?- zapytała
- To nieistotne Hermiono. Alex po prostu nie potrafił utrzymać języka za zębami.- odparł Tom
- Skoro to nieistotne, to dlaczego go zabiłeś?! -  krzyknęła Hermiona.
- Przestań histeryzować.  Trwa wojna. W jej prawa jest wpisane ginięcie ludzi.
- Chcę wiedzieć co takiego chcesz przede mną ukryć.
- Nie dowiesz się tego. Wyjdź zanim będę zmuszony zrobić ci krzywdę. - powiedział Czarny Pan wyraźnie tracąc cierpliwość.
- Powiedz mi prawdę. - nie ustępowała.
- Sama się o to prosiłaś.- powiedział podnosząc różdżkę. Jednak Hermiona była szybsza. Była przygotowana od momentu, gdy zobaczyła zwłoki leżące na podłodze.
- Expelliarmus! - krzyknęła rozbrajając Toma.- A teraz powiedz mi prawdę.- powiedziała
- Nie dowiesz się jej.
- Tom powiedzmy jej. - odezwała się nagle Amanda.
- Nie!!! - ryknął
- Hermiono, gdy cię odnaleźliśmy rzuciliśmy na ciebie urok.- powiedziała nie zwracając uwagi na sprzeciw męża.
- Co to za urok?
- Wykorzystaliśmy moc śmierciożerców, aby narzucić na ciebie czar, który sprawi, że łatwo zapomnisz o przyjaciołach i zaakceptujesz nas. Wiedzieliśmy też, że po pewnym czasie czar przestanie działać zwracając ci swobodę.
- Czego najlepszym dowodem jest to, że znowu przyjaźnisz się z Poterr'em.- powiedział z odrazą Voldemort.
- Kto o tym wie?- zapytała zszokowana. Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Po raz kolejny okazało się, że jej życie jest jednym wielkim kłamstwem. Ledwie odbudowała świat, który legł w gruzach kilka miesięcy temu,a znów jest niszczony. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego to właśnie jej przydarza się coś takiego. Co zrobiła światu, że tak ją kara?
- Wszyscy dorośli śmierciożercy. - padła odpowiedź.
- A czy Draco.. Pansy... Erik...?
- Nie, oni nic nie wiedzieli.- powiedziała Amanda i podeszła, aby przytulić dziewczynę. Ta jednak odsunęła się ze wstrętem.
- Nie dotykaj mnie. Nienawidzę was. Co ja wam takiego zrobiłam? Najpierw Dumbledore, a teraz wy. Nienawidzicie, go za to, co zrobił, a sami dokonaliście tego samego. 
- Hermiono..
- Nie, już nigdy więcej wam nie zaufam. Nie ważcie się ponownie rzucać na mnie uroku i tak mnie nie znajdziecie. - powiedziała wycofując się z gabinetu.
- Hermiono wróć się!- krzyknął Tom.
- Nie. Nie masz już nade mną żadnej władzy.
Biegiem ruszyła w kierunku wyjścia. Chciała teleportować się z tego domu. Każda sekunda spędzona w tym domu była udręką. Wiedziała, że Tom nie posłucha jej i za chwilę będą jej szukały hordy śmierciożerców. Do tego czasu musi być już ukryta i odporna na wszelkie uroki. Od teraz musi udawać, że jej świat wcale nie zawalił się ponownie...

*******

Witam! :D 
Rozdział w końcu dodany. 
Byłby dużo wcześnej, ale szkoła, egzaminy, zepsuty komputer- jednym słowem armagedon.
Czekam na Wasze opinie w komentarzach.
Ściskam
Ever :*