29 kwietnia 2014

Rozdział VI

Hermiona od kilku minut stała pod drzwiami do pokoju Dracona. Zastanawiała się jak wytłumaczyć chłopakowi swoje wczorajsze zachowanie i to, że nie może przyjąć od niego tak drogich prezentów. To było nawet miłe i w ogóle, ale nie, nie może, są w końcu jakieś zasady. Westchnęła i zapukała. Poczekała chwilę, a gdy nikt jej nie otwierał zapukała ponownie. Gdy drzwi nadal były zamknięte uchyliła je i weszła po cichu do środka . W pokoju panował półmrok w którym doskonale widoczna była  jasna czupryna chłopaka leżącego na łóżku i pogrążonego w głębokim śnie. Dziewczyna podeszła do blondyna i dotknęła jego ramienia lekko go szturchając.
- Hej wstawaj śpiochu. Draco musimy porozmawiać.- mówiła cicho, żeby go nie wystraszyć. Blondyn w odpowiedzi mruknął coś w stylu „ Jeszcze pięć minut mamo” i przewrócił się na drugi bok. Hermiona po kilku bezskutecznych próbach obudzenia go w końcu krzyknęła:
- Malfoy!- na co ten momentalnie się obudził.
- Co się dzieje?- mruknął widząc Hermionę, choć już podejrzewał o co może chodzić.
- Nie domyślasz się? Chodzi o dzisiejszy prezent. Ja nie mogę go przyjąć. Proszę.- powiedziała wyciągając rękę z pudełkiem w stronę chłopaka.
- Nie.- powiedział stanowczo.
- Co nie?- zapytała głupio.
- Nie wezmę tego od ciebie.- wytłumaczył.
- Dlaczego? Musisz to wziąć
- Ja nic nie muszę . To po pierwsze. A po drugie to jest prezent ode mnie dla Ciebie, więc nie mogę Ci go zabrać. Po za tym od kiedy nie można obdarowywać swojej dziewczyny prezentami?- uśmiechnął się szelmowsko.
- Och, o tym  też musimy porozmawiać.- speszyła się- Widzisz bo ja… wczoraj… w nocy… ja… po prostu zrobiłam to, bo chciałam zrobić na złość Ronowi i Harry’emu. Przepraszam, jeśli dałam Ci niepotrzebną nadzieję, ale nic z tego nie będzie.
- Za późno.
- Na co?
- Wczoraj twój ojciec zwołał zebranie po tym jak wróciliśmy.
- No i ?
- No i zapytał mnie od jak dawna jesteśmy parą.  Powiedziałem mu, że od balu. Zdziwił się, że podczas posiłków darzyliśmy się taką niechęcią. Wyjaśniłem, że się kryliśmy, bo wcześniej nie darzyliśmy się sympatią, a teraz jesteśmy razem i nie chcieliśmy szumu wokół siebie. Czarny Pan stwierdził, że bardzo się cieszy. Jesteśmy zaproszeni  dziś do Malfoy Manor o dwudziestej. Mamy się tam spotkać  ze swoimi rodzicami i rodzeństwem na kolacji, gdzie oficjalnie zostaniemy parą i inne takie arystokratyczne duperele.
Hermiona patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Nie przerwała mu tylko dlatego, że była w szoku.
-Ale po co to całe udawanie?- wydusiła w końcu.
- Cóż w ten sposób chociaż oficjalnie jesteś moja.
Ale Draco! Jak ty to sobie wyobrażasz? Czy moje zdanie w ogóle się nie liczy?!
- Oczywiście, że tak. Masz do wyboru dwie opcje. Albo udajemy, że jesteśmy razem, albo zsyłasz mnie na tortury za to, że Cię wykorzystałem i rzuciłem. Więc co wybierasz?
- Dobrze wiesz ty przebrzydły manipulancie co wybiorę-syknęła.
- To co wybierasz? Pierwsza, czy druga opcja?
- Pierwsza.- burknęła, ale zaraz dodała- A tego prezentu  i tak nie wezmę.
-Nawet od chłopaka?- zrobił smutną minę.
- Nawet. Od chłopaka to mogę wziąć najwyżej jeden.
Draco zmarkotniał, ale już po chwili na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech.
-Dobrze- powiedział, a Hermiona spojrzała na niego zdziwiona, że tak szybko odpuścił, nie wiedziała jednak, co kombinuje blondyn.- Więc masz ten naszyjnik od chłopaka- mówiąc to założył go na szyję. – To będzie spóźniony prezent na Gwiazdkę- tym razem założył bransoletkę- To od przyjaciela- kolczyki- a to za wybaczenie mi. – założył jej na palec pierścionek.
- Jesteś bezczelny wiesz?- zapytała oburzona Hermiona
- Za to mnie kochasz.- puścił jej perskie oko.
-Chciałbyś.- mruknęła.
-Och, nie dąsaj się. Zapraszam cię na spacer.- a widząc jej zdziwioną minę dodał- Przecież chodzimy ze sobą tak? Musimy  się pokazywać razem, żeby nam uwierzyli. To co, za godzinę będę u ciebie.
-A obiad?
-Zawołaj skrzata coś ci przyniesie. Ja też zjem tutaj, ubiorę się i przyjdę po ciebie, zgoda?
- Zgoda. To do zobaczenia za później.- zamierzała już wyjść, ale zatrzymał ją głos Dracona.
- Nie zapomniałaś o czymś?
- Nie, mam wszystko.
- A ja ?
- Co ty?
- Czekam na pożegnanie.
-Na co?- zdziwiła się.
- Oj na buziaka- westchnął  zniecierpliwiony.
 Dziewczyna podeszła do niego i pocałowała go w policzek.
- Tak to się żegna kolegę, a nie chłopaka- mruknął zawiedziony.
- A jak ciebie powinnam pożegnać?- zapytała niewinnie panna Riddle.
- Hmm,  powinnaś pocałować mnie w usta.
-W usta mówisz? Proszę bardzo.- podeszła do zdziwionego chłopaka i cmoknęła go szybko w usta, a następnie szybko podeszła do drzwi.
- Jędza.
-Słyszałam- zawołała zamykając drzwi.
*******
Po godzinie Draco zapukał do pokoju Hermiony,  a ta otworzyła mu po chwili gotowa do wyjścia na dwór.
-Ładnie wyglądasz- powiedział.
-Dzięki, to co idziemy?
- Jasne.- złapał ją za rękę, a widząc jej zdziwioną minę dodał- Chodzimy ze sobą, więc to chyba normalne, prawda?
Brązowooka nic nie powiedziała, tylko uśmiechnęła się delikatnie i pociągnęła go w stronę wyjścia.
- Gdzie idziemy?- zapytała po chwili milczenia.
- Co powiesz na spacer po okolicy?
- Będziemy chodzić po górach, które są niedaleko?- jęknęła.
-Tam też pójdziemy.
- Też, czyli gdzie jeszcze? Będą mnie boleć nogi.- poskarżyła się.
-Jeśli chcesz mogę cię nieść.- uśmiechnął się szelmowsko.- Zapnij się.- rzucił nim dziewczyna, gdyż właśnie otwierał drzwi prowadzące na zewnątrz i przepuścił w nich brązowooką. Gdy tylko zamknął drzwi wziął niczego niespodziewającą się dziewczynę na ręce, a ta od razu zaczęła się wyrywać i krzyczeć.
-Malfoy co ty robisz?! W tej chwili postaw mnie na ziemię! Rozumiesz, postaw mnie!
-Jesteś tego pewna?
-Tak jestem pewna. Puść mnie.
-Na pewno? Akurat w tym miejscu? Cóż skoro nalegasz...-Hermiona spojrzała w dół, jeśli Malfoy ją puści wyląduje w oczku wodnym znajdującym się w ogrodzie. Natychmiast zmieniła zdanie.
-Nie! Ani mi się waż Malfoy!
-Nie chcesz? Przed chwilą mówiłaś, żebym cię puścił.
-Ale nie tutaj.
-Ale mi już jest ciężko cię trzymać. Nie ważysz tyle co plecak.- zaczął rozluźniać uścisk, a Hermiona wręcz przeciwnie, przylgnęła do niego i owinęła mu ręce wokół szyi.
-Draco proszę, nie puszczaj mnie.-postanowiła zmienić taktykę.
- A co będę z tego miał?
- Co tylko chcesz.- powiedziała i zaraz pożałowała swoich słów.
-No dobrze. Zgoda, nie puszczę cię, ale chce buziaka, tylko porządnego, a nie takiego, jak u mnie w pokoju.
- A nie może być coś innego?
-Hermiono, bo zaraz zmienię zdanie.- ostrzegł, a ta nie czekając, na zmianę wpiła się w jego wargi i namiętnie pocałowała. Gdy po dłuższej chwili oderwali się od siebie Hermiona wyszeptała
- Czy to ci wystarczy?
-Ymm. To co idziemy?
-Idziemy, ale postaw mnie już.
- A pamiętasz za co był ten pocałunek?
-Za to, żebyś mnie nie puścił.
- No właśnie. Więc idziemy, a raczej ja idę. Co powiesz na kremowe piwo w pobliskiej wiosce.
- Chętnie, ale chyba nie masz zamiaru mnie tam nieść?
-A właśnie, że mam.
- No dobrze prowadź.- powiedziała, wiedząc, że i tak z nim nie wygra, a Draco ruszył w stronę bramy.
*******
Tymczasem przez jedno z okien Riddle Manor dwaj pewni Ślizgoni obserwowali Hermionę i Dracona.
-Cóż- zaczął Blaise- wygląda na to, że wisimy Draco Whisky.
- No tak, chociaż jeszcze nie wygrał zakładu. To dopiero pierwszy dzień, z tych trzech tygodni, a to się do końca nie liczy, bo powiedział nam, że są razem oficjalnie, ale tak naprawdę nic między nimi nie ma.
- A wiesz, że masz rację. Tylko, ze to prawie na sto procent pewne, że gdy będą spędzać tyle czasu razem to Hermiona w końcu zakocha się w naszym blondynie. Mam tylko nadzieję, że on w niej też, a nie, że potraktuje ją jak dziwkę i rzuci.
*******
W tym samym czasie owa dwójka, żyjąc w błogiej nieświadomości, że są obserwowani byli już spory kawałek drogi od Riddle Manor, ale nadal doskonale widoczni z najwyższych okien była już prawie u celu swojej wędrówki- bar w wiosce Drehans. Przez cała drogę żartowali i śmiali się, a każdy kto ich zobaczył wziął ich na pewno za parę, ponieważ Draco co jakiś czas składał pocałunki na ustach Hermiony, a ta o dziwo nie protestowała. Tuż przed wejściem chłopak postawił brązowooką na ziemi, ponieważ wejście było za wąskie, aby przejść przez nie z nią na rękach, ale za to od razu złapał ją za rękę. Weszli do środka i zajęli stolik przy oknie w kącie, więc nie byli wystawieni na wścibskie spojrzenia. Po chwili podeszła kelnerka, żeby przyjąć zamówienie, lecz zamiast to zrobić wyraźnie podrywała blondyna.  Hermiona widząc to przytuliła się do blondyna, rzuciła kelnerce wyzywające spojrzenie- w końcu nazywa się Hermiona Jane Riddle więc nikt nie będzie na jej oczach podrywał jej chłopaka. Uśmiechnęła się i powiedziała do Draco
- Skarbie co zamawiamy?- wyruchała słodko.
- No nie wiem kotku, a na co masz ochotę?- zapytał z trudem ukrywając rozbawienie. Czyżby ta mała istotka była o niego zazdrosna? Kelnerce zrzedła mina gdy zobaczyła tą scenkę, a więc byli parą. Rzucone jej przez Hermionę  spojrzenie mówiło wyraźnie „ Nawet nie waż się do niego zbliżyć, bo będziesz miała do czynienia ze mną.” Spytała wie tylko
- Co zatem państwo zamawiają ?
- Poprosimy dwa piwa kremowe- powiedział brązowooka.
-Czy to wszystko?
- Tak, dziękujemy.
Gdy dziewczyna odeszła Draco spojrzał z uwagą na pannę Riddle.
-Jesteś o mnie zazdrosna?- zapytał w końcu. I tu ją miał co miała mu powiedzieć, że tak, jest o niego cholernie zazdrosna, aż ją rozsada od środka? Bąknęła tylko:
- No co ty…
- A mi się wydaje, że tak.
- To tylko ci się wydaje ok.?-warknęła
-Wydaje mi się? A to przed chwilą, to co to było?
-  Musiałam jakoś odgonić tą nachalną france, bo sam nie dałbyś sobie rady.- Draco zauważył, że nic z niej nie wydusi, więc przestał ciągnąć ją za język. Resztę wieczoru spędzili w barze śmiejąc się prawie cały czas, a Draco nie szczędził czułości pannie Riddle, która miała słabą głowę i była rozochocona wypitym alkoholem. Gdy szli z powrotem i byli już w ogrodzie Hermiona nagle pocałowała  blondyna i powiedziała, sama nie wiedząc co ją podkusiło.

- Draco, tam w barze miałeś rację byłam o ciebie zazdrosna i ja… chyba zaczynam coś do ciebie czuć wiesz ten dzisiejszy dzień, mimo że nie robiliśmy nic niezwykłego był cudowny, tylko dla tego, że ty byłeś ze mną. Ja nie mogę ci od razu zadeklarować swoich uczuć bo nie wiem do końca co do ciebie czuje. Wiem tylko, że to na pewno nie jest przyjaźń, tylko coś więcej i …- nie dokończyła, bo Draco gwałtownie wpił się w jej usta  obdarzając dziewczynę słodkim pocałunkiem . Ta nie protestowała i oddała go z zachłannością. Gdy się od siebie oderwali  chłopka zobaczył, że Hermiona jest jeszcze bardziej zdezorientowana, więc wziął ją na ręce i ruszył w kierunku wejścia. Dotknął nadgarstkiem dziewczyny klamki, aby otworzyć drzwi i wszedł do środka. Po dojściu pod jej pokój okazało się, że ma problem- brązowooka zabezpieczyła przed wyjściem pokój zaklęciami, których teraz nie była w stanie znieść, a Draco był bezradny, bo tylko ona mogła to zrobić.  Z braku lepszego pomysłu zaniósł ją do swojego pokoju, dał koszulę i pokazał drzwi od jego łazienki, aby mogła się przebrać. Gdy dziewczyna wyszła od razu nie patrząc gdzie się znajduje podeszła do łóżka i położyła się spać.  Była tak zmęczona, że po pięciu minutach już spała.. Blondyn widząc, że Hermiona już śpi również poszedł do łazienki, a gdy wrócił położył się obok dziewczyny, przygarnął ją do siebie i po chwili już znajdował się w objęciach Morfeusza.

*******

Przepraszam! Strasznie Was przepraszam, że tak późno i jeszcze w dodatku krótki i moim zdaniem zły rozdział. Następny postaram się dodać szybciej.  Mam nadzieję, że mi się uda. 
Pozdrawiam
Ever

15 kwietnia 2014

Rozdział V

-Hermiono twój status krwi nic nie zmienia.-powiedziała łagodnie Ginny.
-Teraz tak mówicie, bo jeszcze nie wiecie kim są moi rodzice. Nie Ginn pozwól mi dokończyć.- powiedziała szybko widząc, że dziewczyna znów chce jej przerwać- Moimi rodzicami są...- tu wzięła kolejny głęboki wdech i powiedziała- Amanda i Tom Riddle.
Gdy to powiedziała cała trójka wytrzeszczyła na nią oczy. Byli w szoku. Ich przyjaciółka Hermiona Granger nazywa się Riddle i jest córką Voldemorta? Pierwszy otrząsnął się Ron.
- Co?! Jak mogłaś mi to zrobić?! Nienawidzę cię, rozumiesz?!  Brzydzę się tobą!!!- po policzkach Hermiony zaczęły płynąć łzy- Myślisz, że wzruszą mnie twoje łzy?! I jak w ogóle śmiałaś tu przyjść?! Nie jesteś tu mile widziana!!! Crucio!
Niczego niespodziewająca się Hermiona upadła na śnieg w paroksyzmach bólu. Nagle poprzez ból poczuła łaskotanie na lewym nadgarstku. Zdziwiło ją, że może odczuwać coś takiego podczas takiego cierpienia, z resztą było to tylko muśnięcie, także mogło jej się to tylko wydawać. W tym momencie zrozumiała. Lewy nadgarstek... Niebezpieczeństwo... Tata zaraz tu będzie... Wtem ból ustał. Za szybko przecież nie zdążyli by się tu dostać. Nagle usłyszała krzyk Rudej:
- Czy ty do reszty ogłupiałeś Ron?! To jest twoja przyjaciółka rozumiesz?!
-Ja już nie mam przyjaciółki. Teraz to zwykła suka.
-On ma rację Ginny. Naszej Hermiony już nie ma.
- Czy wy jesteście normalni?! Jak możecie tak mówić?! Pięć minut temu przyjaciółka, a teraz już nie bo ma innych rodziców?! Jesteście żałośni! Dla mnie nie ma znaczenia kogo jest córką, bo nadal jest Hermioną którą znam!!!- wykrzyczała i nachyliła się nad dziewczyną- Hermi nic Ci nie jest? - Dziewczyna nie zdążyła jej odpowiedzieć, bo Ginny została odciągnięta przez chłopaków.
- Czyś ty ogłupiała, nie dotykaj jej!!!- zaczął Potter
-Właśnie, nie wiadomo czym się zarazisz!!! - zawtórował mu Rudy.
- Nie no, was to reszty pogięło!!! To, że jestem twoją siostrą, a twoją dziewczyną nie znaczy, że możecie mi rozkazywać. Będę się z nią przyjaźnić, czy wam się to podoba, czy nie!
-  Ginn posłuchaj…-zaczęła Hermiona.
-Zamknij się !!!- wrzasnął Rudzielec.
-Nie to ty się zamknij!!! Ginny uciekaj stąd gdziekolwiek, zaraz będzie tu mój ojciec, ponieważ rzucił urok, zanim tu przyszłam i wie o każdym niebezpieczeństwie, jakie mi grozi. Proszę.
Ginny nie zdążyła jej odpowiedzieć, bo za płotem zaczęli aportować się śmierciożercy z jej rodzicami na czele. Hermiona szybko do nich podbiegła. Gdy zobaczyli, że jest cała i zdrowa odetchnęli z ulgą. Mocno ich przytuliła, stojących za nimi Erika i Pansy również.
-Hermiono co się stało?- zapytał Voldemort
-Powiedziałam im prawdę, a Weasley rzucił we mnie Cruciatusem..
-To mi wystarczy. Przygotujcie się do walki!- krzyknął do śmierciożerców, a widząc przerażoną minę Hermiony dodał- Nie zabijajcie nikogo, możecie tylko torturować.
Słudzy Czarnego Pana wkroczyli na posiadłość Nory i nagle zawył alarm. Wszyscy, którzy byli dziś w Norze wybiegli na zewnątrz Gdy zobaczyli Hermionę z Voldemortem pan Weasley krzyknął:
-Wypuść Hermionę!
-Wypuścić? Jesteś śmieszny Weasley. - warknął Czarny Pan.
-Tato ona jest jego córką.
-  Co?! Chyba sobie żartujesz!
- Nie on ma rację. Popatrzcie. Mojego ojca znacie. To jest moja mama Amanda, tu mój brat Erik, a tutaj moja siostra bliźniaczka Pansy. Och zapomniałabym...- dodała i chcąc jeszcze bardziej wkurzyć Rona podeszła do Dracona- poznajcie jeszcze mojego chłopaka.- powiedziała i pocałowała go namiętnie w usta szokując tym wszystkich obecnych.
-Ty szmato jak mogłaś mi to zrobić?! I pomyśleć, że kiedyś Cię kochałem!!! Teraz jesteś tylko dziwką Malfoya!!!
Nim ktokolwiek zdążył zareagować w stronę Rona poleciało zaklęcie niewerbalne z różdżki Dracona. Chłopak zgiął się w konwulsjach. Teraz zaczęła się walka. Draco podszedł do rudego i wysyczał:
-Nigdy więcej tak nie mów, bo cię zabiję.- cofnął zaklęcie i rzucił do niego- Pokaż jak walczysz Weasley.- i nie wysilając się rzucił w niego kolejnym zaklęciem niewerbalnym. Chłopak nawet nie zdążył wyjąć różdżki- Jesteś ciotą Weasley, nie potrafisz nawet się obronić- szydził wiedząc, że to go jeszcze bardziej wkurza. Po chwili to już nie była walka, a znęcanie się nad rudym.
W tym samym czasie Hermiona nie walczyła z nikim konkretnym, tylko pomagała śmierciożercom, rzucając w członków Zakonu Feniksa, (do tych co byli w Norze doszli nowi). Nagle dziewczyna  się odwróciła i zmroziło ją w stronę Ginny mknął grot zaklęcia Sectumsempra, wysłanego przez Kate. Czym prędzej zablokowała zaklęcie i podbiegła do ciotki.
-Kate nie! To ona mnie obroniła, gdy Ron rzucił Crucio i stawiła się za mną.
-Dobrze.
-Chyba już czas do odwrotu nie sądzisz? Pójdę powiedzieć to ojcu, a ty pilnuj, aby nikt jej nie skrzywdził, mów, że ja ci to kazałam.
-Zgoda, leć szukać ojca.
Hermiona znalazła go i powiedziała do niego:
-Tato czas do odwrotu. Czy mogę wsiąść ze sobą Ginny, ponieważ tu mogą czekać ja nieprzyjemności, bo stawiła się za mną i zablokowała Crucio rzucone przez Ronalda.
-Jeśli się zgodzi to tak. Jak ją odnajdziesz to dotknij znamienia, wtedy wszyscy będą wiedzieli, że koniec i wracamy.
-Dobrze.- odpowiedziała i pobiegła. Przy Kate stała Bella i kłóciła się z nią.
-Jak to nie mogę jej zaatakować?! Przecież taki mam ro...
-Nie Bello - przerwała jej Hermiona- Nie możesz. Tata później wszystko Ci wytłumaczy.- teraz zwróciła się do rudowłosej- Ginny czy chcesz iść ze mną, bo tutaj nie będzie dla ciebie najprzyjemniej jeśli Ron powie jak mnie obroniłaś.
-Zgadzam się.
-Ok, to w takim razie czas wracać do domu.- mówiąc to podniosła rękaw i dotknęła węża. Gdy Voldemort to poczuł wykorzystał całą siła magiczną, jak posiadał, by znieść barierę, antyteleportacyjną i krzyknął
-Teleportacja!
Członkowie Zakonu rzucili się, aby po przywracać zaklęcia, ale było za późno. Śmierciożercy już zdążyli uciec. Nagle rozległ się krzyk Molly Weasley:
-Ginny! Gdzie jest Ginny! Och, Arturze oni zabrali Ginny.-przytuliła się do męża i zaszlochała w jego ramię.
-Spokojnie mamo.- pocieszył ja Ron- Nic jej nie będzie. Raczej.-dodał po zastanowieniu- Ona stanęła w obronie tej szmaty jak ją potraktowałem Cruciatusem, więc chyba nic jej nie zrobią.
-To jeszcze gorsze. Bo jeśli ona będzie przebywać z tą dziewuchą to ta może ją namówić na przejście na ciemną stronę. Czy mówiła wam jak to się stało, że dopiero teraz odzyskała rodziców?- zapytał pan Weasley.
-Nie, nie powiedziała, albo nie zdążyła, albo nie chciała.
-To dlatego zginęli twoi rodzice Harry. To James porwał Hermionę 16 lat temu. Będzie się na nas mścić, za to, że Zakon ją porwał.- wyjaśnił Artur Weasley.
-O nie. Hermiona to potężna czarownica, jej rodzeństwo i matka również. Jeśli staną do walki razem z Voldemortem to będą praktycznie nie pokonani.
-Wiemy o tym Harry. Dlatego musicie ją przeprosić i spróbować za wszelką cenę przeciągnąć ją na naszą stronę. Dobrze by było, gdyby jej siostrę też przekabacić.- tym razem odezwał się Dumbeldore
-O nie. To ja już wolę Parkinson od tej szmaty.- jęknął Ron- Przykro mi Harry, tobie przypadnie ona.
Harry kiwnął głową, nie bardzo docierało do niego co się dzieje. W jego głowie panował istny chaos. To dlatego Voldemort zabił jego rodziców. Był to ruch desperacyjny, aby odzyskać swoje dziecko. Ale ten ruch był zdradziecki. Zniknął, na kilkanaście lat pozostając tylko widmem. Jego rodzice zmarli przez złą decyzję Dumbeldora, a nie z powodu przepowiedni jak mówił mu Dyrektor.
-Harry słuchasz nas?- Ron pomachał mu ręką przed nosem- Idziemy do domu. Chodź.
-Już idę.- powiedział i powlókł się w stronę Nory.
*******
W tym samym czasie Hermiona z Ginny i resztą stały przed Riddle Manor. Ron miał rację- Wiewiórce nic nie było.  Śmierciożercy, również nic jej nie robili, myśląc, że młoda Weasleyka jest albo po ich stronie, albo pod wpływem Imperiusa.  Po chwili odezwał się Czarny Pan:
- Hermiono otwórz drzwi, ponieważ jesteś najbliżej.
Dziewczyna podeszła do drzwi i dotknęła klamki lewą ręką w miejscu, gdzie znajdował się wąż. Wrota natychmiast się otworzyły. Brązowooka złapała Rudą za rękę i pociągnęła do środka.
- Jesteś głodna?
- Nie. Prawdę mówiąc jedyne o czym marzę to ciepłe łóżko.- odpowiedziała Ginny ziewając rozdzierająco.
- Ok. Tato, czy na moim piętrze są jeszcze jakieś wolne pokoje?
- Tak, są jeszcze dwa. Resztę zajęli twoi rówieśnicy. – odpowiedział po czym zwrócił się do Ginny- Mam nadzieję, że wiesz Ginevro, że nie możesz powiedzieć nikomu o niczym co tu usłyszysz i zobaczysz. W przeciwnym razie wyczyścimy Ci pamięć. Rozumiesz?
- Tak. Hermiona nadal jest moją przyjaciółką, a przyjaciołom pozostaje się wiernym i się ich nie wydaje wrogowi. Chociaż nie ukrywam, że w moim przypadku to trochę trudne.
- Cieszy mnie to, że Hermiona ma za przyjaciela właśnie Ciebie Ginevro.
- Mnie również. Mogę mieć prośbę do Pana?
-Oczywiście. Słucham? A i mów mi Tom.
- Dobrze, chodzi o moje imię. Ginny, nie Ginevra.
- Jasne. A teraz idźcie spać już późno.
-Dobranoc. – pożegnały się i poszły na górę.
- Herm, chcesz pogadać o tym wszystkim?
- Tak, ale Ginn możemy jutro, teraz jestem padnięta.
- Zgoda, ale powiedz mi tylko jak ON Cię traktuje?
- Och, jako ojciec jest naprawdę dobry. Martwi się o mnie, o moje bezpieczeństwo i takie tam. Wiesz jestem jego takim oczkiem w głowie. Najmłodsza córeczka tatusia.- zaśmiała się.
- To dobrze. Gdy usłyszałam prawdę o twojej rodzinie przeraziło mnie to, że Tom jest w stosunku do ciebie okropny i torturuje Cię aby wydobyć z Ciebie informację o Harrym i Zakonie.
- Jak widzisz nie jest tak źle.  A co do informacji mam wolną rękę czy powiedzieć, czy nie. Dał mi wybór. Jak na razie jeszcze nic nie powiedziałam.
- Rozumiem.
- Tu jest twój pokój. Te drzwi prowadzą do łazienki, a te- tu wyciągnęła różdżką, sprawiając, że pojawiły się drugie- prowadzą do mojej garderoby. Jest tam tyle ciuchów, że spokojnie wystarczy dla nas obydwóch. To dobranoc.- powiedziała i wyszła. Udała się w stronę swojego pokoju. Była tak zmęczona, że rzuciła się w ubraniach na łóżko i od razu zasnęła.
Rano Hermionę obudziły promienie słońca, wpadające do jej sypialni przez nie zasłonięte okna. Przewróciła się na drugi bok wciąż nie otwierając oczu i starając się usnąć ponownie. Po dwudziestu minutach wiercenia się stwierdziła, że nic z tego. Delikatnie otworzyła oczy i spojrzała na zegarek, aby zobaczyć, która godzina. Była już dwunasta trzydzieści. Przespała śniadanie. Jej wzrok przykuło ładnie zapakowane pudełko leżące obok budzika. Zaintrygowana sięgnęła po nie. Szybko rozerwała papier i otworzyła eleganckie pudełko. W środku znajdowała się złota biżuteria i kawałek pergaminu. Najpierw postanowiła obejrzeć biżuterię. Wzięła do ręki naszyjnik ze złotą zawieszką w kształcie połączonych serc, które były głównym motywem tego prezentu.  Jedno z serc ozdobione było malutkimi brylantami. Drugie natomiast było złote bez żadnych zdobień. Razem połączone tworzyły jeszcze jedno serce. Łańcuszek również był złoty.

Kolejną rzeczą, jaką wzięła do ręki była również złota bransoletka z sercami. Jedno z nich również było ozdobione brylantami. Od serc odchodził po obu stronach łańcuszek, a na nim za każdym z serc były złote kwiatki z brylantem w środku. Kolejne były już same brylanty, a za nimi zapięcie. Bransoletka również była bardzo piękna.

Teraz do ręki wzięła pierścionek. Tu były identyczne serca jak na bransoletce. Ktoś nawet trafił dobrze z rozmiarem jej palca, bo pasował jak ulał.

Na sam koniec zostały jej kolczyki. Tu serca były pojedyncze, a połówki serc były ozdobione także malutkimi brylantami. Kolczyki były wkręcane, co odpowiadało dziewczynie, ponieważ wolała takie, niż wiszące.
Hermiona podziwiała chwilę prezent, myśląc kto wydał na nią tyle pieniędzy. Taki komplet z pewnością musiał być drogi. Wtem przypomniała sobie o liściku. Otworzyła go i przeczytała.
Kochana Hermiono.
Wiem, że pewnie nie będziesz chciała przyjąć tego prezentu, ale proszę zrób to dla mnie. Potraktuj to jako dodatek do wczorajszych przeprosin i prezent od chłopaka, czyli ode mnie dla swojej dziewczyny, czyli Ciebie. Nie ukrywam, że bardzo cieszy mnie twoja zmiana decyzji i to, że jesteśmy oficjalnie parą.

Draco
Hermiona wpatrywała się w słowa na kartce, zastanawiając się czemu wczoraj, gdy chciała zrobić na złość Harremu i Ronowi nie pomyślała o konsekwencjach, tego co robi. Będzie musiała wszystko wytłumaczyć blondynowi i oddać mu ten prezent, nie może przyjąć czegoś tak drogiego. Ta rozmowa nie będzie łatwa, ale jest konieczna. Zdawała sobie sprawę, że po jego wczorajszym wyznaniu musi być delikatna i, że chłopak na pewno łatwo nie odpuści. Ale cóż, kto powiedział, że życie  jest łatwe, a nieprzemyślanych i spontanicznych sytuacji nie trzeba prostować. Ponownie spojrzała na zegarek i stwierdziła, że jeśli się pośpieszy to zdąży na obiad, który był o czternastej. Wstała, żeby ubrać się i pójść porozmawiać z Draconem.
*******
Hej kochane. Wstawiam dla was rozdział trochę późno, ale jest. Nie sprawdzany. Pisze z telefonu i nie chce mi się sprawdzać. Dziś dobiłyśmy 600 wyświetleń!!! Dla niektórych to pewnie mało, ale dla mnie to bardzo dużo. Dzięki temu wiem, że ktoś tu jednak wchodzi i czyta. Ta świadomość dała takiego kopa mojej wenie, że aż mnie rozsadzało żeby coś napisać i skończyłam rozdział V.  ;D  Jutro dodam zdjęcia biżuterii od Draco, bo są na komputerze. Dobra ja kończę moją długaśną wypowiedź i czekam na wasze opinie ;)
Dobranoc.
Kolorowych ;d
Ever :**

9 kwietnia 2014

Rozdział IV

Rano  po śniadaniu panny Riddle poszły do gabinetu ojca, aby podpisać dokumenty i – w przypadku Hermiony zaczarować swoje znamię w taki sposób, aby ostrzegło Voldemorta o tym, że znajduje się w niebezpieczeństwie.  Czarny Pan dał im dokumenty do podpisania i  rzucił zaklęcie Custodia periculum Hermionę. Po podpisaniu papierów zawołał skrzata i kazał mu wysłać je do Ministerstwa Magii. Dziewczyny pożegnały się i udały się do swoich pokoi. Po drodze zaczęły rozmawiać o tym jak się ubrać na Sylwestra. W końcu to dziś był 31 grudnia. Rozstały się pod drzwiami od pokoju Herm. Gdy ta weszła do pokoju zobaczyła małą sówkę Rona. Dała jej wody i zaczęła czytać list od chłopaków i Ginny.
Hermiono.
Mamy do Ciebie prośbę. Ron jest chory- ma grypę. Chcieliśmy początkowo odwołać imprezę, ale Ron uparł się, że nie, tylko zamiast potańcówki zrobić sobie seans filmowy w jego pokoju. Co ty na to? Jeśli będziesz wolała iść gdzieś na imprezę zrozumiemy. Jeśli zechcesz przyjść zapraszamy.
Harry, Ginny i Ron.
Brązowooka skończyła czytać. Szczerze powiedziawszy nie bardzo pociągała ją myśl spędzenia w taki sposób Sylwestra, ale cóż obiecała. Po za tym musi im powiedzieć i dawno nie spędzali czasu we czworo w taki właśnie sposób- wieczór filmowy. Ostatnio były to wspólne imprezy Gryfonów. Postanowiła nie rezygnować.
Harry, Ginny i Ron.
Zgadzam się na wieczór filmowy. Do zobaczenia wieczorem.
Hermiona
PS. Harry żadnych horrorów.
Przywiązała list do sówki, która czekała na odpowiedź i wypuściła ją przez okno. Teraz skoro nie ma na co się szykować to ma praktycznie cały dzień wolny. Postanowiła odrobić zadania domowe zadane na święta. Tyle się działo, że nie dość, że się nie uczyła, to jeszcze nie odrobiła żadnej pracy domowej. Nauka nadal była dla niej bardzo ważna. Chciała zdać wszystkie Owutemy na wybitny. Jednak gdy miała już prawie wszystko odrobione ktoś jej przeszkodził.
*******
Stałem pod jej drzwiami, zastanawiając się jak to rozegrać.  Zacząłem już żałować, że się na to zgodziłem. Nie dlatego, że było mi jej szkoda, ale dlatego, że sytuacja była beznadziejna. W końcu ona mnie nienawidzi. To będzie trudne, ale nie niemożliwe. W końcu jestem Malfoyem, a oni zawsze dostają to czego chcą. Westchnąłem i zapukałem. Po chwili Hermiona mi otworzyła. Promienny uśmiech spełzł jej z twarzy gdy mnie zobaczyła. Chciała zamknąć drzwi, ale jej to uniemożliwiłem, wkładając stopę między drzwi, futrynę.
-Czego chcesz Malfoy?- warknęła
- Porozmawiać.
-Czyżby? Od kiedy ty chcesz ze mną rozmawiać?
-Proszę.-prawie wyplułem to słowo.
- Co? Draco Malfoy o coś prosi? Nie no chyba posłucham.-zakpiła, nie będzie łatwo.
-Wpuścisz mnie?
-Wejdź, jeśli musisz.- otworzyła szerzej drzwi, abym mógł wejść.- Słucham czego chcesz?
- Ja... Ja chciałem Cię przeprosić.- zagrałem przed nią, udając zakłopotanie i wstyd.
-Można wiedzieć za co?- zapytała. Nie wyglądała na poruszoną moim wyznaniem.
- Wiesz za te wszystkie lata wyzwisk i za tą akcję na balu.
- Czy ty sądzisz Malfoy, że twoje fałszywe przeprosiny od siedmiu boleści wystarczą?
- To czego chcesz?!- byłem coraz bardziej zirytowany.-Posągu ze złota?!
-Szczerości Malfoy. Szczerości!
- Tak?! W takim razie proszę bardzo!- postanowiłem znów zagrać, ale tym razem mam nadzieję, że lepiej.- Chcesz szczerości? To masz! Jak sądzisz dlaczego wyzywałem Cię przez te wszystkie lata?!- nie mówiłem już tylko krzyczałem, mam nadzieję, że pokój jest wyciszony, bo nie potrzebuję widowni.
- Powiem Ci dlaczego!-ona również krzyczała- Powiem! Dlatego, że nienawidzisz szlam! Dlatego, że jestem przyjaciółką Harrego! Dlatego, że akceptuję i nie mam nic do rodzin takich jak Weasleyowie, którymi Wielki Malfoy gardzi! Dlatego, że ja ci się nie dawałam i nie chodziłam z podkulonym ogonem, tylko potrafiłam ci odpyskować, a nawet uderzyć! Mam wymieniać dalej?!- teraz wpadła już w furię.
- Mówią, że jesteś taka inteligentna, a nie pomyślałaś o najważniejszym z powodów, podobasz mi się idiotko nie pomyślałaś o tym?!- wrzasnąłem , a na jej twarzy w końcu odbiły się jakieś uczucia. Były to szok, niedowierzanie i... tak, smutek.
- C...Co?- zapytała z niedowierzaniem.
-To co słyszałaś. Lecę na Ciebie Riddle.
- Kłamiesz. Gdyby tak było to nie zadawał byś świadomie mi tyle bólu.
- To co niby twoim zdaniem miałem zrobić? Nie mogłem inaczej. Sadziłem, że jesteś szlamą.
-Więc teraz jest ok, bo jestem arystokratką?!- znów zaczynała się wkurzać.
-Nie to nie tak, po prostu i tak bym to pewnie Ci powiedział, ale po wojnie, gdy nic by Ci być może nie groziło, lub gdyby wojna trwała ukryłbym Cię nawet siłą, abyś była bezpieczna.
-Jakoś nie chce mi się w to wierzyć Malfoy.
-Musisz.
-Ja nic nie muszę. Nawet gdybym chciała, to nie mogę bo ci nie ufam.
-Więc zaufaj.- warknąłem i przyciągnąłem ją szybko do siebie wpijając się gwałtownie w jej wargi i łapiąc ją w tali tak, aby mi nie uciekła. Hermiona zaczęła się wyrywać. A ja, nie zważając na jej wyraźną niechęć pogłębiłem pocałunek pieszcząc jej podniebienie. W końcu przestała się wyrywać, ale nie oddała pocałunku, tylko stała jak posąg, licząc na to, że to mnie zniechęci. Lecz ja nie mogłem przestać. Musiałem ją całować z zachłannością i namiętnością, żeby uwierzyła w moje kłamstwa. Gdy się od niej oderwałem spojrzałem jej prosto w oczy. Była wyraźnie zagubiona.
-Czy teraz mi wierzysz?- zapytałem zachrypniętym głosem.
-Ja... Draco ja potrzebuję czasu, żeby to wszystko poukładać.- jest! W myślach krzyczałem ze szczęścia że uwierzyła.
-Rozumiem. Czy wybaczysz mi? -zapytałem wiedząc, że teraz mi nie odmówi.
-Dobrze wybaczę Ci, ale nie licz na nic więcej. A już na pewno nie na chwilę obecną.
-Zgoda. Mam do Ciebie jeszcze jedno pytanie. Pójdziesz ze mną, jako partnerka na Sylwestra? Wiem, że nie ma żadnych zaproszeń, ale chciałbym, żebyśmy poszli tam razem jako para znajomych. Co ty na to?
-Nie mogę, mam inne plany.
-Jasne, nie ma sprawy. Mogę wiedzieć jakie?
-Spędzam Sylwestra w Norze.
-I twój ojciec na to pozwolił?-  zapytałem z niedowierzaniem.
-Tak. Rzucił zaklęcie na moje znamię i w ten sposób dowie się gdy będę w niebezpieczeństwie.
-Musisz tam iść? Co może się ciekawego stać w towarzystwie Łasicy? A impreza z rasowymi Ślizgonami... Tu może się zdarzyć wszystko.
-Nie Malfoy, obiecałam. O nie nazywaj tak Rona.
-Nie tryskasz entuzjazmem na myśl udania się tam mam rację?
-Tak... Masz rację nie pociąga mnie za bardzo wizja spędzenia Sylwestra przy filmach i słodyczach i z Miodowego Królestwa.-przyznała z sarkazmem.
-To nie idź tam.
-To nie takie proste. Chcę tam iść, żeby powiedzieć im prawdę o mnie i o mojej rodzinie.
-Rozumiem, ale żałuję, że nie będzie Cię na imprezie. A i jeszcze jedno Draco, nie Malfoy skarbie.
Hermiona rzuciła mi mordercze spojrzenie.
-Daruj sobie takie gadki Malf... Draco.-rzuciła starając się zachować poważną minę, ale po chwili zaczęła się śmiać, a ja razem z nią.
-Idziesz na obiad?
-Co? Jaki obiad przecież jest dopiero... już trzecia.
-No, to idziesz czy jesz tutaj?
-Tutaj. Jesz ze mną?-spojrzałem na nią zdziwiony,ale szybko jej odpowiedziałem, zanim zmieni zdanie.
- Jasne.
-Muszka!
-Tak Pani?
-Przynieś mi obiad dla dwóch osób na balkon.
-Dobrze.-odpowiedziała skrzatka i zniknęła.
-Hermiono, czy ty się dobrze czujesz na dworze jest minus dziesięć.
-Przecież balkon jest zaczarowany.
-No tak.
-Nie przytakuj już, tylko chodź bo skrzat właśnie przyniósł obiad.
Poszliśmy na balkon. Żeby oczarować sobą dziewczynę odsunąłem jej krzesło, cały czas zabawiałem rozmową itp. Posiłek minął nam w nawet miłej atmosferze. Musiałem już iść, bo byłem umówiony z chłopakami.
-Muszę już iść do zobaczenia później.- na pożegnanie pocałowałem ją w policzek, a ona o dziwo pozwoliła mi na to.- A jeszcze jedno pytanie. Czy są jakieś szanse na to, że my... no, że będziemy razem?
-Draco to trudne pytanie i ciężko na nie odpowiedzieć. Na razie jesteśmy znajomymi, jeśli się postarasz to zostaniemy być może przyjaciółmi. A później kto wie... Nie mam pojęcia.
-Aha. To do zobaczenia.
-Cześć.
Znów nachyliłem się, pocałowałem ją w policzek i wyszedłem z pokoju. Pierwsza część zrobiona. Hermiona wybaczyła mi i zaczęła mówić do mnie po imieniu. Najgorsze będzie rozkochanie jej w sobie, ale jestem w końcu Malfoyem. Cieszyłem się jak głupi, bo to naprawdę duży sukces. Wszedłem do pokoju, gdzie już siedzieli Zab i Teo.
-Siema, gdzie się szlajasz?- Diabeł jak zwykle musiał wszystko wiedzieć.
-No wiecie daliście mi takie świetne zadanie, że muszę zaczynać już teraz, żeby wyrobić się z tym do końca roku szkolnego.
-Aaa. Wiesz bo my możemy Ci to darować...-zaczął Teodor, który już wiedział jaka będzie odpowiedź.
-Nie ma mowy. Tu chodzi o mój honor. Pijecie po szklance?
-Z tobą zawsze Smoku.
Po chwili siedzieliśmy przy Ognistej i gadaliśmy o quidditchu
*******
Hermiona w tym czasie kończyła naukę. Nie musiała się szykować na Sylwestra, bo po co szykować się na wieczór filmowy. W nauce przeszkadzała jej pewna osoba, a raczej myśli o niej. Oczywiście myślała o słowach Malfoya. Czy to możliwe, że tak naprawdę wyzywał ją dlatego, aby nikt nie pomyślał, że ona mu się podoba? Przecież to Malfoy. Ale Pansy też nie była dla niej delikatnie mówiąc miła. W głowie Hermiony toczyła się walka. Chciałaby uwierzyć w jego słowa, ale nie potrafiła, ciągle nachodziły ją wątpliwości. W dodatku jeszcze ten pocałunek w święta. Na razie potrafiła podarować mu bardzo okrojoną przyjaźń. Tylko na tyle umiała się zdobyć. Po za tym to i tak wiele po tylu latach poniżania. Hermiona spojrzała na zegarek i przeraziła się. Myśli o blondynie tak ją wciągnęły, że straciła rachubę czasu. Była piętnaście po siódmej. Zjadła tylko kanapkę przyniesioną przez skrzata. Była umówiona na dwudziestą, więc musi się pośpieszyć. Ubrała miętowe rurki i sweterek. Włosy zostawiła rozpuszczone. Poprawiła swój delikatny makijaż. Ubrała kozaki i płaszcz, i poszła w stronę wyjścia, żeby teleportować się do Nory. Odetchnęła głęboko. W końcu czekała ją ważna rozmowa z przyjaciółmi. Podeszła do drzwi i zapukała. Otworzyła jej pani Weasley. Na widok dziewczyny uśmiechnęła się szeroko i przytuliła.
-Hermionka, jak miło Cię widzieć. Schudłaś znowu. Za mało jesz. Masz ochotę na zapiekankę ziemniaczaną?
-Dobry wieczór.Nie dziękuję, jadłam zanim wyszłam z domu.
 W tym momencie na schodach odezwał się głos Ginny.
-Mamo czy to Hermiona przyszła?
-Tak, przed chwilą.- odkrzyknęła jej matka. Po chwili było słychać, jak ktoś zbiega po schodach, a zaraz po tym  jak ten dźwięk ucichł brązowooka znalazła się w niedźwiedzim uścisku Ginny.
- Strasznie się za tobą stęskniłam. Nie widziałam Cię tydzień, a czuję się jakby minął co najmniej rok.
Już miała odpowiedzieć, że także się stęskniła, ale do kuchni wpadli Harry z Ronem. Również ją wyściskali.
-Gdzie się podziewałaś, że nie mogłaś nas odwiedzić?-zapytał Rudzielec.
-Sprawy rodzinne. Później wam wytłumaczę.- w sumie nie kłamała.
-Zgoda, idziemy?
-Poczekajcie chwilę. Upiekłam wam ciastka maślane i krówki. Macie też sok dyniowy. Weźmiecie sobie od razu do góry.
Hermiona wzięła sok, Ginn szklanki, Harry krówki, a Ron ciastka i poszli do góry. Mieli siedzieć w pokoju Rudzielca. Nie zmienił się on zbytnio. Nadal dominował tu pomarańczowy kolor i był lekki bałagan. Teraz łóżka były ustawione naprzeciwko wielkiego wyczarowanego ekranu na ścianie. Obok łóżka stał też niski stolik na jedzenie praktycznie cały zapełniony słodyczami.
-Wybraliście już jakieś filmy?
-Tak mamy kilka komedii. To jak oglądamy na chybił trafił czy wybieramy?-zapytała Ginn.
-Losujemy.-zdecydował Potter i wyciągnął rękę po pierwsze lepsze pudełko. Padło na  Niebo. Już po chwili na ekranie wyświetlał się film. Hermiona za bardzo nie skupiała się na fabule rozmyślając jak jej przyjaciele przyjmą prawdę. Przecież Ron jest taki wybuchowy, a Harry, jej ojciec to jego śmiertelny wróg. Nie wiedziała czego spodziewać się po Ginny. Ruda zawsze brała jej stronę, ale czy tym razem też tak będzie. W pewnym momencie trzeciego filmu panna Weasley podniosła się z kanapy i zaproponowała wyjście na dwór, aby obejrzeć petardy. Chłopcy od razu się ożywili, a Hermiona również się zgodziła.Po chwili byli już na dworze. Do północy zostało im pięć minut. Z szopki koło kurnika chłopacy wyciągnęli wielkie pudło petard od Freda i George'a i szampana. Hermiona widząc to ostatnie przywołała z kuchni kieliszki. Równo o północy zaczęli odpalać fajerwerki. Nie były to żałosne imitacje mugoli, nie były to też fajerwerki, które na piątym roku odpalili w Hogwartcie bliźniacy. Te były ulepszone. W powietrzu co chwilę zmieniały kształty i kolory. Raz był to znicz, za chwilę gwiazda. Inne były ognistymi smokami okrążającymi podwórko Nory i pobliskie góry. Miało się wrażenie, że jest się wśród kolorowych kul i dymu dyskotekowego. Gdy wystrzelili już wszystko petardy nadal krążyły w powietrzu. Harry otworzył szampana i rozlał go do kieliszków.
- To za co pijemy.- zapytał Ron.
-To może za to, że nadal się trzymamy razem. I za to, aby nasza przyjaźń potrafiła nadal dużo wytrzymać i żeby przetrwała wszystko. No i za nasze szczęście i zdrowie. Za nas.
- Za nas.- odpowiedzieli chórem, a Hermiona stwierdziła, że najwyższy czas im powiedzieć. Wzięła głęboki oddech i powiedziała:
-Pamiętacie jak zapytaliście mnie jak przyszłam czemu was nie odwiedziłam?- zapytała, a gdy przytaknęli kontynuowała.-Odpowiedziałam, że to sprawy rodzinne i, że wytłumaczę wam o co dokładnie chodzi. Chyba najwyższa pora, żeby wam powiedzieć prawdę. Widzicie święta spędziłam u swoich rodziców.
-Wiemy o tym, przecież mówiłaś nam o tym jeszcze w zamku.- wtrąciła Ginny
-No tak... mówiłam. Ale sprawy się mocno pokomplikowały. Spędziłam święta ze swoimi prawdziwymi rodzicami.
-Nie rozumiem.- tym razem wtrącił się szatyn.
-Widzicie, gdy byłam dzieckiem porwano mnie i ukryto u mugoli, aby załamało to moich rodziców. W czasie przerwy świątecznej odwiedził mnie mój biologiczny ojciec. Zamieszkałam z nim, mamą, bratem i siostrą bliźniaczką. Okazało się, że tak naprawdę jestem arystokratka. Och... błagam nie odwróćcie się ode mnie...
-Hermiono twój status krwi nic nie zmienia.-powiedziała łagodnie Ginny.

-Teraz tak mówicie, bo jeszcze nie wiecie kim są moi rodzice. Nie Ginn pozwól mi dokończyć.- powiedziała szybko widząc, że dziewczyna znów chce jej przerwać- Moimi rodzicami są...- tu wzięła kolejny głęboki wdech i powiedziała- Amanda i Tom Riddle.

2 kwietnia 2014

Rozdział III

Kochana Hermiono,
gdzie się podziewasz? Miałaś zjawić się u nas w drugi dzień świąt. Dlaczego nie przyjechałaś? Czy jesteś na nas obrażona? Jeśli tak, to napisz za co. Przepraszamy, jeśli zrobiliśmy coś źle.  Nawet nie możemy do ciebie przyjść, bo rzuciłaś na swój dom zaklęcie nienanoszalności. Odezwij się do nas, bo bardzo się martwimy. Daj jakikolwiek znak, że żyjesz, może to być nawet tylko jedno słowo napisane w odpowiedzi- "żyję". Odpisz. Martwimy się.
Ginny, Harry i Ron.
Hermiona siedziała w swoim pokoju i czytała list o przyjaciół. Od  ponad tygodnia mieszkała  w Riddle Manor , dziś był 30 grudnia. Czuła wyrzuty sumienia, że tak ich opuściła bez słowa wyjaśnienia.  Prawdę mówiąc chciała, aby zapomnieli o niej traktowali ją jak powietrze. Ale czy to jest możliwe? Przyjaźnią się przecież ponad sześć lat. Ale oni ją znienawidzą jeśli dowiedzą się prawdy. Jej ojciec jest w końcu odwiecznym wrogiem, oni toczą ze sobą wojnę. W tym momencie każdy z nich planuje jak zabić tego drugiego. Ale jednak mimo wszystko należą im się wyjaśnienia, ona też wołałaby znać najgorszą prawdę niż nie wiedzieć nic i żyć w kłamstwie. Postanowiła im odpisać. Chwilę poszperała i znalazła kawałek pergaminu.
Kochani Ginny, Harry i Ron,
Nic mi nie jest. Po prostu dużo się ostatnio u mnie pozmieniało i musiałam to sobie wszystko poukładać. Przepraszam, że się nie odzywałam. Co wy na to, aby spotkać się w Norze jutro i zrobić sobie w czwórkę Sylwestra?
Hermiona
Po wysłaniu listu poczuła się trochę lepiej. Powie im prawdę, ale dopiero tuż  przed swoim powrotem tutaj. To będzie pewnego rodzaju pożegnanie. Nie zdziwi się jeśli nie będą chcieli mieć z nią żadnego do czynienia.  Myśląc nad tym przypomniała sobie, że jest ktoś jeszcze kto na pewno się o nią martwi. Powinna odwiedzić Grangerów.  Postanowiła nie odkładać tego na później. Ubrała  płaszcz i buty i udała się w kierunku wyjścia, aby teleportować się do ich domu. Chwile później stała już przed budynkiem w którym spędziła dzieciństwo. Było takie szczęśliwe. Chciała by znów stać się kilkuletnim dzieckiem, którego największym problemem jest to że rozpruła ubranko dla lalki. Będzie jej brakować Jane i Andrew, ale cóż już postanowiła. Chce być ze swoja rodziną.  Podeszła do drzwi i zastanowiła się czy wejść czy zapukać. Po chwili namysłu wybrała to pierwsze w końcu to jej „drudzy” rodzice. Gdy weszła od razu poczuła przyjemny aromat, który unosił się w powietrzu- Jane piekła ciasteczka. Przeszła do kuchni i zapukała cicho w otwarte drzwi, aby  kobieta zauważyła, że nie jest sama w pomieszczeniu.  Ta  od razu się odwróciła, a gdy zobaczyła kto stoi w przejściu krzyknęła:
- Hermiona!- rzuciła się, aby ją uściskać.- Tak się cieszę, że nic Ci nie jest. Bardzo się o ciebie martwiliśmy. Andrew! Zobacz kto do nas przyszedł!- krzyknęła w stronę salonu.
Mężczyzna pojawił się po chwili w kuchni, a gdy zobaczył w niej Hermionę, również mocno ja do siebie przytulił.
- Możemy porozmawiać?- zapytała gdy w końcu oboje ją wyściskali.
-Oczywiście. Chodźmy do salonu.
Gdy usiedli na chwilę zapadła cisza, którą przerwała Hermiona.
- Wiem, kim są moi rodzice.
-Jak to? Przecież oni nie żyją. - powiedziała Jean.
- Jak to nie żyją?! Żyją i mają się dobrze. Pamiętacie tego człowieka, który mnie stąd zabrał?- oboje kiwnęli głowami.- To on jest moim ojcem.- widząc przerażone miny szybko dodał- Spokojnie, on tak naprawdę nie wygląda. To tylko czar. Poznałam również mamę, siostrę i brata. Czy możecie mi powiedzieć jak się u was znalazłam?
- Oczywiście. To był tak. Pewnego dnia przyszła do nas kobieta, która miała ze sobą kilku miesięczne dziecko- Ciebie.  Powiedziała nam, że straciłaś rodziców i  nie masz gdzie się podziać. Powiedziała nam, że jesteś czarownicą. Poprosiła o  przygarnięcie i wychowanie ciebie. Zgodziliśmy się, ponieważ sami nie możemy mieć dzieci. Resztę już znasz.
-Tak znam, ale to wszystko co mi opowiedzieliście to stek bzdur.  Tak jak już mówiłam moi rodzice żyją. Poznałam ich dopiero teraz  dlatego że mnie porwano, a ja należę do pewnego starego rodu czarodziejów i gdy skończyłam  17 lat na moim nadgarstku pojawiło się małe znamię w kształcie węża.- mówiąc to pokazała im znamię.
- To straszne. Dlaczego Cię porwali?
- Cóż… Moim ojcem jest największy czarnoksiężnik w historii świata.
- Czy to on był u nas w domu?
Tak on.- widząc ich przerażone twarze szybko dodała- Spokojnie. On tak nie wygląda naprawdę. To tylko czar.
-Och, a czy ty …?
-Tak, zaakceptowałam ich.
- Tak się o ciebie martwimy.- do rozmowy wtrącił się milczący dotąd Andrew.- Jeśli będziesz chciała zawsze możesz tu wrócić.
-Dobrze i dziękuję za opiekę nade mną.
- To nic takiego naprawdę cię pokochaliśmy i wychowaliśmy tak jak własne dziecko z miłości do ciebie właśnie.
-Rozumiem i jeszcze raz dziękuję. Niestety muszę już wracać. Nie zdążyłam powiedzieć nikomu gdzie jestem, pewnie się martwią. Ale zanim pójdę mogę wziąć swoje rzeczy?
-Oczywiście nie musisz pytać przecież o takie rzeczy.- odpowiedział jej Andrew.
Hermiona weszła po schodach do swojego pokoju. Był on dużo mniejszy od jej obecnego.  Rozejrzała się po nim.  Tu wśród tych niebieskich ścian przeżyła najlepsze dzieciństwo jakie można sobie wyobrazić. Pomyślała, że nie każdy umiał by tak jak Grangerowie otoczyć miłością i opieką obce im dziecko.  Usiadła na łóżku i przypominała sobie niektóre chwile spędzone w tym pokoju.  Przywołała kartony  i spakowała swoje książki, figurki, pamiątki z przeróżnych przygód, zdjęcia z dzieciństwa. Gdy się z tym uporała odesłała wszystko do Riddle Manor i zeszła na dół.
- Do  widzenia.- pocałowała każdego w policzek.
- Do zobaczenia. Odwiedź nas jeszcze.- powiedziała Jane.
-Oczywiście, że was odwiedzę.. To do zobaczenia.- powiedziała i wyszła. Po chwili teleportowała się do domu. Spojrzała na zegarek i nie mogła uwierzyć, że jest  już tak późno- dochodziła szósta. Spędziła u Grangerów ponad  cztery godziny. Postanowiła zejść do jadalni na kolację, która zaczynała się o szóstej. Po pięciu minutach już tam byłam. Jadalnia był dużą salą o pastelowych ścianach. Sufit, z którego zwisał piękny kryształowy żyrandol podpierały misterne kolumny z marmuru, po których wiły się pnącza jakiejś magicznej rośliny, która wydzielała przyjemny zapach. Na całej długości jednej ze ścian znajdowały się połączone ze sobą okna, z których był przepiękny widok na ogród. Na środku stał wielki, ciemny, dębowy stół, teraz magicznie powiększony, aby zmieścili się przy nim wszyscy goście. Do kompletu były czarne krzesła ze złotymi dodatkami. Na razie byli tylko Narcyza, Lucjusz (zostali na resztę przerwy ze swoimi dziećmi w Riddle Manor, podobnie jak i inni, którym zaproponował to Czarny Pan. Ciężko było nie zauważyć, że to tylko Ci, którzy  mają dzieci w wieku  bliźniaczek,  lub podobnym.) Severus i Kate. Uśmiechnęła się do nich i usiadła na swoim miejscu. Po chwili miejsce obok niej zajęła Pansy.
-Hej.- powiedziała dając jej całusa w policzek- Gdzie byłaś całe popołudnie? Wszędzie Cię z dziewczynami szukałyśmy.
- Hej, byłam u Grangerów. Wiesz, martwili się, bo cóż… tata nie zrobił na nich zbyt dobrego wrażenia.
- Aaa rozumiem, tam był tym złym Voldemortem- mówiąc to rozczapierzyła palce i zrobiła przerażoną minę.
-Dokładnie-  wydusiła, śmiejąc się z Pansy. W tym momencie do sali weszli Teodor, Draco i Blasie. Do Diabła i Teodora uśmoechnęła się, a Malfoyowi rzuciła piorunujące spojrzenie. Pansy, która wiedziała już o sytuacji z Balu zrobiła to samo, no może do Teo rzuciła bardziej kokieteryjny uśmiech. W chwili gdy miażdżyły blondyna spojrzeniem podeszły do nich Laura i Camile.
-Hejka, wyglądacie jakbyście miały zamiar zrzucić na kogoś Crucio. Co jest?- trajkotała starsza
- To chyba tylko mój brat idiota Cam- odezwała się Laura.
- Olejmy go zgoda?
Nie zdążyły odpowiedzieć bo do stołu dotarli chłopacy. Od razu po balu usiedli w jednym rogu stołu , a dorośli zajmowali resztę miejsc. Tu brakowało już tylko Erika.
-Hej laski-przywitał się Zab.
-Hej- odpowiedziały mu chórem.
- Co porabiacie dziś wieczorem? Impreza?
- O nie, Zabini ja mam już dość od świąt codziennie imprezujemy. Ja się wypisuję. Poza tym jutro też pewnie nie odpuścisz więc ja wolę chociaż dziś mieć spokój i nie obudzić się jutro na kacu.- skończyła Pan
-Ja również dzisiaj sobie odpuszczam.-dodała Hermiona.
- I ja- tym razem odezwała się  Camile.
- Cóż wygląda na to, że sami sobie z Erikiem poimprezujecie.- powiedziała Laura
-Cześć wszystkim. Jak impreza to dzisiaj beze mnie.- na kolację przyszedł spóźniony już Erik i w pośpiechu zajadał kanapki.- Ne mam czasu.
-Nie no, nie zostawiajcie nas. W takim wypadku to będzie po prosttu picie Ognistej w pokoju, a nie impreza.
- Przykro nam. Dziś nic z tego.- powiedziała Camile wstając. Reszta dziewczyn również skończyła, więc wszystkie wstały i udały się do wyjścia.
-Na razie- pożegnały się jednym głosem.
Gdy były już za drzwiami odezwała się Miona:
-Idźcie już. Coś mi się przypomniało i muszę porozmawiqć z ojcem.
- Dobrze zobaczymy się później.- powiedziała Pansy i poszły. Dziewczyna zaś udała się z powrotem w stronę jadalni. Chciała porozmawiać z ojcem. Weszła i poszukała go wzrokiem.  Siedział z mamą i rozmawiał z Averym.
- Tato, czy możemy porozmawiać?
-Oczywiście. Avery spływaj.- mężczyzna posłusznie się oddalił, a ja zajęłam jego  miejsce.
- O co chodzi?
- Chciałabym zmienić nazwisko.
- Już o tym pomyśleliśmy i wysłaliśmy sowę po potrzebne papiery dla Ciebie i Pansy. Jutro rano powinny być. Wystarczy, że je podpiszecie.
- Wtedy będziemy miały również ponowny przydział prawda?
- Tak, ale nie tylko Riddle'owie będą mieli przydział na ostatnim roku. Camile i Laura również będą w Hogwarcie.
- Tak? To świetnie. Dobrze będzie mieć przy sobie osoby, które znam i wiem, że mnie zaakceptowały jako twoją córkę.
- A właśnie rozmawiałaś już z Potterem?
- Nie, ale w związku z tym czy mogłabym spędzić sylwestra w Norze?  Chcę im wszystkim powiedzieć właśnie jutro. Ale bez żadnej eskorty.- zaoponowała widząc, że ten już otwiera usta, aby to powiedzieć.
- Cóż. Zgodzę się na to, ale pod jednym warunkiem. Gdy jutro przyjdziesz podpisać papiery na twoje znamię zrzucę czar, który poinformuje mnie gdy będziesz w niebezpieczeństwie zgoda?
-Dobrze. Mogę już iść? Pansy czeka na mnie w pokoju.
-Jasne. Dobranoc.
- Dobranoc.- rzuciła przez ramię i ruszyła do wyjścia. Po chwili była już u siebie, gdzie czekała na nią siostra.
- Co chciałaś od taty?
- Chcę zmienić nazwisko na swoje prawdziwe.
- Na Merlina, kompletnie o tym zapomniałam. Przecież ja też miałam mu o tym powiedzieć.
- Spokojnie. Powiedział, że już wysłał sowę do Ministerstwa po potrzebne papiery dla nas. Jutro powinny już być.
- A propos jutra. W co się ubierasz?
-  Wiesz zapomniałam Ci powiedzieć, ale ja nie spędzę Sylwestra z wami.
- A  z kim?- zapytała zdziwiona.
-  Z Harrym, Ginny i Ronem w Norze.
- Czyli nie przeszkadza im kim naprawdę jesteś?
- Niezupełnie. Oni jeszcze o niczym nie wiedzą. Chcę im to jutro powiedzieć. Wiem, że nie będą chcieli mnie znać, ale zrozum oni zasługują na coś więcej niż tylko na list z wyjaśnieniami. W końcu przyjaźniliśmy się przez ponad  sześć lat, a to zobowiązuje chociażby do tego, żeby wyjaśnić im wszystko osobiście.
- Rozumiem i wiem jakie to dla Ciebie ciężkie. Poszłabym z Tobą, ale zgaduję, że się nie zgodzisz. Mam rację?
-Tak masz. Chcę iść sama.
- A tata, pozwolił Ci?
- Tak, ale rzuci czar na moje znamię i w ten sposób dowie się, gdy będzie grozić mi jakieś niebezpieczeństwo.
- Aha. Chcesz trochę  grzanego miodu?
- Chętnie.
Usiadły na łóżku i plotkowały. Gdy skończył  się miód Pansy powiedziała „ Dobranoc” i poszła do siebie.  Hermiona postanowiła uporządkować rzeczy, które wzięła  ze swojego dawnego pokoju. Po skończonej pracy zobaczyła, że jest dopiero dziewiąta i  postanowiła przeczytać jakąś książkę. Wybrała na chybił trafił z regału, ułożyła się wygodnie i zaczęła czytać.
*******
W tym samym czasie w  sypialni dla gości w Riddle  Manor  przystojny blondyn popijał Ognistą Whisky razem ze swoimi (również przystojnymi)  przyjaciółmi : Blaisem i Teodorem. Gadali o… dziewczynach.
- Teo co jest  z tobą i starszą Riddle?
- A z tobą i młodszą Riddle?- zbył blondyna.
- A co ma niby być? Nie ma nic po prostu ją pocałowałem, żeby spróbować jak całuje i  tyle.
- Bo na nic więcej cie nie pozwoliła.- zakpił Diabeł. Trafił w czuły punkt. On Draco Malfoy miałby zostać  odtrącony przez dziewczynę? W życiu.
- Nic więcej się nie stało, bo nie chciałem.
- Starzejesz się Panie Malfoy. Ty odpuściłeś jakieś dziewczynie?- podpuszczali go dalej- Niemożliwe. Po prostu stchórzyłeś.
- Ja nie tchórzę- wycedził przez zęby coraz bardziej wkurzony na kumpli
- W takim razie to udowodnij.
- Jak?
- Uwiedziesz Hermione, będziesz z nią przez  trzy tygodnie, a potem ją przelecisz. Wchodzisz w to?- Blaise mówił to kpiącym głosem, pewny, że Draco nie podejmie wyzwania. Ale oni zranili jego ego, ego dumnego Malfoya. Chłopak chwilę rozważał wszystkie za i przeciw. Poderwanie Hermiony może być trudne, ale przecież nie niewykonalne. Ale z drugiej strony to córka jego Pana. Chociaż tu chodzi o honor. Dziewczyna się nieźle na niego wkurzy po czymś takim, ale przecież on taki jest. W Hogwarcie wszyscy wiedzą, że  nie chodzi z dziewczyną dłużej niż cztery dni, więc Hermiona mu zaufa, a on pokaże tym gamoniom.  Po  krótkim za zastanowieniu odpowiedział
- Zgoda, ale stawiasz mi Ognistą- powiedział ku zaskoczeniu chłopaków i wyszedł z pokoju, zostawiając ich ze szczękami na ziemi.
- Wiesz co Teo, jak on to naprawdę zrobi i Hermiona dowie się, że to my to wszystko wymyśliliśmy, to mamy przejebane.

- Wiem o tym.