9 kwietnia 2014

Rozdział IV

Rano  po śniadaniu panny Riddle poszły do gabinetu ojca, aby podpisać dokumenty i – w przypadku Hermiony zaczarować swoje znamię w taki sposób, aby ostrzegło Voldemorta o tym, że znajduje się w niebezpieczeństwie.  Czarny Pan dał im dokumenty do podpisania i  rzucił zaklęcie Custodia periculum Hermionę. Po podpisaniu papierów zawołał skrzata i kazał mu wysłać je do Ministerstwa Magii. Dziewczyny pożegnały się i udały się do swoich pokoi. Po drodze zaczęły rozmawiać o tym jak się ubrać na Sylwestra. W końcu to dziś był 31 grudnia. Rozstały się pod drzwiami od pokoju Herm. Gdy ta weszła do pokoju zobaczyła małą sówkę Rona. Dała jej wody i zaczęła czytać list od chłopaków i Ginny.
Hermiono.
Mamy do Ciebie prośbę. Ron jest chory- ma grypę. Chcieliśmy początkowo odwołać imprezę, ale Ron uparł się, że nie, tylko zamiast potańcówki zrobić sobie seans filmowy w jego pokoju. Co ty na to? Jeśli będziesz wolała iść gdzieś na imprezę zrozumiemy. Jeśli zechcesz przyjść zapraszamy.
Harry, Ginny i Ron.
Brązowooka skończyła czytać. Szczerze powiedziawszy nie bardzo pociągała ją myśl spędzenia w taki sposób Sylwestra, ale cóż obiecała. Po za tym musi im powiedzieć i dawno nie spędzali czasu we czworo w taki właśnie sposób- wieczór filmowy. Ostatnio były to wspólne imprezy Gryfonów. Postanowiła nie rezygnować.
Harry, Ginny i Ron.
Zgadzam się na wieczór filmowy. Do zobaczenia wieczorem.
Hermiona
PS. Harry żadnych horrorów.
Przywiązała list do sówki, która czekała na odpowiedź i wypuściła ją przez okno. Teraz skoro nie ma na co się szykować to ma praktycznie cały dzień wolny. Postanowiła odrobić zadania domowe zadane na święta. Tyle się działo, że nie dość, że się nie uczyła, to jeszcze nie odrobiła żadnej pracy domowej. Nauka nadal była dla niej bardzo ważna. Chciała zdać wszystkie Owutemy na wybitny. Jednak gdy miała już prawie wszystko odrobione ktoś jej przeszkodził.
*******
Stałem pod jej drzwiami, zastanawiając się jak to rozegrać.  Zacząłem już żałować, że się na to zgodziłem. Nie dlatego, że było mi jej szkoda, ale dlatego, że sytuacja była beznadziejna. W końcu ona mnie nienawidzi. To będzie trudne, ale nie niemożliwe. W końcu jestem Malfoyem, a oni zawsze dostają to czego chcą. Westchnąłem i zapukałem. Po chwili Hermiona mi otworzyła. Promienny uśmiech spełzł jej z twarzy gdy mnie zobaczyła. Chciała zamknąć drzwi, ale jej to uniemożliwiłem, wkładając stopę między drzwi, futrynę.
-Czego chcesz Malfoy?- warknęła
- Porozmawiać.
-Czyżby? Od kiedy ty chcesz ze mną rozmawiać?
-Proszę.-prawie wyplułem to słowo.
- Co? Draco Malfoy o coś prosi? Nie no chyba posłucham.-zakpiła, nie będzie łatwo.
-Wpuścisz mnie?
-Wejdź, jeśli musisz.- otworzyła szerzej drzwi, abym mógł wejść.- Słucham czego chcesz?
- Ja... Ja chciałem Cię przeprosić.- zagrałem przed nią, udając zakłopotanie i wstyd.
-Można wiedzieć za co?- zapytała. Nie wyglądała na poruszoną moim wyznaniem.
- Wiesz za te wszystkie lata wyzwisk i za tą akcję na balu.
- Czy ty sądzisz Malfoy, że twoje fałszywe przeprosiny od siedmiu boleści wystarczą?
- To czego chcesz?!- byłem coraz bardziej zirytowany.-Posągu ze złota?!
-Szczerości Malfoy. Szczerości!
- Tak?! W takim razie proszę bardzo!- postanowiłem znów zagrać, ale tym razem mam nadzieję, że lepiej.- Chcesz szczerości? To masz! Jak sądzisz dlaczego wyzywałem Cię przez te wszystkie lata?!- nie mówiłem już tylko krzyczałem, mam nadzieję, że pokój jest wyciszony, bo nie potrzebuję widowni.
- Powiem Ci dlaczego!-ona również krzyczała- Powiem! Dlatego, że nienawidzisz szlam! Dlatego, że jestem przyjaciółką Harrego! Dlatego, że akceptuję i nie mam nic do rodzin takich jak Weasleyowie, którymi Wielki Malfoy gardzi! Dlatego, że ja ci się nie dawałam i nie chodziłam z podkulonym ogonem, tylko potrafiłam ci odpyskować, a nawet uderzyć! Mam wymieniać dalej?!- teraz wpadła już w furię.
- Mówią, że jesteś taka inteligentna, a nie pomyślałaś o najważniejszym z powodów, podobasz mi się idiotko nie pomyślałaś o tym?!- wrzasnąłem , a na jej twarzy w końcu odbiły się jakieś uczucia. Były to szok, niedowierzanie i... tak, smutek.
- C...Co?- zapytała z niedowierzaniem.
-To co słyszałaś. Lecę na Ciebie Riddle.
- Kłamiesz. Gdyby tak było to nie zadawał byś świadomie mi tyle bólu.
- To co niby twoim zdaniem miałem zrobić? Nie mogłem inaczej. Sadziłem, że jesteś szlamą.
-Więc teraz jest ok, bo jestem arystokratką?!- znów zaczynała się wkurzać.
-Nie to nie tak, po prostu i tak bym to pewnie Ci powiedział, ale po wojnie, gdy nic by Ci być może nie groziło, lub gdyby wojna trwała ukryłbym Cię nawet siłą, abyś była bezpieczna.
-Jakoś nie chce mi się w to wierzyć Malfoy.
-Musisz.
-Ja nic nie muszę. Nawet gdybym chciała, to nie mogę bo ci nie ufam.
-Więc zaufaj.- warknąłem i przyciągnąłem ją szybko do siebie wpijając się gwałtownie w jej wargi i łapiąc ją w tali tak, aby mi nie uciekła. Hermiona zaczęła się wyrywać. A ja, nie zważając na jej wyraźną niechęć pogłębiłem pocałunek pieszcząc jej podniebienie. W końcu przestała się wyrywać, ale nie oddała pocałunku, tylko stała jak posąg, licząc na to, że to mnie zniechęci. Lecz ja nie mogłem przestać. Musiałem ją całować z zachłannością i namiętnością, żeby uwierzyła w moje kłamstwa. Gdy się od niej oderwałem spojrzałem jej prosto w oczy. Była wyraźnie zagubiona.
-Czy teraz mi wierzysz?- zapytałem zachrypniętym głosem.
-Ja... Draco ja potrzebuję czasu, żeby to wszystko poukładać.- jest! W myślach krzyczałem ze szczęścia że uwierzyła.
-Rozumiem. Czy wybaczysz mi? -zapytałem wiedząc, że teraz mi nie odmówi.
-Dobrze wybaczę Ci, ale nie licz na nic więcej. A już na pewno nie na chwilę obecną.
-Zgoda. Mam do Ciebie jeszcze jedno pytanie. Pójdziesz ze mną, jako partnerka na Sylwestra? Wiem, że nie ma żadnych zaproszeń, ale chciałbym, żebyśmy poszli tam razem jako para znajomych. Co ty na to?
-Nie mogę, mam inne plany.
-Jasne, nie ma sprawy. Mogę wiedzieć jakie?
-Spędzam Sylwestra w Norze.
-I twój ojciec na to pozwolił?-  zapytałem z niedowierzaniem.
-Tak. Rzucił zaklęcie na moje znamię i w ten sposób dowie się gdy będę w niebezpieczeństwie.
-Musisz tam iść? Co może się ciekawego stać w towarzystwie Łasicy? A impreza z rasowymi Ślizgonami... Tu może się zdarzyć wszystko.
-Nie Malfoy, obiecałam. O nie nazywaj tak Rona.
-Nie tryskasz entuzjazmem na myśl udania się tam mam rację?
-Tak... Masz rację nie pociąga mnie za bardzo wizja spędzenia Sylwestra przy filmach i słodyczach i z Miodowego Królestwa.-przyznała z sarkazmem.
-To nie idź tam.
-To nie takie proste. Chcę tam iść, żeby powiedzieć im prawdę o mnie i o mojej rodzinie.
-Rozumiem, ale żałuję, że nie będzie Cię na imprezie. A i jeszcze jedno Draco, nie Malfoy skarbie.
Hermiona rzuciła mi mordercze spojrzenie.
-Daruj sobie takie gadki Malf... Draco.-rzuciła starając się zachować poważną minę, ale po chwili zaczęła się śmiać, a ja razem z nią.
-Idziesz na obiad?
-Co? Jaki obiad przecież jest dopiero... już trzecia.
-No, to idziesz czy jesz tutaj?
-Tutaj. Jesz ze mną?-spojrzałem na nią zdziwiony,ale szybko jej odpowiedziałem, zanim zmieni zdanie.
- Jasne.
-Muszka!
-Tak Pani?
-Przynieś mi obiad dla dwóch osób na balkon.
-Dobrze.-odpowiedziała skrzatka i zniknęła.
-Hermiono, czy ty się dobrze czujesz na dworze jest minus dziesięć.
-Przecież balkon jest zaczarowany.
-No tak.
-Nie przytakuj już, tylko chodź bo skrzat właśnie przyniósł obiad.
Poszliśmy na balkon. Żeby oczarować sobą dziewczynę odsunąłem jej krzesło, cały czas zabawiałem rozmową itp. Posiłek minął nam w nawet miłej atmosferze. Musiałem już iść, bo byłem umówiony z chłopakami.
-Muszę już iść do zobaczenia później.- na pożegnanie pocałowałem ją w policzek, a ona o dziwo pozwoliła mi na to.- A jeszcze jedno pytanie. Czy są jakieś szanse na to, że my... no, że będziemy razem?
-Draco to trudne pytanie i ciężko na nie odpowiedzieć. Na razie jesteśmy znajomymi, jeśli się postarasz to zostaniemy być może przyjaciółmi. A później kto wie... Nie mam pojęcia.
-Aha. To do zobaczenia.
-Cześć.
Znów nachyliłem się, pocałowałem ją w policzek i wyszedłem z pokoju. Pierwsza część zrobiona. Hermiona wybaczyła mi i zaczęła mówić do mnie po imieniu. Najgorsze będzie rozkochanie jej w sobie, ale jestem w końcu Malfoyem. Cieszyłem się jak głupi, bo to naprawdę duży sukces. Wszedłem do pokoju, gdzie już siedzieli Zab i Teo.
-Siema, gdzie się szlajasz?- Diabeł jak zwykle musiał wszystko wiedzieć.
-No wiecie daliście mi takie świetne zadanie, że muszę zaczynać już teraz, żeby wyrobić się z tym do końca roku szkolnego.
-Aaa. Wiesz bo my możemy Ci to darować...-zaczął Teodor, który już wiedział jaka będzie odpowiedź.
-Nie ma mowy. Tu chodzi o mój honor. Pijecie po szklance?
-Z tobą zawsze Smoku.
Po chwili siedzieliśmy przy Ognistej i gadaliśmy o quidditchu
*******
Hermiona w tym czasie kończyła naukę. Nie musiała się szykować na Sylwestra, bo po co szykować się na wieczór filmowy. W nauce przeszkadzała jej pewna osoba, a raczej myśli o niej. Oczywiście myślała o słowach Malfoya. Czy to możliwe, że tak naprawdę wyzywał ją dlatego, aby nikt nie pomyślał, że ona mu się podoba? Przecież to Malfoy. Ale Pansy też nie była dla niej delikatnie mówiąc miła. W głowie Hermiony toczyła się walka. Chciałaby uwierzyć w jego słowa, ale nie potrafiła, ciągle nachodziły ją wątpliwości. W dodatku jeszcze ten pocałunek w święta. Na razie potrafiła podarować mu bardzo okrojoną przyjaźń. Tylko na tyle umiała się zdobyć. Po za tym to i tak wiele po tylu latach poniżania. Hermiona spojrzała na zegarek i przeraziła się. Myśli o blondynie tak ją wciągnęły, że straciła rachubę czasu. Była piętnaście po siódmej. Zjadła tylko kanapkę przyniesioną przez skrzata. Była umówiona na dwudziestą, więc musi się pośpieszyć. Ubrała miętowe rurki i sweterek. Włosy zostawiła rozpuszczone. Poprawiła swój delikatny makijaż. Ubrała kozaki i płaszcz, i poszła w stronę wyjścia, żeby teleportować się do Nory. Odetchnęła głęboko. W końcu czekała ją ważna rozmowa z przyjaciółmi. Podeszła do drzwi i zapukała. Otworzyła jej pani Weasley. Na widok dziewczyny uśmiechnęła się szeroko i przytuliła.
-Hermionka, jak miło Cię widzieć. Schudłaś znowu. Za mało jesz. Masz ochotę na zapiekankę ziemniaczaną?
-Dobry wieczór.Nie dziękuję, jadłam zanim wyszłam z domu.
 W tym momencie na schodach odezwał się głos Ginny.
-Mamo czy to Hermiona przyszła?
-Tak, przed chwilą.- odkrzyknęła jej matka. Po chwili było słychać, jak ktoś zbiega po schodach, a zaraz po tym  jak ten dźwięk ucichł brązowooka znalazła się w niedźwiedzim uścisku Ginny.
- Strasznie się za tobą stęskniłam. Nie widziałam Cię tydzień, a czuję się jakby minął co najmniej rok.
Już miała odpowiedzieć, że także się stęskniła, ale do kuchni wpadli Harry z Ronem. Również ją wyściskali.
-Gdzie się podziewałaś, że nie mogłaś nas odwiedzić?-zapytał Rudzielec.
-Sprawy rodzinne. Później wam wytłumaczę.- w sumie nie kłamała.
-Zgoda, idziemy?
-Poczekajcie chwilę. Upiekłam wam ciastka maślane i krówki. Macie też sok dyniowy. Weźmiecie sobie od razu do góry.
Hermiona wzięła sok, Ginn szklanki, Harry krówki, a Ron ciastka i poszli do góry. Mieli siedzieć w pokoju Rudzielca. Nie zmienił się on zbytnio. Nadal dominował tu pomarańczowy kolor i był lekki bałagan. Teraz łóżka były ustawione naprzeciwko wielkiego wyczarowanego ekranu na ścianie. Obok łóżka stał też niski stolik na jedzenie praktycznie cały zapełniony słodyczami.
-Wybraliście już jakieś filmy?
-Tak mamy kilka komedii. To jak oglądamy na chybił trafił czy wybieramy?-zapytała Ginn.
-Losujemy.-zdecydował Potter i wyciągnął rękę po pierwsze lepsze pudełko. Padło na  Niebo. Już po chwili na ekranie wyświetlał się film. Hermiona za bardzo nie skupiała się na fabule rozmyślając jak jej przyjaciele przyjmą prawdę. Przecież Ron jest taki wybuchowy, a Harry, jej ojciec to jego śmiertelny wróg. Nie wiedziała czego spodziewać się po Ginny. Ruda zawsze brała jej stronę, ale czy tym razem też tak będzie. W pewnym momencie trzeciego filmu panna Weasley podniosła się z kanapy i zaproponowała wyjście na dwór, aby obejrzeć petardy. Chłopcy od razu się ożywili, a Hermiona również się zgodziła.Po chwili byli już na dworze. Do północy zostało im pięć minut. Z szopki koło kurnika chłopacy wyciągnęli wielkie pudło petard od Freda i George'a i szampana. Hermiona widząc to ostatnie przywołała z kuchni kieliszki. Równo o północy zaczęli odpalać fajerwerki. Nie były to żałosne imitacje mugoli, nie były to też fajerwerki, które na piątym roku odpalili w Hogwartcie bliźniacy. Te były ulepszone. W powietrzu co chwilę zmieniały kształty i kolory. Raz był to znicz, za chwilę gwiazda. Inne były ognistymi smokami okrążającymi podwórko Nory i pobliskie góry. Miało się wrażenie, że jest się wśród kolorowych kul i dymu dyskotekowego. Gdy wystrzelili już wszystko petardy nadal krążyły w powietrzu. Harry otworzył szampana i rozlał go do kieliszków.
- To za co pijemy.- zapytał Ron.
-To może za to, że nadal się trzymamy razem. I za to, aby nasza przyjaźń potrafiła nadal dużo wytrzymać i żeby przetrwała wszystko. No i za nasze szczęście i zdrowie. Za nas.
- Za nas.- odpowiedzieli chórem, a Hermiona stwierdziła, że najwyższy czas im powiedzieć. Wzięła głęboki oddech i powiedziała:
-Pamiętacie jak zapytaliście mnie jak przyszłam czemu was nie odwiedziłam?- zapytała, a gdy przytaknęli kontynuowała.-Odpowiedziałam, że to sprawy rodzinne i, że wytłumaczę wam o co dokładnie chodzi. Chyba najwyższa pora, żeby wam powiedzieć prawdę. Widzicie święta spędziłam u swoich rodziców.
-Wiemy o tym, przecież mówiłaś nam o tym jeszcze w zamku.- wtrąciła Ginny
-No tak... mówiłam. Ale sprawy się mocno pokomplikowały. Spędziłam święta ze swoimi prawdziwymi rodzicami.
-Nie rozumiem.- tym razem wtrącił się szatyn.
-Widzicie, gdy byłam dzieckiem porwano mnie i ukryto u mugoli, aby załamało to moich rodziców. W czasie przerwy świątecznej odwiedził mnie mój biologiczny ojciec. Zamieszkałam z nim, mamą, bratem i siostrą bliźniaczką. Okazało się, że tak naprawdę jestem arystokratka. Och... błagam nie odwróćcie się ode mnie...
-Hermiono twój status krwi nic nie zmienia.-powiedziała łagodnie Ginny.

-Teraz tak mówicie, bo jeszcze nie wiecie kim są moi rodzice. Nie Ginn pozwól mi dokończyć.- powiedziała szybko widząc, że dziewczyna znów chce jej przerwać- Moimi rodzicami są...- tu wzięła kolejny głęboki wdech i powiedziała- Amanda i Tom Riddle.

5 komentarzy:

  1. No jak mogłaś przerwać w takim momencie?! Nie mogę się doczekać ich reakcji!
    A Draco... naprawdę chcę wiedzieć do czego się posunie by wygrać zakład :)
    Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez przypadek wpadłam na twojego bloga i od pierwszego rozdziału się w nim zakochałam :3
    No to może zaczne od początku. Hermiona córką Voldemorta. Ciekawe. Podoba mi się Twoja wersja. Ale zakład Draco i chłopaków nie za bardzo. To taki chamskie, ale czekam na rozwinięcie sytuacji.
    Czemu skończyłaś ten rozdział w takim momencie?! Foch! Przecież ja nie wytrzymam do następnego ;)
    Jeżeli masz ochote możesz sprawdzić moje blogi. Może akurat Ci się spodobają. Wejdź w nazwe Dudusiowa to Ci się wyświetlą :) Pozdrawiam i życzę weny ;)
    P.S. SNAPE I ŻONA!? I JESZCZE DO TEGO CÓRKA! ARMAGEDON!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej !
    Na początku mówię szczerze,Twój blog nie powalił mnie na łopatki .Pomysł na spotkanie Voldemorta i Hermiony,nudny. Nie podoba mi się również to,że robisz z tego wszystkiego szczęśliwą historyjkę ,mimo,że dzieje się. to w czasach wojny. W ciągu czterech rozdziałów aż dwa pocałunki ,które już mnie odpychają . Zakład nie wyróżnia się za bardzo,jest wiele blogów o takim wątku .Jest poprawnie,ale nie zachwyca.
    Jeżeli uważasz,że bezpodstawnie tak twierdzę ,możesz sprawdzić moją historię na dramione-teatr-uczuc.blogspot.com !
    Layls

    OdpowiedzUsuń