15 kwietnia 2014

Rozdział V

-Hermiono twój status krwi nic nie zmienia.-powiedziała łagodnie Ginny.
-Teraz tak mówicie, bo jeszcze nie wiecie kim są moi rodzice. Nie Ginn pozwól mi dokończyć.- powiedziała szybko widząc, że dziewczyna znów chce jej przerwać- Moimi rodzicami są...- tu wzięła kolejny głęboki wdech i powiedziała- Amanda i Tom Riddle.
Gdy to powiedziała cała trójka wytrzeszczyła na nią oczy. Byli w szoku. Ich przyjaciółka Hermiona Granger nazywa się Riddle i jest córką Voldemorta? Pierwszy otrząsnął się Ron.
- Co?! Jak mogłaś mi to zrobić?! Nienawidzę cię, rozumiesz?!  Brzydzę się tobą!!!- po policzkach Hermiony zaczęły płynąć łzy- Myślisz, że wzruszą mnie twoje łzy?! I jak w ogóle śmiałaś tu przyjść?! Nie jesteś tu mile widziana!!! Crucio!
Niczego niespodziewająca się Hermiona upadła na śnieg w paroksyzmach bólu. Nagle poprzez ból poczuła łaskotanie na lewym nadgarstku. Zdziwiło ją, że może odczuwać coś takiego podczas takiego cierpienia, z resztą było to tylko muśnięcie, także mogło jej się to tylko wydawać. W tym momencie zrozumiała. Lewy nadgarstek... Niebezpieczeństwo... Tata zaraz tu będzie... Wtem ból ustał. Za szybko przecież nie zdążyli by się tu dostać. Nagle usłyszała krzyk Rudej:
- Czy ty do reszty ogłupiałeś Ron?! To jest twoja przyjaciółka rozumiesz?!
-Ja już nie mam przyjaciółki. Teraz to zwykła suka.
-On ma rację Ginny. Naszej Hermiony już nie ma.
- Czy wy jesteście normalni?! Jak możecie tak mówić?! Pięć minut temu przyjaciółka, a teraz już nie bo ma innych rodziców?! Jesteście żałośni! Dla mnie nie ma znaczenia kogo jest córką, bo nadal jest Hermioną którą znam!!!- wykrzyczała i nachyliła się nad dziewczyną- Hermi nic Ci nie jest? - Dziewczyna nie zdążyła jej odpowiedzieć, bo Ginny została odciągnięta przez chłopaków.
- Czyś ty ogłupiała, nie dotykaj jej!!!- zaczął Potter
-Właśnie, nie wiadomo czym się zarazisz!!! - zawtórował mu Rudy.
- Nie no, was to reszty pogięło!!! To, że jestem twoją siostrą, a twoją dziewczyną nie znaczy, że możecie mi rozkazywać. Będę się z nią przyjaźnić, czy wam się to podoba, czy nie!
-  Ginn posłuchaj…-zaczęła Hermiona.
-Zamknij się !!!- wrzasnął Rudzielec.
-Nie to ty się zamknij!!! Ginny uciekaj stąd gdziekolwiek, zaraz będzie tu mój ojciec, ponieważ rzucił urok, zanim tu przyszłam i wie o każdym niebezpieczeństwie, jakie mi grozi. Proszę.
Ginny nie zdążyła jej odpowiedzieć, bo za płotem zaczęli aportować się śmierciożercy z jej rodzicami na czele. Hermiona szybko do nich podbiegła. Gdy zobaczyli, że jest cała i zdrowa odetchnęli z ulgą. Mocno ich przytuliła, stojących za nimi Erika i Pansy również.
-Hermiono co się stało?- zapytał Voldemort
-Powiedziałam im prawdę, a Weasley rzucił we mnie Cruciatusem..
-To mi wystarczy. Przygotujcie się do walki!- krzyknął do śmierciożerców, a widząc przerażoną minę Hermiony dodał- Nie zabijajcie nikogo, możecie tylko torturować.
Słudzy Czarnego Pana wkroczyli na posiadłość Nory i nagle zawył alarm. Wszyscy, którzy byli dziś w Norze wybiegli na zewnątrz Gdy zobaczyli Hermionę z Voldemortem pan Weasley krzyknął:
-Wypuść Hermionę!
-Wypuścić? Jesteś śmieszny Weasley. - warknął Czarny Pan.
-Tato ona jest jego córką.
-  Co?! Chyba sobie żartujesz!
- Nie on ma rację. Popatrzcie. Mojego ojca znacie. To jest moja mama Amanda, tu mój brat Erik, a tutaj moja siostra bliźniaczka Pansy. Och zapomniałabym...- dodała i chcąc jeszcze bardziej wkurzyć Rona podeszła do Dracona- poznajcie jeszcze mojego chłopaka.- powiedziała i pocałowała go namiętnie w usta szokując tym wszystkich obecnych.
-Ty szmato jak mogłaś mi to zrobić?! I pomyśleć, że kiedyś Cię kochałem!!! Teraz jesteś tylko dziwką Malfoya!!!
Nim ktokolwiek zdążył zareagować w stronę Rona poleciało zaklęcie niewerbalne z różdżki Dracona. Chłopak zgiął się w konwulsjach. Teraz zaczęła się walka. Draco podszedł do rudego i wysyczał:
-Nigdy więcej tak nie mów, bo cię zabiję.- cofnął zaklęcie i rzucił do niego- Pokaż jak walczysz Weasley.- i nie wysilając się rzucił w niego kolejnym zaklęciem niewerbalnym. Chłopak nawet nie zdążył wyjąć różdżki- Jesteś ciotą Weasley, nie potrafisz nawet się obronić- szydził wiedząc, że to go jeszcze bardziej wkurza. Po chwili to już nie była walka, a znęcanie się nad rudym.
W tym samym czasie Hermiona nie walczyła z nikim konkretnym, tylko pomagała śmierciożercom, rzucając w członków Zakonu Feniksa, (do tych co byli w Norze doszli nowi). Nagle dziewczyna  się odwróciła i zmroziło ją w stronę Ginny mknął grot zaklęcia Sectumsempra, wysłanego przez Kate. Czym prędzej zablokowała zaklęcie i podbiegła do ciotki.
-Kate nie! To ona mnie obroniła, gdy Ron rzucił Crucio i stawiła się za mną.
-Dobrze.
-Chyba już czas do odwrotu nie sądzisz? Pójdę powiedzieć to ojcu, a ty pilnuj, aby nikt jej nie skrzywdził, mów, że ja ci to kazałam.
-Zgoda, leć szukać ojca.
Hermiona znalazła go i powiedziała do niego:
-Tato czas do odwrotu. Czy mogę wsiąść ze sobą Ginny, ponieważ tu mogą czekać ja nieprzyjemności, bo stawiła się za mną i zablokowała Crucio rzucone przez Ronalda.
-Jeśli się zgodzi to tak. Jak ją odnajdziesz to dotknij znamienia, wtedy wszyscy będą wiedzieli, że koniec i wracamy.
-Dobrze.- odpowiedziała i pobiegła. Przy Kate stała Bella i kłóciła się z nią.
-Jak to nie mogę jej zaatakować?! Przecież taki mam ro...
-Nie Bello - przerwała jej Hermiona- Nie możesz. Tata później wszystko Ci wytłumaczy.- teraz zwróciła się do rudowłosej- Ginny czy chcesz iść ze mną, bo tutaj nie będzie dla ciebie najprzyjemniej jeśli Ron powie jak mnie obroniłaś.
-Zgadzam się.
-Ok, to w takim razie czas wracać do domu.- mówiąc to podniosła rękaw i dotknęła węża. Gdy Voldemort to poczuł wykorzystał całą siła magiczną, jak posiadał, by znieść barierę, antyteleportacyjną i krzyknął
-Teleportacja!
Członkowie Zakonu rzucili się, aby po przywracać zaklęcia, ale było za późno. Śmierciożercy już zdążyli uciec. Nagle rozległ się krzyk Molly Weasley:
-Ginny! Gdzie jest Ginny! Och, Arturze oni zabrali Ginny.-przytuliła się do męża i zaszlochała w jego ramię.
-Spokojnie mamo.- pocieszył ja Ron- Nic jej nie będzie. Raczej.-dodał po zastanowieniu- Ona stanęła w obronie tej szmaty jak ją potraktowałem Cruciatusem, więc chyba nic jej nie zrobią.
-To jeszcze gorsze. Bo jeśli ona będzie przebywać z tą dziewuchą to ta może ją namówić na przejście na ciemną stronę. Czy mówiła wam jak to się stało, że dopiero teraz odzyskała rodziców?- zapytał pan Weasley.
-Nie, nie powiedziała, albo nie zdążyła, albo nie chciała.
-To dlatego zginęli twoi rodzice Harry. To James porwał Hermionę 16 lat temu. Będzie się na nas mścić, za to, że Zakon ją porwał.- wyjaśnił Artur Weasley.
-O nie. Hermiona to potężna czarownica, jej rodzeństwo i matka również. Jeśli staną do walki razem z Voldemortem to będą praktycznie nie pokonani.
-Wiemy o tym Harry. Dlatego musicie ją przeprosić i spróbować za wszelką cenę przeciągnąć ją na naszą stronę. Dobrze by było, gdyby jej siostrę też przekabacić.- tym razem odezwał się Dumbeldore
-O nie. To ja już wolę Parkinson od tej szmaty.- jęknął Ron- Przykro mi Harry, tobie przypadnie ona.
Harry kiwnął głową, nie bardzo docierało do niego co się dzieje. W jego głowie panował istny chaos. To dlatego Voldemort zabił jego rodziców. Był to ruch desperacyjny, aby odzyskać swoje dziecko. Ale ten ruch był zdradziecki. Zniknął, na kilkanaście lat pozostając tylko widmem. Jego rodzice zmarli przez złą decyzję Dumbeldora, a nie z powodu przepowiedni jak mówił mu Dyrektor.
-Harry słuchasz nas?- Ron pomachał mu ręką przed nosem- Idziemy do domu. Chodź.
-Już idę.- powiedział i powlókł się w stronę Nory.
*******
W tym samym czasie Hermiona z Ginny i resztą stały przed Riddle Manor. Ron miał rację- Wiewiórce nic nie było.  Śmierciożercy, również nic jej nie robili, myśląc, że młoda Weasleyka jest albo po ich stronie, albo pod wpływem Imperiusa.  Po chwili odezwał się Czarny Pan:
- Hermiono otwórz drzwi, ponieważ jesteś najbliżej.
Dziewczyna podeszła do drzwi i dotknęła klamki lewą ręką w miejscu, gdzie znajdował się wąż. Wrota natychmiast się otworzyły. Brązowooka złapała Rudą za rękę i pociągnęła do środka.
- Jesteś głodna?
- Nie. Prawdę mówiąc jedyne o czym marzę to ciepłe łóżko.- odpowiedziała Ginny ziewając rozdzierająco.
- Ok. Tato, czy na moim piętrze są jeszcze jakieś wolne pokoje?
- Tak, są jeszcze dwa. Resztę zajęli twoi rówieśnicy. – odpowiedział po czym zwrócił się do Ginny- Mam nadzieję, że wiesz Ginevro, że nie możesz powiedzieć nikomu o niczym co tu usłyszysz i zobaczysz. W przeciwnym razie wyczyścimy Ci pamięć. Rozumiesz?
- Tak. Hermiona nadal jest moją przyjaciółką, a przyjaciołom pozostaje się wiernym i się ich nie wydaje wrogowi. Chociaż nie ukrywam, że w moim przypadku to trochę trudne.
- Cieszy mnie to, że Hermiona ma za przyjaciela właśnie Ciebie Ginevro.
- Mnie również. Mogę mieć prośbę do Pana?
-Oczywiście. Słucham? A i mów mi Tom.
- Dobrze, chodzi o moje imię. Ginny, nie Ginevra.
- Jasne. A teraz idźcie spać już późno.
-Dobranoc. – pożegnały się i poszły na górę.
- Herm, chcesz pogadać o tym wszystkim?
- Tak, ale Ginn możemy jutro, teraz jestem padnięta.
- Zgoda, ale powiedz mi tylko jak ON Cię traktuje?
- Och, jako ojciec jest naprawdę dobry. Martwi się o mnie, o moje bezpieczeństwo i takie tam. Wiesz jestem jego takim oczkiem w głowie. Najmłodsza córeczka tatusia.- zaśmiała się.
- To dobrze. Gdy usłyszałam prawdę o twojej rodzinie przeraziło mnie to, że Tom jest w stosunku do ciebie okropny i torturuje Cię aby wydobyć z Ciebie informację o Harrym i Zakonie.
- Jak widzisz nie jest tak źle.  A co do informacji mam wolną rękę czy powiedzieć, czy nie. Dał mi wybór. Jak na razie jeszcze nic nie powiedziałam.
- Rozumiem.
- Tu jest twój pokój. Te drzwi prowadzą do łazienki, a te- tu wyciągnęła różdżką, sprawiając, że pojawiły się drugie- prowadzą do mojej garderoby. Jest tam tyle ciuchów, że spokojnie wystarczy dla nas obydwóch. To dobranoc.- powiedziała i wyszła. Udała się w stronę swojego pokoju. Była tak zmęczona, że rzuciła się w ubraniach na łóżko i od razu zasnęła.
Rano Hermionę obudziły promienie słońca, wpadające do jej sypialni przez nie zasłonięte okna. Przewróciła się na drugi bok wciąż nie otwierając oczu i starając się usnąć ponownie. Po dwudziestu minutach wiercenia się stwierdziła, że nic z tego. Delikatnie otworzyła oczy i spojrzała na zegarek, aby zobaczyć, która godzina. Była już dwunasta trzydzieści. Przespała śniadanie. Jej wzrok przykuło ładnie zapakowane pudełko leżące obok budzika. Zaintrygowana sięgnęła po nie. Szybko rozerwała papier i otworzyła eleganckie pudełko. W środku znajdowała się złota biżuteria i kawałek pergaminu. Najpierw postanowiła obejrzeć biżuterię. Wzięła do ręki naszyjnik ze złotą zawieszką w kształcie połączonych serc, które były głównym motywem tego prezentu.  Jedno z serc ozdobione było malutkimi brylantami. Drugie natomiast było złote bez żadnych zdobień. Razem połączone tworzyły jeszcze jedno serce. Łańcuszek również był złoty.

Kolejną rzeczą, jaką wzięła do ręki była również złota bransoletka z sercami. Jedno z nich również było ozdobione brylantami. Od serc odchodził po obu stronach łańcuszek, a na nim za każdym z serc były złote kwiatki z brylantem w środku. Kolejne były już same brylanty, a za nimi zapięcie. Bransoletka również była bardzo piękna.

Teraz do ręki wzięła pierścionek. Tu były identyczne serca jak na bransoletce. Ktoś nawet trafił dobrze z rozmiarem jej palca, bo pasował jak ulał.

Na sam koniec zostały jej kolczyki. Tu serca były pojedyncze, a połówki serc były ozdobione także malutkimi brylantami. Kolczyki były wkręcane, co odpowiadało dziewczynie, ponieważ wolała takie, niż wiszące.
Hermiona podziwiała chwilę prezent, myśląc kto wydał na nią tyle pieniędzy. Taki komplet z pewnością musiał być drogi. Wtem przypomniała sobie o liściku. Otworzyła go i przeczytała.
Kochana Hermiono.
Wiem, że pewnie nie będziesz chciała przyjąć tego prezentu, ale proszę zrób to dla mnie. Potraktuj to jako dodatek do wczorajszych przeprosin i prezent od chłopaka, czyli ode mnie dla swojej dziewczyny, czyli Ciebie. Nie ukrywam, że bardzo cieszy mnie twoja zmiana decyzji i to, że jesteśmy oficjalnie parą.

Draco
Hermiona wpatrywała się w słowa na kartce, zastanawiając się czemu wczoraj, gdy chciała zrobić na złość Harremu i Ronowi nie pomyślała o konsekwencjach, tego co robi. Będzie musiała wszystko wytłumaczyć blondynowi i oddać mu ten prezent, nie może przyjąć czegoś tak drogiego. Ta rozmowa nie będzie łatwa, ale jest konieczna. Zdawała sobie sprawę, że po jego wczorajszym wyznaniu musi być delikatna i, że chłopak na pewno łatwo nie odpuści. Ale cóż, kto powiedział, że życie  jest łatwe, a nieprzemyślanych i spontanicznych sytuacji nie trzeba prostować. Ponownie spojrzała na zegarek i stwierdziła, że jeśli się pośpieszy to zdąży na obiad, który był o czternastej. Wstała, żeby ubrać się i pójść porozmawiać z Draconem.
*******
Hej kochane. Wstawiam dla was rozdział trochę późno, ale jest. Nie sprawdzany. Pisze z telefonu i nie chce mi się sprawdzać. Dziś dobiłyśmy 600 wyświetleń!!! Dla niektórych to pewnie mało, ale dla mnie to bardzo dużo. Dzięki temu wiem, że ktoś tu jednak wchodzi i czyta. Ta świadomość dała takiego kopa mojej wenie, że aż mnie rozsadzało żeby coś napisać i skończyłam rozdział V.  ;D  Jutro dodam zdjęcia biżuterii od Draco, bo są na komputerze. Dobra ja kończę moją długaśną wypowiedź i czekam na wasze opinie ;)
Dobranoc.
Kolorowych ;d
Ever :**

3 komentarze:

  1. Ron to kretyn! Nigdy go nie lubiłam :/
    Dobrze że Ginny stanęła po stronie Hermiony :)
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :D
    Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. Niesamowicie fajnie to wszystko ujęłaś. Bardzo ciekawe opowiadanie:)
    1. Nie "oby dwóch" tylko "obydwóch". Poza tym wszystko super ;)
    Powodzenia w dalszym pisaniu
    Alexandra

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :)
    Ron to skończony idiota. Jak można rzucić na swojego przyjaciela Cruciatus?! Debil, palant, itp.
    Ginny okazała się naprawdę dobrą przyjaciółką. Nie sądziłam, że tak łagodnie zareaguje :)
    A Draco troche przesadził. Za dużo tych prezentów. Takie to przesłodzone ;)
    Czekam na kontynuacje.

    OdpowiedzUsuń