[...]-Hermionko nie wolno traktować tak gości.- usłyszała głos matki w którym wyczuwalna była nutka nagany za jej zachowanie.
- Ale ja chcę mieć tylko spokój. Nie mam ochoty na rozmowę z kimkolwiek i nikogo nie chcę widzieć.
-Nawet mnie?- do jej uszu dotarł przyjemny męski głos, który wszędzie by rozpoznała, ten głos towarzyszył jej od pierwszej klasy i nigdy nie zawiodła się na właścicielu tego głosu. Szok jaki wywołał ten głos był tak wielki, że otworzyła szeroko oczy i usiadła szybko na łóżku. Gdy jej zdziwienie trochę osłabło i odzyskała głos zadała niepewnym głosem pierwsze pytanie jakie wpadło jej do głowy.
- Co ty tu robisz Harry?
Kompletnie nie rozumiała tego co słyszała i widziała. Przecież to niedorzeczne! Ostatnio żył w takim stresie, że zaczęła mieć omamy słuchowe i wzrokowe. Tak, na sto procent tak właśnie jest. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że Harry James Potter stoi w drzwiach jej pokoju, który znajduje się w Riddle Manor, w domu Lorda Voldemorta jego śmiertelnego wroga.
- Aktualnie stoję.- odparł Wybraniec.
-No, Hermiono ugość swojego gościa. Bawcie się dobrze.- powiedziała Amanda i ruszyła w sobie tylko znanym kierunku.
-Wejdź Harry.
-Hermiona Laura nam powiedziała. Strasznie mi przykro. Co z nim?
- Nadal szukamy dawcy. Ale Harry jak się tu znalazłeś? - teraz, gdy była pewna, że to nie omamy trzymała się wersji z żartem. Może zaraz jej przyjaciel zacznie się zmieniać i okaże się, że to jakiś Śmierciożerca, który wypił eliksir wielosokowy z włosami Pottera.
- Od razu, gdy Laura powiedziała nam o Malfoy'u to wszyscy chcieli od razu się tu teleportować. Pansy jednak stwierdziła, że to ostatnia rzecz o jakiej w tej chwili marzysz i za proponowała, żebym przyjechał tutaj, bo w tej chwili potrzebujesz kogoś kto zna cię najdłużej. Zgodziłem się z nią, a ona od razu poleciała wysłać list do twojego ojca, aby dowiedzieć się co on sądzi o tej propozycji, no i miał złożyć obietnicę, że mnie nie zaatakuje.
-Dziękuję ci, że tu jesteś. Wiem jakie to było dla ciebie trudne.- z całej siły przytuliła przyjaciela, a ten odwzajemnił gest. Rozmawiali jeszcze dobrą godzinę omijając smutne tematy, jednak do tym czasie szok i radość spowodowane pojawieniem się Harry'ego osłabły i Hermiona znowu zaczęła płakać. Przytuliła się do chłopaka mocząc mu całą koszulkę. Płakała do późnego wieczora. W pewnym momencie szatyn podniósł się i powiedział przepraszającym głosem.
-Miona muszę już wracać do szkoły.
-Nie Harry proszę, zostań. Mogę ci załatwić pokój i możesz spać, jeśli chcesz. Proszę.- mówiła takim żałosnym i proszącym głosem, że chłopak nie miał serca jej odmówić.
- Dobrze, zostanę.
Dziewczyna bardzo się ucieszyła, ta wizyta była tym czego potrzebowała. Najpierw pomógł jej choć na chwilę zapomnieć, a potem był wsparciem w chwili rozpaczy.
-Poczekaj chwilę, pójdę załatwić ci pokój.
Ruszyła w stronę gabinetu swojego ojca i zapukała, a gdy usłyszała ciche "Proszę" weszła do środka.
- Ale ja chcę mieć tylko spokój. Nie mam ochoty na rozmowę z kimkolwiek i nikogo nie chcę widzieć.
-Nawet mnie?- do jej uszu dotarł przyjemny męski głos, który wszędzie by rozpoznała, ten głos towarzyszył jej od pierwszej klasy i nigdy nie zawiodła się na właścicielu tego głosu. Szok jaki wywołał ten głos był tak wielki, że otworzyła szeroko oczy i usiadła szybko na łóżku. Gdy jej zdziwienie trochę osłabło i odzyskała głos zadała niepewnym głosem pierwsze pytanie jakie wpadło jej do głowy.
- Co ty tu robisz Harry?
Kompletnie nie rozumiała tego co słyszała i widziała. Przecież to niedorzeczne! Ostatnio żył w takim stresie, że zaczęła mieć omamy słuchowe i wzrokowe. Tak, na sto procent tak właśnie jest. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że Harry James Potter stoi w drzwiach jej pokoju, który znajduje się w Riddle Manor, w domu Lorda Voldemorta jego śmiertelnego wroga.
- Aktualnie stoję.- odparł Wybraniec.
-No, Hermiono ugość swojego gościa. Bawcie się dobrze.- powiedziała Amanda i ruszyła w sobie tylko znanym kierunku.
-Wejdź Harry.
-Hermiona Laura nam powiedziała. Strasznie mi przykro. Co z nim?
- Nadal szukamy dawcy. Ale Harry jak się tu znalazłeś? - teraz, gdy była pewna, że to nie omamy trzymała się wersji z żartem. Może zaraz jej przyjaciel zacznie się zmieniać i okaże się, że to jakiś Śmierciożerca, który wypił eliksir wielosokowy z włosami Pottera.
- Od razu, gdy Laura powiedziała nam o Malfoy'u to wszyscy chcieli od razu się tu teleportować. Pansy jednak stwierdziła, że to ostatnia rzecz o jakiej w tej chwili marzysz i za proponowała, żebym przyjechał tutaj, bo w tej chwili potrzebujesz kogoś kto zna cię najdłużej. Zgodziłem się z nią, a ona od razu poleciała wysłać list do twojego ojca, aby dowiedzieć się co on sądzi o tej propozycji, no i miał złożyć obietnicę, że mnie nie zaatakuje.
-Dziękuję ci, że tu jesteś. Wiem jakie to było dla ciebie trudne.- z całej siły przytuliła przyjaciela, a ten odwzajemnił gest. Rozmawiali jeszcze dobrą godzinę omijając smutne tematy, jednak do tym czasie szok i radość spowodowane pojawieniem się Harry'ego osłabły i Hermiona znowu zaczęła płakać. Przytuliła się do chłopaka mocząc mu całą koszulkę. Płakała do późnego wieczora. W pewnym momencie szatyn podniósł się i powiedział przepraszającym głosem.
-Miona muszę już wracać do szkoły.
-Nie Harry proszę, zostań. Mogę ci załatwić pokój i możesz spać, jeśli chcesz. Proszę.- mówiła takim żałosnym i proszącym głosem, że chłopak nie miał serca jej odmówić.
- Dobrze, zostanę.
Dziewczyna bardzo się ucieszyła, ta wizyta była tym czego potrzebowała. Najpierw pomógł jej choć na chwilę zapomnieć, a potem był wsparciem w chwili rozpaczy.
-Poczekaj chwilę, pójdę załatwić ci pokój.
Ruszyła w stronę gabinetu swojego ojca i zapukała, a gdy usłyszała ciche "Proszę" weszła do środka.
-O Hermiona. Co tam?
- Dziękuję tato.
-Nie ma za co. Zrobiłem to dla ciebie. Teraz po prostu muszę go unikać, bo nie jestem pewien swoich odruchów.- zaśmiał się.
- Mam do ciebie prośbę. Czy Harry może zostać na noc?
-Hmm. Jeśli się zgodzi, to tak może. Powiedz Gapkowi to przygotuje mu pokój.
- Jeszcze raz dzięki. Idę powiedzieć Harry'emu. Dobranoc.
-Dobranoc. Hermiono.- zatrzymał ją w drzwiach.
- Tak?
-Dziś był tu magomedyk i jutro będą wyniki. Potter skorzystał z okazji i także oddał szpik do badań. Teraz na pewno będzie wśród nas dawca, przecież dziś około dziesięciu osób zrobiło badania.
- Miejmy nadzieję. Dobranoc.- cicho zamknęła za sobą drzwi. Jak na skrzydłach ruszyła do swojego pokoju. Po drodze weszła jeszcze do kuchni i poprosiła skrzata o pokój dla jej przyjaciela. Naprawdę cieszyła się z tego, ze Harry był teraz przy niej. Bardzo potrzebowała jego wsparcia. Bardziej niż to okazywała. Doceniała to, co dla niej robił. Chciał nawet, jeśli będzie to możliwe uratować swojego wroga dla niej. Potter pomógł jej zrozumieć jak wszyscy się o nią martwią. Musi się poprawić. Nawet jeśli będzie musiała udawać, że wzięła się w garść to przy najmniej wszystkich uspokoi. Do pokoju weszła z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Załatwione, zostajesz. Chodź pokaże ci, gdzie masz spać.- wyprowadziła chłopaka za rękę, jak małe dziecko.
Po chwili byli już na miejscu. Wystrój był typowy, jak dla każdego pokoju gościnnego: łóżko, półka, szafa. Obok były drzwi, które prowadziły do łazienki.
- W łazience znajdziesz, wszystko, co jest ci potrzebne. Dobranoc.- zdobyła się na uśmiech, który Harry patrząc na nią ze zdziwieniem odwzajemnił.
- Dobranoc Hermiono.
Gdy znalazła się u siebie postanowiła wziąć prysznic. Rozebrała się i weszła pod strumień wody tak gorącej, że praktycznie parzyła jej skórę. Nie przejmowała się tym. Szum wody sprawił, że znów zaczęła płakać. Usiadła w brodziku podkurczając nogi. Gdy w końcu trochę się uspokoiła wyszła, wytarła się, ubrała ulubioną piżamę i rzuciła się na łóżko. Przezornie wzięła z domowej apteczki eliksir nasenny i już po chwili smacznie spała.
-Załatwione, zostajesz. Chodź pokaże ci, gdzie masz spać.- wyprowadziła chłopaka za rękę, jak małe dziecko.
Po chwili byli już na miejscu. Wystrój był typowy, jak dla każdego pokoju gościnnego: łóżko, półka, szafa. Obok były drzwi, które prowadziły do łazienki.
- W łazience znajdziesz, wszystko, co jest ci potrzebne. Dobranoc.- zdobyła się na uśmiech, który Harry patrząc na nią ze zdziwieniem odwzajemnił.
- Dobranoc Hermiono.
Gdy znalazła się u siebie postanowiła wziąć prysznic. Rozebrała się i weszła pod strumień wody tak gorącej, że praktycznie parzyła jej skórę. Nie przejmowała się tym. Szum wody sprawił, że znów zaczęła płakać. Usiadła w brodziku podkurczając nogi. Gdy w końcu trochę się uspokoiła wyszła, wytarła się, ubrała ulubioną piżamę i rzuciła się na łóżko. Przezornie wzięła z domowej apteczki eliksir nasenny i już po chwili smacznie spała.
*******
Rano Hermiona wstała, ubrała się i zjadła śniadanie na swoim balkonie, z którego był widok na ogród. Przy posiłku towarzyszył jej Harry, ponieważ żadne z nich nie wyobrażało sobie Voldemorta i Wybrańca przy jednym stole. Po śniadaniu przyleciała sowa do Pottera. Przeczytał szybko i spojrzał na Hermionę.
- Hermiona, przykro mi. Ja także nie mogę być dawcą.
Dziewczynie zaszkliły się oczy, ale zaraz przypomniała sobie, że jej rodzice także wczoraj robili badania, więc może oni mają pozytywny wynik.\
- Poczekaj tu na mnie!- krzyknęła przez ramię wybiegając z pokoju. Biegła do jadalni, bo wiedziała, że tam będą jej rodziciele. Może, oni mogą. Trzymała się tej myśli, tak jak tonący brzytwy. Wbiegła do pomieszczenia, a rodzice gdy tylko ją zobaczyli wiedzieli o co jej chodzi. Patrząc na nią ze smutkiem ponuro pokręcili głowami. Dziewczyna szybko wybiegła i popędziła na dwór, aby teleportować się do Narcyzy. Ona na pewno wie o wszystkich wynikach, ponieważ poprosiła, aby wszyscy przyjaciele Dracona z Hogwartu do niej napisali o wynikach badań. Po chwili była już przy drzwiach. Otworzył jej skrzat i zaprowadził ją do salonu, gdzie już czekała na nią Narcyza. Widząc łzy spływające po jej policzkach wiedziała, że wszystkie wyniki były negatywne. Nikt, ani Camile, ani Blaise, ani Erik, ani Pansy, ani Teodor, ani Ginny, ani żaden inny przyjaciel Malfoy'ów nie może być dawcą. Hermiona podeszła do Narcyzy.
-Może jest jeszcze ktoś, kogo moglibyśmy poprosić o pomoc.- pocieszała blondynkę i siebie jednocześnie.
-Nie ma już nikogo innego Hermiono.
- A banki szpiku. Byliście tam?
- Tak Lucjusz tam był, ale jedyny potencjalny dawca zmarł kilka dni temu. Idę teraz do szpitala. Idziesz ze mną?
- Tak.- odpowiedziała i nagle sobie o czymś, a raczej ok kimś przypomniała. To może być to. Może ktoś z nich będzie mógł być dawcą dla Draco.- To znaczy nie. Mam pomysł. Czekaj na mnie w szpitalu. Być może znalazłam dawcę! Do widzenia!
Dziewczyna szybko teleportowała się do Riddle Manor i sprintem ruszyła do swojego pokoju.
-Harry, szybko idziemy!
- Gdzie?
- Nie ważne. Zobaczysz jak będziemy na miejscu.
-Hermiono, czy ty przed chwila byłaś na dworzu?
-Tak, a co?
Chłopak swoimi zielonymi oczami zlustrował strój przyjaciółki. Miała na sobie jeansy i top z krótkim rękawem, a na nogach ciepłe kapcie. Biegała tak po dworzu pod koniec lutego, przy temperaturze minus czternastu stopni Celcjusza!
- Natychmiast idź ubierz kurtkę i buty. Ja idę do swojego pokoju się ubrać i spotkamy się na schodach.
Dziewczyna nie miała ochoty na takie zbędne marnowanie czasu, a stanowczy wzrok przyjaciela skutecznie ja do tego skłonił. Gdy chłopak zobaczył, że brunetka znika w garderobie poszedł do siebie i po chwili czekał już w umówionym miejscu. Miona złapała go za rękę i pociągła za sobą. Biedny Harry kompletnie nie był na to przygotowany i po drodze strącił starą zbroję, sprawiając, że ta potoczyła się z brzdękiem na sam dół. Zaciekawieni hałasem rodzice dziewczyny wyszli na korytarz i zobaczyli ich najmłodszą córkę ciągnącą za rękę swojego przyjaciela, jak szmacianą lalkę w stronę drzwi wyjściowych.
-Gdzie idziecie? - zapytali, choć "idziecie" nie było właściwym słowem. Brązowooka biegła tak szybko, że nawet wysportowany Wybraniec ledwo za nią nadążał. Nadzieja na wyleczenie Dracona napędzała ja bardziej niż jakikolwiek eliksir energetyzujący
- Później wam powiem!- krzyknęła w odpowiedzi i już ich nie było, a rodzice spojrzeli po sobie ze szczerym pytaniem w oczach.
Po chwili stali na spokojnej ulicy mugolskiego Londynu. Chłopak patrzyli na budynek, przed którym się znajdowali z wielkim zdziwieniem. Kompletnie nie rozumiał, dlaczego Hermiona teleportowała się akurat w to miejsce. Postanowił ja zapytać, ponieważ na pewno nie bez powodu się tu znaleźli.
-Hermiono co my robimy przed domem twoich przyszywanych rodziców?
-Nie rozumiesz Harry? Może to jedno z nich może być dawcą. Chodź.
Państwo Granger szczerze się zdziwili widząc Hermionę i jej przyjaciela przed swoimi drzwiami. Po usłyszeniu opowieści Hermiony o chorobie jej chłopaka zgodzili się udać do magicznego szpitala, aby zrobić badania, ponieważ widzieli jak jej zależy na blondynie. Do szpitala dotarli dzięki teleportacji łącznej. Dwójka przyjaciół szła kawałek za nimi, dlatego Potter korzystając z okazji złapał ja za łokieć i syknął do ucha.
-Hermiono, jak ty to sobie wyobrażasz? Przecież tam będą Malfoy'wie.
- Nie martw się Harry. Oni nie będą odstawiać żadnych scen.
Gdy byli blisko pokoju, gdzie był Draco.
- Poczekajcie tutaj chwilę.- powiedziała i ruszyła w stronę rodziców chorego. ci gdy ją zobaczyli uśmiechnęli się blado, a zaraz ich uśmiechy zastąpiło niezrozumienie wypiasane na twarzy.
- Hermiono, co tuy robia ci mugole razem z Potterem?
- Lucjuszu już ci wszystko tłumaczę. Poprosiłam dzisiaj Harry'ego, żeby udał się ze mną do nich i poprosił, żeby...
- To oni są tymi potencialnymi dawcami o których mi mówiłaś dziś rano, prawda?- weszła jej w słowo.
- Tak dokładnie. Zabrałam ich tutaj na badania, oczywiście jeśli nie macie nic przeciwko temu.
- Nie. Niech podejdą.
Dziewczyna ruchem ręki pokazała całej trójce, żeby przyszli. Po chwili stali wszyscy razem. Pierwsza ciszę przerwała Narcyza.
-Dziękuję wam, że zgodziliście się na to, żeby oddać szpik dla mojego syna.
- Nie ma sprawy. Nie potrafimy odmówić Hermionie.
Ich rozmowę przerwał odgłos, sprawiający wrażenie jakby ktoś się dusił. To Lucjusz próbował powiedzieć coś do Wybrańca
-No więc... Ymm ymm, dziękuję ci Potter za to, że chciałeś oddać szpik dla mojego syna. Nawet nie wiesz jakie to dla mnie ważne.- nagle zniknęła cała jego kurtuazja. W tamtym momencie nie pamietał o tym, że stoja po przeciwnej stronie barykady. Harry najpierw patrzył na niego z wytrzeszczonymi oczami, a potem wydukał:
- Nie ma sprawy.
- Ale, powiedzcie mi co z Draco?
- Hermiono, mamy dobre wieści. Obudził się. My juz u niego byliśmy. Może chcesz pójść do niego, a my w tm czasie zaprowadzimy Jane i Andrew na badania?- zaproponowała Narcyza. W ciągu tych kilku minut zdążyła już przejsć na "ty" z Grangerami.
- No nie wiem.- powiedziała patrząc z wachaniem na Harry'ego i przyszywanych rodziców.
-Hermionko nie ma sprawy. Pójdziemy na badania. No i Harry też z nami pójdzie, prawda?- Jane spojrzała na chłopaka.
- Tak, jasne.
- Zgoda.
- Chodź zaprowadzę cię. - Lucjusz skierował się w stronę pokoju, gdzie leżał Draco. Przy każdych drzwiach stał pielęgniarz, który decydował o czasie wizyty, aby nie nadwerężać zdrowia pacjentów.
- Do kogo państwo?
- Ta dziewczyna chciałaby zobaczyć Dracona Malfoy'a.
- Przykro mi tylko najbliższa rodzina.- powiedział patrząc na Hermionę.
- Ona praktycznie nalezy do rodziny, jest jego dziewczyną.- warknął, zły, że jakiś podrzędny pielęgniarz mu się sprzeciwia.
- Ale mimo wszystko minął czas odwiedzin pana Malfoy'a. Chłopak musi odpoczywać..
- Nalegam. - powiedział Lucjusz wpychając w kieszeń białego, lekarskiego kitla mężczyzny sakiewkę, w której zabrzęczały galeony. Następnie popchnął lekko dziewczynę, a zdziwony mężczyzna przepuścił ją i wskazał odpowiednie łóżko. Podeszła. Chłopak nie spał, ale miał zamknięte oczy, które zaraz otworzył, gdy usłyszał, że ktoś usiadł obok jego łóżka. Był strasznie blady i osłabiony.
- Hej.- wyszeptał z trudem.
- Jak się czujesz?
- Czy odpowiedź okropnie cie satysfakcjonuje? - mimo swojego stanu silił się jeszczcze na sarkazm.- Ale ty trzymasz się chyba naszej umowy. Zaczęłaś bardziej o siebie dbać.
- Przecież ci obiecałam.- uśmiechnęła się blado.- Nie mów nic, widzę, jaka sprawia ci to trudność.
Wzięła go delikatnie za rękę. Siedziała przy nim nic nie mówiąc, tylko patrząc na niego. Chłopak po jakimś czasie zasnął z powodu leków. Mimo to nie wyszła. W końcu podszedł do niej pielęgniarz, który powiedział, że wszyscy już na nią czekają i , że kończy się czas odwiedzin. Wyszła z pokoju i na korytarzu dołączyła do reszty. Pożegnali się i Hermiona z Harry'm teleportowali się z Grangerami do ich domu. Gdy wyszli Harry powiedział do przyjaciółki:
- Miona wróć do szkoły. Wszyscy się tam o ciebie martwią. Proszę.- dziewczyna miała taką samą słabość do Pottera, jak on do niej, dlatego nie zwlekała długo z odpowiedzią.
- Dobrze, tylko na chwilę chodź do mojego domu, muszę powiedzieć rodzicom.
Po chwili byli już pod Riddle Manor.
- Ty idź, ja tu poczekam.- powiedział i ustał pod bramą, a Hermiona ruszyła w stronę domu.
- Mamo, tato! - krzyknęła w przestrzeń.
- Co się stało?
- Wracam do szkoły z Harry'm. On czeka na mnie na zewnątrz i ...- nie dokończyła, ponieważ przerwał jej harmider dochodzący z holu. Cała trójka szybko ruszyła w tamtym kierunku. To co zobaczyli nieźle nimi wstrząsneło. Na środku pomieszczenia stała Bellatrix i trzymała Harry'ego, który prawie jej się wyrwał. Gdy w końcu mu się to udało wyciągnął szybko różdżkę, jednak kobieta była szybsza i rozbroiła go. Już miała rzucić pierwsze zaklęcię, ale Tom krzyknął:
-Bella nie!
- Znalazłam go panie, pod bramą, pewnie próbował się dostac do środka.
- Nie szpiegował. Jest tu z Hermioną, ponieważ wspierał ją. Baliśmy się, że popadnie w depresję.
- Co? Nic z tego nie rozumiem.
- Zaraz wszystko ci wytłumaczę. Hermiono,- zwrócił się do córki- myślę, że najlepiej jak udacie się już do szkoły.
- Dobrze. Dobranoc.- powiedziała i wyszła.
Po chwili byli już w Hogwarcie.
- Harry, przepraszam cie za tamto.
- Nie ma sprawy Hermiono, można było się tego spodziewać. Dobranoc idź spać.
- Dobranoc.
Po chwili znalazła się w swoim dormitorium, było już pózno i dziewczyny spały. Po cichu, aby ich nie obudzić wzięła szybki prysznic i położyła się spać.
-Może jest jeszcze ktoś, kogo moglibyśmy poprosić o pomoc.- pocieszała blondynkę i siebie jednocześnie.
-Nie ma już nikogo innego Hermiono.
- A banki szpiku. Byliście tam?
- Tak Lucjusz tam był, ale jedyny potencjalny dawca zmarł kilka dni temu. Idę teraz do szpitala. Idziesz ze mną?
- Tak.- odpowiedziała i nagle sobie o czymś, a raczej ok kimś przypomniała. To może być to. Może ktoś z nich będzie mógł być dawcą dla Draco.- To znaczy nie. Mam pomysł. Czekaj na mnie w szpitalu. Być może znalazłam dawcę! Do widzenia!
Dziewczyna szybko teleportowała się do Riddle Manor i sprintem ruszyła do swojego pokoju.
-Harry, szybko idziemy!
- Gdzie?
- Nie ważne. Zobaczysz jak będziemy na miejscu.
-Hermiono, czy ty przed chwila byłaś na dworzu?
-Tak, a co?
Chłopak swoimi zielonymi oczami zlustrował strój przyjaciółki. Miała na sobie jeansy i top z krótkim rękawem, a na nogach ciepłe kapcie. Biegała tak po dworzu pod koniec lutego, przy temperaturze minus czternastu stopni Celcjusza!
- Natychmiast idź ubierz kurtkę i buty. Ja idę do swojego pokoju się ubrać i spotkamy się na schodach.
Dziewczyna nie miała ochoty na takie zbędne marnowanie czasu, a stanowczy wzrok przyjaciela skutecznie ja do tego skłonił. Gdy chłopak zobaczył, że brunetka znika w garderobie poszedł do siebie i po chwili czekał już w umówionym miejscu. Miona złapała go za rękę i pociągła za sobą. Biedny Harry kompletnie nie był na to przygotowany i po drodze strącił starą zbroję, sprawiając, że ta potoczyła się z brzdękiem na sam dół. Zaciekawieni hałasem rodzice dziewczyny wyszli na korytarz i zobaczyli ich najmłodszą córkę ciągnącą za rękę swojego przyjaciela, jak szmacianą lalkę w stronę drzwi wyjściowych.
-Gdzie idziecie? - zapytali, choć "idziecie" nie było właściwym słowem. Brązowooka biegła tak szybko, że nawet wysportowany Wybraniec ledwo za nią nadążał. Nadzieja na wyleczenie Dracona napędzała ja bardziej niż jakikolwiek eliksir energetyzujący
- Później wam powiem!- krzyknęła w odpowiedzi i już ich nie było, a rodzice spojrzeli po sobie ze szczerym pytaniem w oczach.
Po chwili stali na spokojnej ulicy mugolskiego Londynu. Chłopak patrzyli na budynek, przed którym się znajdowali z wielkim zdziwieniem. Kompletnie nie rozumiał, dlaczego Hermiona teleportowała się akurat w to miejsce. Postanowił ja zapytać, ponieważ na pewno nie bez powodu się tu znaleźli.
-Hermiono co my robimy przed domem twoich przyszywanych rodziców?
-Nie rozumiesz Harry? Może to jedno z nich może być dawcą. Chodź.
Państwo Granger szczerze się zdziwili widząc Hermionę i jej przyjaciela przed swoimi drzwiami. Po usłyszeniu opowieści Hermiony o chorobie jej chłopaka zgodzili się udać do magicznego szpitala, aby zrobić badania, ponieważ widzieli jak jej zależy na blondynie. Do szpitala dotarli dzięki teleportacji łącznej. Dwójka przyjaciół szła kawałek za nimi, dlatego Potter korzystając z okazji złapał ja za łokieć i syknął do ucha.
-Hermiono, jak ty to sobie wyobrażasz? Przecież tam będą Malfoy'wie.
- Nie martw się Harry. Oni nie będą odstawiać żadnych scen.
Gdy byli blisko pokoju, gdzie był Draco.
- Poczekajcie tutaj chwilę.- powiedziała i ruszyła w stronę rodziców chorego. ci gdy ją zobaczyli uśmiechnęli się blado, a zaraz ich uśmiechy zastąpiło niezrozumienie wypiasane na twarzy.
- Hermiono, co tuy robia ci mugole razem z Potterem?
- Lucjuszu już ci wszystko tłumaczę. Poprosiłam dzisiaj Harry'ego, żeby udał się ze mną do nich i poprosił, żeby...
- To oni są tymi potencialnymi dawcami o których mi mówiłaś dziś rano, prawda?- weszła jej w słowo.
- Tak dokładnie. Zabrałam ich tutaj na badania, oczywiście jeśli nie macie nic przeciwko temu.
- Nie. Niech podejdą.
Dziewczyna ruchem ręki pokazała całej trójce, żeby przyszli. Po chwili stali wszyscy razem. Pierwsza ciszę przerwała Narcyza.
-Dziękuję wam, że zgodziliście się na to, żeby oddać szpik dla mojego syna.
- Nie ma sprawy. Nie potrafimy odmówić Hermionie.
Ich rozmowę przerwał odgłos, sprawiający wrażenie jakby ktoś się dusił. To Lucjusz próbował powiedzieć coś do Wybrańca
-No więc... Ymm ymm, dziękuję ci Potter za to, że chciałeś oddać szpik dla mojego syna. Nawet nie wiesz jakie to dla mnie ważne.- nagle zniknęła cała jego kurtuazja. W tamtym momencie nie pamietał o tym, że stoja po przeciwnej stronie barykady. Harry najpierw patrzył na niego z wytrzeszczonymi oczami, a potem wydukał:
- Nie ma sprawy.
- Ale, powiedzcie mi co z Draco?
- Hermiono, mamy dobre wieści. Obudził się. My juz u niego byliśmy. Może chcesz pójść do niego, a my w tm czasie zaprowadzimy Jane i Andrew na badania?- zaproponowała Narcyza. W ciągu tych kilku minut zdążyła już przejsć na "ty" z Grangerami.
- No nie wiem.- powiedziała patrząc z wachaniem na Harry'ego i przyszywanych rodziców.
-Hermionko nie ma sprawy. Pójdziemy na badania. No i Harry też z nami pójdzie, prawda?- Jane spojrzała na chłopaka.
- Tak, jasne.
- Zgoda.
- Chodź zaprowadzę cię. - Lucjusz skierował się w stronę pokoju, gdzie leżał Draco. Przy każdych drzwiach stał pielęgniarz, który decydował o czasie wizyty, aby nie nadwerężać zdrowia pacjentów.
- Do kogo państwo?
- Ta dziewczyna chciałaby zobaczyć Dracona Malfoy'a.
- Przykro mi tylko najbliższa rodzina.- powiedział patrząc na Hermionę.
- Ona praktycznie nalezy do rodziny, jest jego dziewczyną.- warknął, zły, że jakiś podrzędny pielęgniarz mu się sprzeciwia.
- Ale mimo wszystko minął czas odwiedzin pana Malfoy'a. Chłopak musi odpoczywać..
- Nalegam. - powiedział Lucjusz wpychając w kieszeń białego, lekarskiego kitla mężczyzny sakiewkę, w której zabrzęczały galeony. Następnie popchnął lekko dziewczynę, a zdziwony mężczyzna przepuścił ją i wskazał odpowiednie łóżko. Podeszła. Chłopak nie spał, ale miał zamknięte oczy, które zaraz otworzył, gdy usłyszał, że ktoś usiadł obok jego łóżka. Był strasznie blady i osłabiony.
- Hej.- wyszeptał z trudem.
- Jak się czujesz?
- Czy odpowiedź okropnie cie satysfakcjonuje? - mimo swojego stanu silił się jeszczcze na sarkazm.- Ale ty trzymasz się chyba naszej umowy. Zaczęłaś bardziej o siebie dbać.
- Przecież ci obiecałam.- uśmiechnęła się blado.- Nie mów nic, widzę, jaka sprawia ci to trudność.
Wzięła go delikatnie za rękę. Siedziała przy nim nic nie mówiąc, tylko patrząc na niego. Chłopak po jakimś czasie zasnął z powodu leków. Mimo to nie wyszła. W końcu podszedł do niej pielęgniarz, który powiedział, że wszyscy już na nią czekają i , że kończy się czas odwiedzin. Wyszła z pokoju i na korytarzu dołączyła do reszty. Pożegnali się i Hermiona z Harry'm teleportowali się z Grangerami do ich domu. Gdy wyszli Harry powiedział do przyjaciółki:
- Miona wróć do szkoły. Wszyscy się tam o ciebie martwią. Proszę.- dziewczyna miała taką samą słabość do Pottera, jak on do niej, dlatego nie zwlekała długo z odpowiedzią.
- Dobrze, tylko na chwilę chodź do mojego domu, muszę powiedzieć rodzicom.
Po chwili byli już pod Riddle Manor.
- Ty idź, ja tu poczekam.- powiedział i ustał pod bramą, a Hermiona ruszyła w stronę domu.
- Mamo, tato! - krzyknęła w przestrzeń.
- Co się stało?
- Wracam do szkoły z Harry'm. On czeka na mnie na zewnątrz i ...- nie dokończyła, ponieważ przerwał jej harmider dochodzący z holu. Cała trójka szybko ruszyła w tamtym kierunku. To co zobaczyli nieźle nimi wstrząsneło. Na środku pomieszczenia stała Bellatrix i trzymała Harry'ego, który prawie jej się wyrwał. Gdy w końcu mu się to udało wyciągnął szybko różdżkę, jednak kobieta była szybsza i rozbroiła go. Już miała rzucić pierwsze zaklęcię, ale Tom krzyknął:
-Bella nie!
- Znalazłam go panie, pod bramą, pewnie próbował się dostac do środka.
- Nie szpiegował. Jest tu z Hermioną, ponieważ wspierał ją. Baliśmy się, że popadnie w depresję.
- Co? Nic z tego nie rozumiem.
- Zaraz wszystko ci wytłumaczę. Hermiono,- zwrócił się do córki- myślę, że najlepiej jak udacie się już do szkoły.
- Dobrze. Dobranoc.- powiedziała i wyszła.
Po chwili byli już w Hogwarcie.
- Harry, przepraszam cie za tamto.
- Nie ma sprawy Hermiono, można było się tego spodziewać. Dobranoc idź spać.
- Dobranoc.
Po chwili znalazła się w swoim dormitorium, było już pózno i dziewczyny spały. Po cichu, aby ich nie obudzić wzięła szybki prysznic i położyła się spać.
*******
Hej. Co, nie spodziewaliście się mnie tak szybko, prawda? Sama sobie się dziwię :) Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Pozdrawiam
Ever :*