Rano po śniadaniu panny Riddle poszły do gabinetu ojca, aby podpisać dokumenty i – w
przypadku Hermiony zaczarować swoje znamię w taki sposób, aby ostrzegło
Voldemorta o tym, że znajduje się w niebezpieczeństwie. Czarny Pan dał im dokumenty do podpisania
i rzucił zaklęcie Custodia periculum Hermionę. Po podpisaniu papierów zawołał skrzata
i kazał mu wysłać je do Ministerstwa Magii. Dziewczyny pożegnały się i udały
się do swoich pokoi. Po drodze zaczęły rozmawiać o tym jak się ubrać na
Sylwestra. W końcu to dziś był 31 grudnia. Rozstały się pod drzwiami od pokoju
Herm. Gdy ta weszła do pokoju zobaczyła małą sówkę Rona. Dała jej wody i
zaczęła czytać list od chłopaków i Ginny.
Hermiono.
Mamy do Ciebie prośbę.
Ron jest chory- ma grypę. Chcieliśmy początkowo odwołać imprezę, ale Ron uparł
się, że nie, tylko zamiast potańcówki zrobić sobie seans filmowy w jego pokoju.
Co ty na to? Jeśli będziesz wolała iść gdzieś na imprezę zrozumiemy. Jeśli
zechcesz przyjść zapraszamy.
Harry, Ginny i Ron.
Brązowooka skończyła czytać. Szczerze powiedziawszy nie
bardzo pociągała ją myśl spędzenia w taki sposób Sylwestra, ale cóż obiecała.
Po za tym musi im powiedzieć i dawno nie spędzali czasu we czworo w taki
właśnie sposób- wieczór filmowy. Ostatnio były to wspólne imprezy Gryfonów.
Postanowiła nie rezygnować.
Harry, Ginny i Ron.
Zgadzam się na wieczór
filmowy. Do zobaczenia wieczorem.
Hermiona
PS. Harry żadnych
horrorów.
Przywiązała list do sówki, która czekała na odpowiedź i
wypuściła ją przez okno. Teraz skoro nie ma na co się szykować to ma
praktycznie cały dzień wolny. Postanowiła odrobić zadania domowe zadane na
święta. Tyle się działo, że nie dość, że się nie uczyła, to jeszcze nie odrobiła
żadnej pracy domowej. Nauka nadal była dla niej bardzo ważna. Chciała zdać
wszystkie Owutemy na wybitny. Jednak gdy miała już prawie wszystko odrobione
ktoś jej przeszkodził.
*******
Stałem pod jej drzwiami, zastanawiając się jak to
rozegrać. Zacząłem już żałować, że się
na to zgodziłem. Nie dlatego, że było mi jej szkoda, ale dlatego, że sytuacja
była beznadziejna. W końcu ona mnie nienawidzi. To będzie trudne, ale nie
niemożliwe. W końcu jestem Malfoyem, a oni zawsze dostają to czego chcą. Westchnąłem
i zapukałem. Po chwili Hermiona mi otworzyła. Promienny uśmiech spełzł jej z
twarzy gdy mnie zobaczyła. Chciała zamknąć drzwi, ale jej to uniemożliwiłem,
wkładając stopę między drzwi, futrynę.
-Czego chcesz Malfoy?- warknęła
- Porozmawiać.
-Czyżby? Od kiedy ty chcesz ze mną rozmawiać?
-Proszę.-prawie wyplułem to słowo.
- Co? Draco Malfoy o coś prosi? Nie no chyba
posłucham.-zakpiła, nie będzie łatwo.
-Wpuścisz mnie?
-Wejdź, jeśli musisz.- otworzyła szerzej drzwi, abym mógł
wejść.- Słucham czego chcesz?
- Ja... Ja chciałem Cię przeprosić.- zagrałem przed nią,
udając zakłopotanie i wstyd.
-Można wiedzieć za co?- zapytała. Nie wyglądała na poruszoną
moim wyznaniem.
- Wiesz za te wszystkie lata wyzwisk i za tą akcję na balu.
- Czy ty sądzisz Malfoy, że twoje fałszywe przeprosiny od
siedmiu boleści wystarczą?
- To czego chcesz?!- byłem coraz bardziej zirytowany.-Posągu
ze złota?!
-Szczerości Malfoy. Szczerości!
- Tak?! W takim razie proszę bardzo!- postanowiłem znów
zagrać, ale tym razem mam nadzieję, że lepiej.- Chcesz szczerości? To masz! Jak
sądzisz dlaczego wyzywałem Cię przez te wszystkie lata?!- nie mówiłem już tylko
krzyczałem, mam nadzieję, że pokój jest wyciszony, bo nie potrzebuję widowni.
- Powiem Ci dlaczego!-ona również krzyczała- Powiem!
Dlatego, że nienawidzisz szlam! Dlatego, że jestem przyjaciółką Harrego!
Dlatego, że akceptuję i nie mam nic do rodzin takich jak Weasleyowie, którymi
Wielki Malfoy gardzi! Dlatego, że ja ci się nie dawałam i nie chodziłam z
podkulonym ogonem, tylko potrafiłam ci odpyskować, a nawet uderzyć! Mam
wymieniać dalej?!- teraz wpadła już w furię.
- Mówią, że jesteś taka inteligentna, a nie pomyślałaś o
najważniejszym z powodów, podobasz mi się idiotko nie pomyślałaś o tym?!-
wrzasnąłem , a na jej twarzy w końcu odbiły się jakieś uczucia. Były to szok,
niedowierzanie i... tak, smutek.
- C...Co?- zapytała z niedowierzaniem.
-To co słyszałaś. Lecę na Ciebie Riddle.
- Kłamiesz. Gdyby tak było to nie zadawał byś świadomie mi
tyle bólu.
- To co niby twoim zdaniem miałem zrobić? Nie mogłem
inaczej. Sadziłem, że jesteś szlamą.
-Więc teraz jest ok, bo jestem arystokratką?!- znów
zaczynała się wkurzać.
-Nie to nie tak, po prostu i tak bym to pewnie Ci
powiedział, ale po wojnie, gdy nic by Ci być może nie groziło, lub gdyby wojna
trwała ukryłbym Cię nawet siłą, abyś była bezpieczna.
-Jakoś nie chce mi się w to wierzyć Malfoy.
-Musisz.
-Ja nic nie muszę. Nawet gdybym chciała, to nie mogę bo ci
nie ufam.
-Więc zaufaj.- warknąłem i przyciągnąłem ją szybko do siebie
wpijając się gwałtownie w jej wargi i łapiąc ją w tali tak, aby mi nie uciekła.
Hermiona zaczęła się wyrywać. A ja, nie zważając na jej wyraźną niechęć
pogłębiłem pocałunek pieszcząc jej podniebienie. W końcu przestała się wyrywać,
ale nie oddała pocałunku, tylko stała jak posąg, licząc na to, że to mnie
zniechęci. Lecz ja nie mogłem przestać. Musiałem ją całować z zachłannością i
namiętnością, żeby uwierzyła w moje kłamstwa. Gdy się od niej oderwałem
spojrzałem jej prosto w oczy. Była wyraźnie zagubiona.
-Czy teraz mi wierzysz?- zapytałem zachrypniętym głosem.
-Ja... Draco ja potrzebuję czasu, żeby to wszystko
poukładać.- jest! W myślach krzyczałem ze szczęścia że uwierzyła.
-Rozumiem. Czy wybaczysz mi? -zapytałem wiedząc, że teraz mi
nie odmówi.
-Dobrze wybaczę Ci, ale nie licz na nic więcej. A już na
pewno nie na chwilę obecną.
-Zgoda. Mam do Ciebie jeszcze jedno pytanie. Pójdziesz ze
mną, jako partnerka na Sylwestra? Wiem, że nie ma żadnych zaproszeń, ale
chciałbym, żebyśmy poszli tam razem jako para znajomych. Co ty na to?
-Nie mogę, mam inne plany.
-Jasne, nie ma sprawy. Mogę wiedzieć jakie?
-Spędzam Sylwestra w Norze.
-I twój ojciec na to pozwolił?- zapytałem z niedowierzaniem.
-Tak. Rzucił zaklęcie na moje znamię i w ten sposób dowie
się gdy będę w niebezpieczeństwie.
-Musisz tam iść? Co może się ciekawego stać w towarzystwie
Łasicy? A impreza z rasowymi Ślizgonami... Tu może się zdarzyć wszystko.
-Nie Malfoy, obiecałam. O nie nazywaj tak Rona.
-Nie tryskasz entuzjazmem na myśl udania się tam mam rację?
-Tak... Masz rację nie pociąga mnie za bardzo wizja
spędzenia Sylwestra przy filmach i słodyczach i z Miodowego
Królestwa.-przyznała z sarkazmem.
-To nie idź tam.
-To nie takie proste. Chcę tam iść, żeby powiedzieć im
prawdę o mnie i o mojej rodzinie.
-Rozumiem, ale żałuję, że nie będzie Cię na imprezie. A i
jeszcze jedno Draco, nie Malfoy skarbie.
Hermiona rzuciła mi mordercze spojrzenie.
-Daruj sobie takie gadki Malf... Draco.-rzuciła starając się
zachować poważną minę, ale po chwili zaczęła się śmiać, a ja razem z nią.
-Idziesz na obiad?
-Co? Jaki obiad przecież jest dopiero... już trzecia.
-No, to idziesz czy jesz tutaj?
-Tutaj. Jesz ze mną?-spojrzałem na nią zdziwiony,ale szybko
jej odpowiedziałem, zanim zmieni zdanie.
- Jasne.
-Muszka!
-Tak Pani?
-Przynieś mi obiad dla dwóch osób na balkon.
-Dobrze.-odpowiedziała skrzatka i zniknęła.
-Hermiono, czy ty się dobrze czujesz na dworze jest minus
dziesięć.
-Przecież balkon jest zaczarowany.
-No tak.
-Nie przytakuj już, tylko chodź bo skrzat właśnie przyniósł
obiad.
Poszliśmy na balkon. Żeby oczarować sobą dziewczynę
odsunąłem jej krzesło, cały czas zabawiałem rozmową itp. Posiłek minął nam w
nawet miłej atmosferze. Musiałem już iść, bo byłem umówiony z chłopakami.
-Muszę już iść do zobaczenia później.- na pożegnanie pocałowałem
ją w policzek, a ona o dziwo pozwoliła mi na to.- A jeszcze jedno pytanie. Czy
są jakieś szanse na to, że my... no, że będziemy razem?
-Draco to trudne pytanie i ciężko na nie odpowiedzieć. Na
razie jesteśmy znajomymi, jeśli się postarasz to zostaniemy być może
przyjaciółmi. A później kto wie... Nie mam pojęcia.
-Aha. To do zobaczenia.
-Cześć.
Znów nachyliłem się, pocałowałem ją w policzek i wyszedłem z
pokoju. Pierwsza część zrobiona. Hermiona wybaczyła mi i zaczęła mówić do mnie
po imieniu. Najgorsze będzie rozkochanie jej w sobie, ale jestem w końcu
Malfoyem. Cieszyłem się jak głupi, bo to naprawdę duży sukces. Wszedłem do
pokoju, gdzie już siedzieli Zab i Teo.
-Siema, gdzie się szlajasz?- Diabeł jak zwykle musiał
wszystko wiedzieć.
-No wiecie daliście mi takie świetne zadanie, że muszę
zaczynać już teraz, żeby wyrobić się z tym do końca roku szkolnego.
-Aaa. Wiesz bo my możemy Ci to darować...-zaczął Teodor,
który już wiedział jaka będzie odpowiedź.
-Nie ma mowy. Tu chodzi o mój honor. Pijecie po szklance?
-Z tobą zawsze Smoku.
Po chwili siedzieliśmy przy Ognistej i gadaliśmy o quidditchu
*******
Hermiona w tym czasie kończyła naukę. Nie musiała się
szykować na Sylwestra, bo po co szykować się na wieczór filmowy. W nauce
przeszkadzała jej pewna osoba, a raczej myśli o niej. Oczywiście myślała o
słowach Malfoya. Czy to możliwe, że tak naprawdę wyzywał ją dlatego, aby nikt
nie pomyślał, że ona mu się podoba? Przecież to Malfoy. Ale Pansy też nie była
dla niej delikatnie mówiąc miła. W głowie Hermiony toczyła się walka. Chciałaby
uwierzyć w jego słowa, ale nie potrafiła, ciągle nachodziły ją wątpliwości. W
dodatku jeszcze ten pocałunek w święta. Na razie potrafiła podarować mu bardzo
okrojoną przyjaźń. Tylko na tyle umiała się zdobyć. Po za tym to i tak wiele po
tylu latach poniżania. Hermiona spojrzała na zegarek i przeraziła się. Myśli o
blondynie tak ją wciągnęły, że straciła rachubę czasu. Była piętnaście po
siódmej. Zjadła tylko kanapkę przyniesioną przez skrzata. Była umówiona na
dwudziestą, więc musi się pośpieszyć. Ubrała miętowe rurki i sweterek. Włosy
zostawiła rozpuszczone. Poprawiła swój delikatny makijaż. Ubrała kozaki i
płaszcz, i poszła w stronę wyjścia, żeby teleportować się do Nory. Odetchnęła
głęboko. W końcu czekała ją ważna rozmowa z przyjaciółmi. Podeszła do drzwi i
zapukała. Otworzyła jej pani Weasley. Na widok dziewczyny uśmiechnęła się
szeroko i przytuliła.
-Hermionka, jak miło Cię widzieć. Schudłaś znowu. Za mało
jesz. Masz ochotę na zapiekankę ziemniaczaną?
-Dobry wieczór.Nie dziękuję, jadłam zanim wyszłam z domu.
W tym momencie na
schodach odezwał się głos Ginny.
-Mamo czy to Hermiona przyszła?
-Tak, przed chwilą.- odkrzyknęła jej matka. Po chwili było
słychać, jak ktoś zbiega po schodach, a zaraz po tym jak ten dźwięk ucichł brązowooka znalazła się
w niedźwiedzim uścisku Ginny.
- Strasznie się za tobą stęskniłam. Nie widziałam Cię
tydzień, a czuję się jakby minął co najmniej rok.
Już miała odpowiedzieć, że także się stęskniła, ale do
kuchni wpadli Harry z Ronem. Również ją wyściskali.
-Gdzie się podziewałaś, że nie mogłaś nas odwiedzić?-zapytał
Rudzielec.
-Sprawy rodzinne. Później wam wytłumaczę.- w sumie nie
kłamała.
-Zgoda, idziemy?
-Poczekajcie chwilę. Upiekłam wam ciastka maślane i krówki.
Macie też sok dyniowy. Weźmiecie sobie od razu do góry.
Hermiona wzięła sok, Ginn szklanki, Harry krówki, a Ron
ciastka i poszli do góry. Mieli siedzieć w pokoju Rudzielca. Nie zmienił się on
zbytnio. Nadal dominował tu pomarańczowy kolor i był lekki bałagan. Teraz łóżka
były ustawione naprzeciwko wielkiego wyczarowanego ekranu na ścianie. Obok
łóżka stał też niski stolik na jedzenie praktycznie cały zapełniony słodyczami.
-Wybraliście już jakieś filmy?
-Tak mamy kilka komedii. To jak oglądamy na chybił trafił
czy wybieramy?-zapytała Ginn.
-Losujemy.-zdecydował Potter i wyciągnął rękę po pierwsze
lepsze pudełko. Padło na Niebo. Już po chwili na ekranie wyświetlał
się film. Hermiona za bardzo nie skupiała się na fabule rozmyślając jak jej
przyjaciele przyjmą prawdę. Przecież Ron jest taki wybuchowy, a Harry, jej
ojciec to jego śmiertelny wróg. Nie wiedziała czego spodziewać się po Ginny.
Ruda zawsze brała jej stronę, ale czy tym razem też tak będzie. W pewnym
momencie trzeciego filmu panna Weasley podniosła się z kanapy i zaproponowała
wyjście na dwór, aby obejrzeć petardy. Chłopcy od razu się ożywili, a Hermiona
również się zgodziła.Po chwili byli już na dworze. Do północy zostało im pięć
minut. Z szopki koło kurnika chłopacy wyciągnęli wielkie pudło petard od Freda i
George'a i szampana. Hermiona widząc to ostatnie przywołała z kuchni
kieliszki. Równo o północy zaczęli odpalać fajerwerki. Nie były to żałosne
imitacje mugoli, nie były to też fajerwerki, które na piątym roku odpalili w
Hogwartcie bliźniacy. Te były ulepszone. W powietrzu co chwilę zmieniały
kształty i kolory. Raz był to znicz, za chwilę gwiazda. Inne były ognistymi
smokami okrążającymi podwórko Nory i pobliskie góry. Miało się wrażenie, że
jest się wśród kolorowych kul i dymu dyskotekowego. Gdy wystrzelili już
wszystko petardy nadal krążyły w powietrzu. Harry otworzył szampana i rozlał go
do kieliszków.
- To za co pijemy.- zapytał Ron.
-To może za to, że nadal się trzymamy razem. I za to, aby
nasza przyjaźń potrafiła nadal dużo wytrzymać i żeby przetrwała wszystko. No i
za nasze szczęście i zdrowie. Za nas.
- Za nas.- odpowiedzieli chórem, a Hermiona stwierdziła, że
najwyższy czas im powiedzieć. Wzięła głęboki oddech i powiedziała:
-Pamiętacie jak zapytaliście mnie jak przyszłam czemu was
nie odwiedziłam?- zapytała, a gdy przytaknęli kontynuowała.-Odpowiedziałam, że
to sprawy rodzinne i, że wytłumaczę wam o co dokładnie chodzi. Chyba najwyższa
pora, żeby wam powiedzieć prawdę. Widzicie święta spędziłam u swoich rodziców.
-Wiemy o tym, przecież mówiłaś nam o tym jeszcze w zamku.-
wtrąciła Ginny
-No tak... mówiłam. Ale sprawy się mocno pokomplikowały.
Spędziłam święta ze swoimi prawdziwymi rodzicami.
-Nie rozumiem.- tym razem wtrącił się szatyn.
-Widzicie, gdy byłam dzieckiem porwano mnie i ukryto u
mugoli, aby załamało to moich rodziców. W czasie przerwy świątecznej odwiedził
mnie mój biologiczny ojciec. Zamieszkałam z nim, mamą, bratem i siostrą
bliźniaczką. Okazało się, że tak naprawdę jestem arystokratka. Och... błagam
nie odwróćcie się ode mnie...
-Hermiono twój status krwi nic nie zmienia.-powiedziała
łagodnie Ginny.
-Teraz tak mówicie, bo jeszcze nie wiecie kim są moi
rodzice. Nie Ginn pozwól mi dokończyć.- powiedziała szybko widząc, że
dziewczyna znów chce jej przerwać- Moimi rodzicami są...- tu wzięła kolejny
głęboki wdech i powiedziała- Amanda i Tom Riddle.
No jak mogłaś przerwać w takim momencie?! Nie mogę się doczekać ich reakcji!
OdpowiedzUsuńA Draco... naprawdę chcę wiedzieć do czego się posunie by wygrać zakład :)
Pozdrawiam i weny życzę :D
Super!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPrzez przypadek wpadłam na twojego bloga i od pierwszego rozdziału się w nim zakochałam :3
OdpowiedzUsuńNo to może zaczne od początku. Hermiona córką Voldemorta. Ciekawe. Podoba mi się Twoja wersja. Ale zakład Draco i chłopaków nie za bardzo. To taki chamskie, ale czekam na rozwinięcie sytuacji.
Czemu skończyłaś ten rozdział w takim momencie?! Foch! Przecież ja nie wytrzymam do następnego ;)
Jeżeli masz ochote możesz sprawdzić moje blogi. Może akurat Ci się spodobają. Wejdź w nazwe Dudusiowa to Ci się wyświetlą :) Pozdrawiam i życzę weny ;)
P.S. SNAPE I ŻONA!? I JESZCZE DO TEGO CÓRKA! ARMAGEDON!
Kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńHej !
OdpowiedzUsuńNa początku mówię szczerze,Twój blog nie powalił mnie na łopatki .Pomysł na spotkanie Voldemorta i Hermiony,nudny. Nie podoba mi się również to,że robisz z tego wszystkiego szczęśliwą historyjkę ,mimo,że dzieje się. to w czasach wojny. W ciągu czterech rozdziałów aż dwa pocałunki ,które już mnie odpychają . Zakład nie wyróżnia się za bardzo,jest wiele blogów o takim wątku .Jest poprawnie,ale nie zachwyca.
Jeżeli uważasz,że bezpodstawnie tak twierdzę ,możesz sprawdzić moją historię na dramione-teatr-uczuc.blogspot.com !
Layls