Rano Hermiona poszła na śniadanie w
wyśmienitym humorze. Większość osób już była. Dziewczyna usiadła obok Pansy i
przytuliła ją na powitanie.
- Hej, jak się spało?
- Cześć. Całkiem dobrze. Pan gdzie mamy
teraz lekcje? Wiesz jestem teraz w Slytherinie i nie znam planu zajęć.
- Mamy teraz transmutację, potem dwie
godziny numerologii, przerwa obiadowa, opieka nad magicznymi stworzeniami
i obrona przed czarną magią. Jakby co, to wystarczy, że...
Nie dokończyła, bo przerwał jej wlot sów. Tysiące
ptaków spieszyły, że by dostarczyć paczkę adresatowi. Do nich również podleciał
ptak i rzucił na kolana Pansy gazetę, a Hermiona wsadziła mu do sakiewki pięć
knutów i rozwinęła gazetę. Na pierwszej stronie ze zdziwieniem rozpoznała swoją
własną twarz, swoją i Draco.
Hermiona Jane Granger
córką Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać!!!
Hermiona Jane Granger, najlepsza przyjaciółka samego słynnego Harry'ego
Pottera, okazuje się nie być mugolaczką, lecz czysto krwistą arystokratką. Jej
ojcem jest nie kto inny jak Tom Marvolo Riddle, znany bardziej jako
Sami-Wiecie-Kto. Jak ten cios przyjął Złoty Chłopiec? Cóż, gdy panna Riddle
powiedziała trójce swoich najlepszych przyjaciół prawdę,Ronald Weasley i Harry
Potter byli zszokowani, natomiast najmłodsza córka Weasley’ów stanęła w jej
obronie ( podejrzewamy Crucio)Przed
domem Artura Weasley'a rozegrała się bitwa, gdy Ron rzucił zaklęciem w swoją
byłą przyjaciółkę. Śmierciożercy z Sami-Wiecie-Kim na czele w odwecie zaatakowali
wszystkich znajdujących się w Norze czarodziejów. Niestewty zbiegli z miejsca
walki tuż po tym jak pomścili atak na pannę Riddle. Porwali również jedyną
córkę Weasley'ów, która na szczęście jest już bezpieczna w Hogwarcie. Gwoździem
do trumny dla jej dwóch najlepszych przyjaciół okazał się fakt, że Hermiona
Riddle spotyka się z Draconem Malfoyem. Przypominamy, że wcześniej byli to
najwięksi wrogowie. Pan Malfoy Senior potwierdził te plotki i radził poprosić o
potwierdzenie tych samych pogłosek Sami-Wiecie-Kogo, czego nie zrobiłam,
ponieważ nie jest mi znane miejsce jego pobytu. Co się stało, że nagle
zainteresowali się sobą? Czy to kolejna zabawka Hermiony Jean Riddle? Przypomnę
państwu, że ta dziewczyna ma już na koncie Wiktora Kruma i Harry'ego Pottera, a
więc samych bogatych chłopców. Okazało się, że oprócz niej Czarny Pan ma
jeszcze dwójkę dzieci. Są to siostra bliźniaczka panny Riddle znana Państwu
jako Pansy Parkinson oraz Erik Riddle, który uczył się dotąd w Durmstrangu.
Cała trójka przystąpiła wczoraj do Ceremonii Przydziału i wszyscy trafili do
Slytherinu. Czy jakikolwiek uczeń może czuć się teraz bezpieczny w Hogwarcie,
jeśli jednocześnie jest tam to przerażające samym nazwiskiem rodzeństwo? Nie
wspomniałam jeszcze, że na pewno osiągnęli iście piekielne umiejętności po swoim
ojcu. Na pewno dojdzie do nie małych incydentów, w które z pewnością będzie
wmieszane rodzeństwo Riddle i ich bliscy przyjaciele ze Slytherinu. Możecie być
pewni, że o wszystkich tych sprawach będę informowała Państwa na bieżąco.
Rita Skeeter
-Herm, co się stało?- zapytała
zaniepokojona Pansy widząc zmieniającą ze spokojnej na coraz bardziej
wściekłą twarz swojej siostry.
- Nic się nie stało Pan. Czy
wiedziałaś, że jesteśmy rodzeństwem przerażającym samym swoim nazwiskiem, nie
mówiąc o umiejętnościach?- wycedziła przez zęby.
- C..Co- zdziwiła się starsza, ale
Hermiona bez słowa podała jej gazetę i szybkim krokiem wyszła z Wielkiej Sali,
lecz zanim to zrobiła szepnęła po siostry- Przeczytaj sobie, a ja muszę iść
napisać do ojca. Ta baba pożałuje tego co tu na wypisywała.
Zdezorientowana dziewczyna
popatrzyła za wychodzącą, wciąż nic nie rozumiejąc. W końcu spojrzała na gazetę
i pobieżnie przeczytała tekst.
- O nie... Przecież Miona jej nie
daruje, a znając ją to Skeeter pożałuje za nas wszystkich.- szepnęła do siebie.
Pansy wyczekiwała Hermiony, ale ta nie pojawia się do końca śniadania. Spotkała
ją dopiero pod salą, gdzie mieli pierwszą lekcję. Najmłodsza panna Riddle w
ogóle nie dawała po sobie poznać, że przeczytała artykuł, śmiejąc się z czegoś
razem z Camile. Było to o tyle dziwne, że Pansy widziała jak wściekła
wychodziła ze śniadania. Podeszła do nich i zapytała
- Hermiono co jest? Jak cię ostatni
raz widziałam to miałaś rządze mordu wypisaną na twarzy, a teraz...
- Nie tutaj. Późnej.-syknęła
przerywając siostrze z powodu ciekawskich spojrzeń innych uczniów.
W tym momencie drzwi otworzyły się i
McGonagall gestem zaprosiła uczniów do środka. Hermiona miała zamiar usiąść z
siostrą, ale dosłownie sekundę przed tym
jak miała usiąść Teodor z prędkością
światła usiadł na jej miejscu ją samą prawie przewracając. Złapał ją za rękę,
aby odzyskała równowagę i szepnął:
- Proszę usiądź dziś gdzie indziej,
ok?- dziewczyna widząc jego proszące spojrzenie uśmiechnęła się lekko i
podeszła do ostatniej wolnej ławki.
Oczywiście obok musiał usiąść
Malfoy, żeby rozpraszać ją całą transmutację głupimi uwagami. Przez to prawie
nic nie zapamiętała z lekcji. Na numerologii zaczęli omawiać właśnie symbolikę
liczb i wciągnęło to nawet Malfoya, więc szatynka mogła w spokoju robić
notatki. W drodze na obiad do ich grupki dołączyła Ginny i Laura.
- Cześć wszystkim. – przywitały się.
- Herm mam dość. Ron łazi za mną cały dzień i ględzi mi, żebym
wróciła do Harry’ego.
- Z… Zerwałaś z Harry’m?-
zapytała zszokowana. Zawsze uważała, że nic nie sprawi, że Ginny go zostawi,
przecież zawsze go uwielbiała i była w nim zakochana odkąd go zobaczyła.
- No tak mam już dość tych
jego gadek o tym, że mam trzymać się od ciebie z daleka, a artykuł tej głupiej
idiotki to już w ogóle ich nakręcił. Czytałaś?
- Czytałam.
- I co? Darujesz jej to, bo z
tego co pamiętam to w czwartej klasie narobiłaś jej niezłego bagna.
- Oczywiście, że nie daruję.
Rita była ciekawa, gdzie mieszka mój ojciec i chciała go zapytać o plotki
dotyczące mnie i Draco. Załatwiłam jej to i będzie miała przyjemność gościć w
Riddle Manor. Oczywiście potem wyczyści się jej pamięć gdzie znajduje się mój
dom.- uśmiechnęła się złośliwie.
- Nie wierzę w to co słyszę, w
takim razie ja nie będę szukała zemsty bo to wystarczy za nas wszystkich.-
wtrąciła się Pansy.
Właśnie wchodzili do Wielkiej
Sali.
-Mogę usiąść przy waszym
stole? Będę miała odpoczynek od Rona, no i przy okazji zrobię im obu na złość.
- Jasne, dlaczego się w ogóle
pytasz.- tym razem odpowiedziała Camile.
Gryfoni patrzyli z
niedowierzaniem jak Ginny siedzi przy stole Slizgonów i gawędzi sobie z
Blaisem. Ron czerwony jak burak ze złości podszedł do ich stołu złapał niezbyt
delikatnie siostrę za ramię i pociągnął
- Idziemy.
-Sam sobie idź ja się nigdzie
nie wybieram.- odparła wojowniczo ruda.
- Idziesz ze mną robisz wstyd
naszej rodzinie!- zaczął krzyczeć.
- To ty przynosisz wstyd
mieszając z najgorszym swoja najlepszą przyjaciółkę, tylko dlatego, że ma inne
nazwisko!- dziewczyna również podniosła
głos.
- Ty siebie słyszysz?! Oni
zrobili ci pranie mózgu jak cię porwali!!!
- Nikt mnie nie porwał, a tym
bardziej nie zrobił mi żadnego prania mózgu idioto!!! To tobie by się
przydało!!!
- Dość idziemy.- powiedział i
szarpnął siostrę, aż ta się zatoczyła. Tu interweniowali Diabeł i Erik.
- Chyba lepiej będzie jak już
pójdziesz Weasley.- powiedział cicho, ale groźnie Blaise.
- Nie wtrącaj się debilu, to
nie twoja sprawa!!!
- Właśnie, że moja. Pójdziesz
sam czy mamy ci pomóc?
W odpowiedzi Ron splunął im
pod nogi. Dwójka Ślizgonów chyba uznała to za „nie” bo złapali Rudzielca za
ubrania, odprowadzili po jego stół i mało delikatnie puścili. Wracali już do
siebie, gdy Ron niespodziewanie wyciągnął różdżkę.
- Sectumse…
-Expelliarmus!- Camile
rozbroiła Rudego, a Hermiona natychmiast
rzuciła na niego zaklęcie pełnego porażenia ciała i podeszła od razu do niego.
- Nigdy więcej nie waż się
podnosić różdżki na moich przyjaciół, bo wtedy będziesz miał do czynienia ze
mną, zrozumiałeś?
W tym samym momencie do pomieszczenia weszła profesor McGonagall i
szybkim spojrzeniem zlustrowała Hermionę pochylającą się z groźną miną na
Ronem. Camile, Blaisa, Teodora i Erika z wycelowanymi w niego różdżkami oraz
Draco i Pansy powstrzymującymi Ginny przed rzuceniem się na brata.
-Potter natychmiast powiedz mi
co się tutaj stało.
- Pani profesor Ron poszedł do
stołu Ślizgonów powiedzieć Ginny, gdzie jest jej stół i, żeby z nim przyszła.
Riddle i Zabini wzięli go i rzucili nim tuż obok naszego stołu, mówiąc, że tu
jest jego miejsce. Ron chciał się Bronic a wtedy Snape go rozbroiła, a Riddle
obezwładniła. Gdyby pani nie weszła to
zrobiliby mu poważną krzywdę.
- Dziękuję Potter, to mi
wystarczy. Riddle, Snape, Malfoy, Riddle , Riddle, Weasley , Nott, Malfoy,
Zabini szlaban! Pójdziecie z Hagridem do
Zakazanego Lasu.
-Za co pani profesor? To nie
było zupełnie tak jak mówił…
- Nikt nie pytał panienki o
zdanie panno Riddle.- przerwała jej nauczycielka.
Oburzona dziewczyna nic nie
powiedziała, tylko rzuciła jej gniewne spojrzenie. Gdy profesorka wyszła
podeszła do Pottera.
- Możemy chwilę pogadać na
osobności?- zapytała groźnym tonem.
Harry już miał jej
odpowiedzieć, ze ma spadać do swoich nowych przyjaciół, gdy przypomniał sobie o
zadaniu dyrektora dotyczącego przeciągnięcia Hermiony na ich stronę, po za tym
kiedyś się przyjaźnili i teraz kiedy szok i emocje opadły było mu głupio, że
tak ją potraktował, co nie zmieniało faktu, że czuł się oszukany.
- No dobra.- burknął.
-Świetnie.- powiedziała i
ruszyła przodem.
Dotarli do pustej klasy.
- O czym chciałaś
porozmawiać?- zapytał.
Dziewczyna milczała, ale po
chwili zapytała cicho:
-Dlaczego to robisz Harry?
Nigdy nie spodziewałabym się, że kiedykolwiek się ode mnie odwrócisz. Cóż po
Ronie tak, przecież nie raz bywały pomiędzy nami spięcia i wiem jaki jest
wybuchowy, ale ty? Pomyślałeś jak się czułam gdy mój najlepszy przyjaciel się
ode mnie odwrócił po tym wszystkim co przeszliśmy? Gdzie jest ten chłopiec,
który razem ze mną pokonywał trudności w dostaniu się do kamienia
filozoficznego, ten, który uratował ze mną Hardodzioba, ten, który był ze mną w
Departamencie Tajemnic, ten, który
prowadził GD, który po prostu zawsze był przy mnie i mnie wspierał?- podniosła
głowę i zobaczył lśniące w jej oczach łzy.
Wtedy naszły go wielkie wyrzuty sumienia i wszystko zrozumiał. Ta cała sytuacja ją przerastała. Wszystko
odwróciło się o 180 stopni. Kiedyś była jedną z największych przeciwniczek
Voldemorta, teraz okazało się, że jest jego córką, od zawsze sądziła, że jest
szlamą, a tu okazuje się, że wcale tak nie jest. Uważała się za świetną
Gryfonkę i nienawidziła Slizgonów, a teraz sama należała do ich domu. To samo
było z Malfoyem, jego odtrąceniem i nowymi znajomymi, którzy wcześniej jej
dokuczali.
- Przepraszam cię, za
wszystko. – powiedział i podszedł do niej, aby ją przytulić, ale zawahał się,
nie wiedząc jak zareaguje. Dziewczyna widząc jego niepewność przytuliła się do
niego.
- Dziękuję Harry.
- Za co ty mi dziękujesz.
Należy mi się porządny ochrzan, a nie podziękowanie.
- Nieprawda. Dziękuję, za to ,
że jesteś. Wiem jakie to dla ciebie trudne. W końcu razem z moim ojcem chcecie
się nawzajem pozabijać.
- Wiem i właśnie dlatego tak trudno będzie
utrzymać naszą przyjaźń. Ale powiedz jak ty sobie radzisz z tym wszystkim?
- Na początku gdy tata zjawił
się na Pokątnej i teleportował się do mnie do domu strasznie się bałam, głownie
o Grangerów. Potem gdy w Riddle Manor mi to wszystko opowiedział nie chciałam w
to Wierzyc i myślałam, że to jakiś podstęp. Ciągle byłam nieufna mimo, że nic
nie wskazywało na to, że kłamią. Uwierzyłam w to dopiero gdy wszyscy pojawili
się w mojej obronie. W końcu nie
ryzykowali by nawet życiem i zdemaskowaniem tylko dla jakiegoś planu. Wiesz,
wszyscy są w Slytherinie dla mnie bardzo życzliwi. Pansy to naprawdę świetna siostra, na Erika też nie
mogę narzekać. Poznałam tez kilka osób, którzy nigdy nie istnieli nawet w mojej
wyobraźni. Pomyśl, że Snape na córkę. Rok temu
kazałabym iść każdemu, kto tak powie do Munga. Nawet Malfoy nie jest
taki zły.
- Nie no, tu to już
przesadzasz.- zaśmiał się serdecznie Harry.- Chodź zaraz mamy Opiekę nad
Magicznymi Stworzeniami. A właśnie przepraszam za ten szlaban. Głupio zrobiłem.
- Nie gadajmy o tym chodźmy
już.
Wyszli z klasy i skierowali
się w kierunku błoni. W połowie drogi trafili na Blaisa.
- Czego chcesz Potter? Nie ma
tu twojego rudego kumpla.- zasyczał.
- Spokojnie Diable.
Pogodziliśmy się. Idziesz z nami na lekcję?
- Mogę iść. A i jeśli Miona z
tobą rozmawia to ja też. To co Potter czysta karta?- zapytał i wyciągnął w jego
stronę rękę.
- Jasne, nie ma sprawy.
- Boże gadam normalnie z
Potterem. Mało tego jeszcze się z nim pogodziłem. Hermiona jak tak dalej pójdzie to nawet z
Weasley’em się dogadam. – zaśmiał się a pozostała dwójka mu zawtórowała.
Gdy dotarli pod domek Hagrida
wszyscy zrobili wielkie oczy. Ron cały spurpurowiał na twarzy, rzucił im
wściekłe spojrzenie i ostentacyjnie zaczął patrzeć w drugą stronę.
-Idziesz z nami?- to Blaise
zadał to pytanie Harry’emu.- No co?- zapytał widząc zszokowanie spojrzenie
Hermiony i chłopaka. – Weasley nie wydaje się skory do rozmowy z nim.
- Ok zgoda. Ten dzień można
zapisać do kalendarza jako dzień cudów.
Ruszyli więc w stronę
zdziwionych Ślizgonów.
-Przez chwilę panowała grobowa
cisza w czasie której Pansy nieśmiało uśmiechnęła się do Wybrańca, ten
odwzajemnił uśmiech. W końcu głos zabrała Pan.
-Och przestańcie. Stoicie i
gapicie w Pottera jakby był gatunkiem zagrożonym. Skoro Hermiona i Blaise się z
nim dogadują i się pogodzili to my chyba też możemy. Pansy. – przedstawiła się
Harry’emu.
-Harry.
W końcu wszyscy się
przełamali. Nawet Malfoy podszedł do zielonookiego i uścisnęli sobie ręce na
zgodę, chociaż było widać, że obu przychodzi to z niemałym trudem.
Zaczęła się lekcja.
Przerabiali salamandry. Ich zadaniem było dopilnowanie, aby nie zgasł ogień
żadnej z nich. Nie było to takie łatwe, ponieważ był styczeń, ale w końcu od
czego ma się różdżki. Obrona przed Czarną Magią minęła im szybko. Nim się
obejrzeli byli już w Wielkiej Sali na kolacji. Szybko poszli do lochów ubrać
się cieplej- w końcu mieli mieć szlaban w Zakazanym Lesie. Hermiona oczywiście
była już gotowa i czekała w Pokoju Wspólnym na resztę.
- Hej. Jak gotowa?- pierwszy
przyszedł Draco.
- Tak gotowa, ale nie chce mi
się.
- Jak chcesz mogę cię nieść.-
uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie dzięki. Chyba dam radę
sama.
- A nie zapomniałaś o dzisiaj
o kimś?
- O kim?
- O mnie zaniedbywałaś mnie
cały dzień. Cały czas tylko Potter i Potter.
- Ooo, czyżby ktoś był tu
zazdrosny?
- Nie zazdrosny tylko
opuszczony.- zrobił smutną minę.
- I co ja biedna mam z tobą
teraz zrobić?
- Błagaj o wybaczenie.
- Czy szanowny pan mi wybaczy?-
zapytała z trudem hamując wybuch śmiechu, Draco również miał coraz większe
trudności w utrzymaniu swojej smutnej miny.
- Kiepsko się starasz.
- A teraz?- pocałowała go w
policzek.
- Nadal nie za dobrze.
- Hmm, to może tak.-
pocałowała go lekko w usta.
-Lepiej, ale mogło by być
jeszcze lepiej.
- No dobra.- usiadła mu na
kolanach i mocno pocałowała. – Teraz wybaczysz?
-Wybaczę. – powiedział i oboje
wybuchli śmiechem.
- Idziemy?- do pokoju weszła
Camile i reszta ich znajomych.
- Jasne chodźmy im szybciej
tam pójdziemy tym szybciej wrócimy.
Ruszyli w stronę wyjścia i po
15 minutach byli na skraju Zakazanego Lasu. Jeśli Hermiona sądziła, że Hagrid
będzie wobec niej taki jak zawsze to jej nadzieje teraz się rozwiały. Na jej
powitanie nic nie odpowiedział tylko zapatrzył się w drzewa.
-Wszyscy są? No to idziemy.
Ruszyli w stronę drzew w
milczeniu. Po kilkudziesięciu minutach marszu Hermiona skojarzyła dokąd kieruje
ich ta ścieżka, którą idą. Szybko podeszła do gajowego.
-Hagridzie, czy ty na pewno
wiesz gdzie nas prowadzisz?
-Profesorze Hagridzie, i tak
wiem gdzie was prowadzę.
Hermionę tak zdziwiło to, że
Hagrid każe mówić do siebie per „profesorze”, że dopiero po chwili odzyskała
głos.
- Ale profesorze tędy
dojdziemy do gniazda akromantuli.
- Znam ten las lepiej niż
którekolwiek z was, więc nie musisz mi tego uświadamiać.
- Przecież to niebezpieczne!
Podobno od śmierci Aragoga nie możesz tam wchodzić, bo ci tego zabroniły.
- I to właśnie będzie wasze
zadani. Trzeba je przekonać, aby znowu stały się nam przychylne. No i dawno nie
rozmawiałem z wdową po Aragogu. Chcę wiedzieć jak się czuje.
-Hagridzie ty kompletnie
ogłupiałeś! Jak możesz żądać od nas, żebyśmy dobrowolnie weszli do gniazda tych
potworów?! Przecież to tak, jakby samemu strzelić sobie Avadą w głowę!
-Minus dziesięć punktów dla
Slytherniu za mylenie inteligentnych zwierząt z potworami i jeszcze minus dwadzieścia za krzyczenie i
obrażanie nauczyciela.
- Te twoje inteligentne
zwierzęta mało nie zżarły w drugiej klasie Harry’ego i Rona!
- Riddle ostrzegam cie,
jeszcze raz podniesiesz na mnie głos to odejmę z pięćdziesiąt punktów i
dostaniesz kolejny szlaban.
Hermiona widząc, ze w ten
sposób nic nie wskóra cofnęła się w stronę przyjaciół.
-Miejcie się na baczności i
cały czas różdżki w gotowości.
- O co chodzi?
-Naszym dzisiejszym zadaniem
jest ucywilizowanie stada akromantuli. Dobrze myślicie Hagrid prowadzi nas do ich gniazda.
-Ale czy to nie one…?
- Tak Ginny to one prawie
zjadły Harry’ego i twojego brata.
- Czy on do reszty zgłupiał?-
zapytał Malfoy.- Przecież jak nasi starzy się o tym dowiedzą to mu nie darują.
- Dobra cicho teraz jesteśmy
już blisko. Różdżki.- syknęła jeszcze.
- Jesteśmy na miejscu.-
zawołał z przodu gajowy.
Powoli wchodzili do królestwa
wielkich pajęczaków. Byli już w środku, stali obok siebie. W pewnym momencie
usłyszeli złowrogi kliknięcie. Zaraz potem następne. Powstał chór kliknięć szczypiec.
Powoli odwrócili się i zobaczyli sześć pająków zamykających nićmi przejście.
Kolejnych kilkanaście okrążało ich z każdej strony.
- Miałeś tu nie przychodzić
Hagridzie.- zaczął jeden z nich.
- Ja ten … przyszedłem
odwiedzić starych znajomy. Dawno się cholibka nie widzieliśmy. Oni- wskazał na
przyjaciół- tak samo jak ja chcą się z wami zaprzyjaźnić.
Zaciśnięcie kręgu przez
pająki.
- Na pewno. Szczególnie, że
każde z nich jest w pełnej gotowości do walki i celuje do nas z różdżki.
- To.. to konieczne środki
bezpieczeństwa. Może usiądźmy i pogadajmy jak za starych dobrych czasów.-
gajowy coraz bardziej się denerwował.
Kolejne zbliżenie pająków do
przyjaciół.
- Mówiąc stare dobre czasy
masz na myśli te, w których Aragog nie pozwalał nam ciebie zjeść?- upewnił się-
Cóż, teraz on już nie żyje w dodatku ty wykradłeś nam jego ciało. Teraz
przyszedłeś do nas więc możemy się zemścić za zabranie posiłku. Ty i twoi
uczniowie będziecie wyśmienitym wyrównaniem rachunków. Masz jeszcze jakieś
pytania. Przyznaję, ze jestem głodny.- pająki znowu się do nich zbliżyły,
-Stop! Poczekajcie nie wiecie kim
jestem. Nazywam się Erik Riddle. A to moje siostry i przyjaciele. Moim ojcem
jest Voldemort. Możecie być pewni, że się zemści.
- Mścić może się tylko na
Hagridzie. W końcu to on was tutaj przyprowadził. Ja jestem zwierzęciem, rządzą
mną instynkty. W prawdzie nie tak duże jak na przykład u wilków, ale zawsze. A teraz
już dość tych pogaduszek. Musimy się posilić. Pajęczaki już w ogóle nie kryły
się z okrążaniem przyjaciół. Były coraz bliżej, tuż, tuż.
- Teraz!!!- krzyknął Draco.
Przeróżne zaklęcia poleciały
ze wszystkich stron w kierunku pająków. Kilka się pomniejszyło, jeden spali,
jeszcze inny wił się pod wpływem zaklęcia Cruciatusa, jeden padł nawet martwy.
Byli to w większości dorośli już Ślizgoni, którzy byli dziećmi Śmierciożerców i
znali naprawdę paskudne zaklęcia. Zazwyczaj ich nie używali, ale teraz chodziło
o ich życie. Mimo to ich szanse na przeżycie były niewielkie. Doskonale o tym
wiedzieli i dawali z siebie wszystko, aby choć trochę je zwiększyć. Sprawy nie
ułatwiał im Hagrid, który biegał wkoło nich krzycząc, aby nie krzywdzić pająków
i rozpaczając nad martwymi. Akromantul wciąż przybywało. Nadchodziły nie
wiadomo skąd. Byli zamknięci jak w pułapce, przecież pająki zatkały wyjście.
Każdy miał po kilka pająków przeciwko sobie samemu. W końcu pająki popełniły
błąd i w ich upiornym kręgu powstała dziura- brakowało w niej jednego pająka.
Jeden już biegł, aby ją zapełnić, ale było za późno. Pansy zdążyła rzucić
zaklęcie Bombarda Maxima w sieci
niszcząc je. Kilka pająków wyłamało się z koła i ruszyło naprawiać szkody i to
był ich największy błąd. Z tymi
pozostałymi łatwo dali radę. Trzeba było jeszcze pobiec do dziury i pokonać
trzy pająki w tamtym miejscu zanim nadejdzie wsparcie. Po chwili biegli już
przez las uciekając pogoni. Przez jakiś czas słyszeli złowrogi kliknięcia
wielkich szczypiec za nimi. Pędzili potykając się o kamienie i wystające
korzenie tak długo, aż nie słyszeli nic oprócz własnych płytkich oddechów i nóg
uderzający w podszycie leśne. To właśnie wtedy gdy zatrzymali się wykończeni, łapiąc
łapczywie powietrze Ginny zadała to pytanie, które uświadomiło wszystkim, że
kogoś spośród nich brakuje- kogoś schwytały pająki.
- Gdzie jest Laura?
*******
Uff. W końcu jest nowy rozdział, Miał być pod koniec tygodnia, ale miałam napływ wszechogarniającej weny i rozdział jest dzisiaj. Przepraszam, że tak długo. Miałam popsuty komputer i wszystko co tam było zostało sformatowane, a mądra ja nie zrobiłam kopii na pendrive, więc ponad pół rozdziału zniknęło. Mam do Was prośbę. Czy każdy kto czyta moje opowiadanie mógłby zostawić komentarz po tym rozdziałem, bo chcę wiedzieć ile osób to czyta. Z góry dzięki.
Pozdrawiam.
Ever :*